[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie wspominając o nadzwyczajnym seksapilu  zwróciłem się do słuchającej
Rady, która oświadczenie to przyjęła owacją gwizdów i mlaśnięć.  Dziękuję. Do
rzeczy: mój zmysł węchu naprowadził mnie na to, że coś tu jest nie tak. Wąchałem
na prawo i lewo i w końcu wywąchałem ludzi!
Poprzez okrzyki zgrozy i oburzenia usłyszałem:
 Cill Airne!
Skwitowałem to lekceważącym machnięciem:
53
 Nie Cill Airne, tych wyczułem od razu, to są myszy, którymi zajmują się
oddziały pomocnicze. Mam na myśli to, że ludzie są tutaj, wśród nas! Zostaliśmy
spenetrowani!
Wstrząsnęło nimi lepiej, niż się spodziewałem. Poczekałem spokojnie, aż
uniesienie minie, po czym uniosłem łapy prosząc o ciszę. Miałem ją prawie na-
tychmiast. Każde oko  czerwone, zielone, białe, normalne czy na wypustkach,
duże, małe czy wyłupiaste, wpatrywało się we mnie.
 Tak, ludzie są wśród nas i robią wszystko, aby przeszkodzić nam w świętej
misji. Mam zamiar pokazać wam jednego i to natychmiast!
Serwomechanizmy cichutko zabrzęczały, gdy skoczyłem z przysiadu, lecąc
około dwudziestu jardów niezłym stylem i lądując, z dużym trzaskiem rozbija-
nych mebli i szarpnięciem amortyzatorów na stole prezydialnym. Ledwie wylą-
dowałem, a już trzymałem w łapie wyrywającego się i wrzeszczącego sekretarza,
wymachując nim nad głową.
 Zgłupiałeś!? Puszczaj mnie natychmiast! Nie jestem bardziej człowiekiem
niż ty!
To mnie do reszty przekonało  jak dotąd były to jedynie przypuszczenia. Oni
tu byli  tego już byłem pewny, a jedynym stworzeniem o czterech kończynach
poza mną był on. Był ponadto w stanie wpływać na różnorodne decyzje i miał
dojście do wszystkich informacji. Poza tym był jedynym pedantem postępującym
według zwyczajów urzędniczych w tym całym towarzystwie. Rycząc z radości
wbiłem mu pazury drugiej łapy w gardło.
Trysnęło jakąś ciemną cieczą, sekretarz zaś zaczął ryczeć jak zarzynane pro-
się.
Omal nie przerwałem jatki, takie to było realistyczne. Nie miałem jednak wy-
boru, i tak omal nie urwałem łba sekretarzowi na oczach całej Rady. Jeśli była to
pomyłka, to nie mogłem liczyć na wdzięczność, pozostawało więc tylko jedno.
Urwać mu ten łeb do końca.
Nastąpiła ogólna cisza, gdy głowa sekretarza poturlała się po podłodze, po
czym zewsząd rozległy się westchnienia.
Wewnątrz odgłowionego korpusu znajdowała się druga głowa.
Blada i wykrzywiona wściekle twarz człowieka!
Rada wychodziła z szoku, ale on w nim już nie był  wyciągnął zza pazuchy
broń, czekałem właśnie na coś takiego. Wydaje mi się, że trochę mu nadweręży-
łem ścięgna. Nie byłem tak szybki, gdy złapał mikrofon wykrzykując coś w ob-
cym języku. Nie byłem, bo właśnie chciałem, aby to zrobił. Dałem mu wystar-
czająco dużo czasu, aby zdołał podnieść alarm, po czym odebrałem mu mikrofon.
Kopnął mnie złośliwie w brzuch, co spowodowało, że go puściłem i zwinięty wpół
na podłodze patrzyłem, jak znika w zamaskowanych w podłodze drzwiach.
 Nie przejmujcie się mną!  jęknąłem opędzając się od prób pomocy. 
I tak zaraz umrę. Pomścijcie mnie!
