[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i nic więcej! Egzaminy, sprawdziany... Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam na lodach albo
na pączkach z przyjaciółkami.
Dlatego w tym roku, gdy tylko zaczął się temat andrzejkowego lania wosku, wcią\
powtarzałam:
- Tylko nie ksią\ka, nie zeszyt, nie pióro, ołówek czy linijka! Poproszę o coś bardziej
romantycznego!
I tak się stało... Najpierw, gdy ustawiałyśmy buty, mój przekroczył próg pierwszy. Mój!
Wszystkie byłyśmy naprawdę zadziwione! A potem... potem wydarzyło się coś jeszcze bardziej
niezwykłego. Kształt, który uło\ył się z wosku na wodzie, nie pozostawiał najmniejszego
choćby pola domysłom: to było serce! Regularne, piękne serce! Dosłownie zabrakło mi tchu...
i słów. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Moje przyjaciółki chyba te\ nie, siedziałyśmy przy
tym stole zdumione, w całkowitej ciszy... I nagle rozległo się stukanie do drzwi Nie ruszyłam
się nawet, pewna, \e do mnie nikt o tej porze przyjść by nie mógł... Ale po chwili mama
zajrzała do pokoju, wyraznie zadziwiona, i powiedziała:
- Masz gościa.
- Ja?! - nie dowierzałam.
Ale to nie była pomyłka! To był gość właśnie do mnie! Tomasz!!! Ty, mój
pamiętniczku, nic jeszcze o Tomaszu nie wiesz, ale to wa\na osoba... dla mnie wa\na ogrom-
nie... ogromnie... Ale mimo wszystko nigdy, przenigdy nie spodziewałabym się go w swoim
domu! O tej porze! W ciemności! W noc świętego Andrzeja!
- Nie mogę cię zaprosić - powiedziałam, słysząc, \e mama cofa się do kuchni
Zostaliśmy w korytarzu całkiem sami, nikt nie słyszał naszej rozmowy. To jednak nie
zmieniało sytuacji! - Nie mogę cię zaprosić do środka - powtórzyłam. - Dziś jest dzień
wró\b... i to są wró\by tylko dla panien.
- A ty ju\ nie powinnaś być panną! - powiedział Tomasz pewnym siebie tonem. Jak nie
on, - Powinnaś być moją \oną! I jestem tu po to, \eby poprosić twoją matkę i ojca o twoją
rękę... By cię stąd zabrać, na zawsze. Za pózno ju\ na wró\by dla panien. To ja jestem ci
przeznaczony! Nie potrzebujesz wró\b!
Myślałam, \e śnię! Czy on się naczytał ksią\ek dla dorosłych? Czy to koledzy
podsunęli mu ten szalony pomysł? Przecie\ ja jestem uczennicą! I długo jeszcze nią będę... A
on... on te\ nie ma zawodu! Ma przejąć po matce zakład, mo\e to zrobić w ka\dej chwili.. Ale
zawodu nie ma. A zakład, nawet najlepszy, to nie to samo co dyplom.
- Jestem za młoda - powiedziałam, czując się jednocześnie jak bohaterka jednej z tych
romantycznych, angielskich powieści, w których tak rozczytują się moje przyjaciółki! Nie
zaprzeczę, to było cudowne uczucie. Zwłaszcza w chwili, gdy powiedział:
- Ale\ ja cię kocham, wiek nie ma nic do rzeczy! - złapał mnie za rękę i ścisnął a\