54
Ogłoście alarm i złapcie go i resztę! Nie pozwólcie nikomu uciec.
Zrobili grzecznie, co kazałem, i to tak energicznie, że musiałem odturlać się
pod ścianę, aby mnie nie stratowali. Pozwijałem się w agonii na użytek spóznial-
skich, po czym znieruchomiałem i zerknąłem na świat przez na wpół przymknięte
oko. Pusto  wszyscy pognali łapać, co się dało.
Zerwałem się na równe nogi i ruszyłem śladem sekretarza.
Profilaktycznie w czasie szamotaniny przypiąłem mu do futra generator neu-
trino. Neutrino jako takie ma minimalne problemy przy przenikaniu przez całą
planetę. Metal tego miasta był dla niego przeszkodą, o której nie warto w ogóle
wspominać. Nie warto też wspominać, że miałem wykrywacz w kombinezonie.
Zawsze mówiłem: nie ma to jak szeroko rozwinięta profilaktyka.
Fosforyzująca igła wskazywała drogę. Byłem mocno ciekaw, co oni tu robią
i miałem nadzieję, że zdołam coś wymyślić, aby dowiedzieć się, gdzie jest ich
planeta. Imć sekretarz był moim przewodnikiem.
Gdy zobaczyłem z przodu światło, zwolniłem, po czym dyskretnie wyjrzałem
zza muru. Olbrzymia jaskinia wypełniona była w całości korpusem ich statku,
do którego ze wszystkich stron zbiegali się współplemieńcy mojego przewodni-
ka. Niektórzy w kombinezonach, inni w ich fragmentach lub normalnych strojach.
Szczury opuszczają tonący okręt. Zamieszanie na planecie musiało sięgnąć szczy-
tu, czyli wszystko przebiegało zgodnie z planem.
Przyznaję, że mnie zaskoczyli. Liczyłem na odkrycie ich kryjówki, a nie stat-
ku, i to w sytuacji, w której wykonywali odwrót strategiczny na pełną skalę. Ist-
niały rzecz jasna sposoby i sposobiki, aby ich wyśledzić  wystarczyło przy-
czepić im do burty urządzenie w stylu kosmicznej pluskwy, tyle że akurat nie
miałem żadnego  najlżejsze ważyło dziewięćdziesiąt kilogramów i miało ob-
jętość dziesięciolitrowego wiadra. Okazja była zbyt dobra, aby ją przegapić, ale
zanim zdołałem pomyśleć, co by tu zrobić, na łeb spadła mi metalowa sieć, a od
tych przyjemniaczków aż się zaroiło.
Dawałem sobie wcale dobrze radę mimo sieci, zdaje się, że dwóch czy trzech
z nich nigdy już nikomu nie zrobi przykrości, gdy któryś przyłożył mi całkiem po-
rządnie metalową sztabą w ucho. Nie zdołałem się uchylić i poczułem, jak głowa
kombinezonu idzie w drzazgi.
Moja zresztą też  tylko chwilę pózniej.
Rozdział 10
Obudziłem się z uczuciem duszności, spowity w coś nieustępliwego i w dodat-
ku ślepy. Na dokładkę z największym bólem głowy, który potęgował sam siebie
w postępie geometrycznym, aż mi się od tych doznań nieco we łbie rozjaśniło.
Kawałek po kawałku opanowałem panikę i zacząłem analizować sytuację. Okaza-
ło się, że nikt mnie w nic nie owinął, tylko jakiś fragment wyściółki kombinezonu
zwisał zaklejając mi twarz.
Gdy spokojnie przesunąłem głowę w bok, mogłem oddychać zupełnie swo-
bodnie. W końcu poprzez falę bólu zaczęła wracać mi pamięć. Szarzy! Złapali
mnie w sieć, przyłożyli po łbie, po czym zapadła ciemność. Co dalej? Dokąd
mnie zabrali? Gdy doszedłem do tego miejsca, zaczęła wracać zdolność logicz-
nego i praktycznego myślenia. Ciągle byłem w kombinezonie. Moje ręce były [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.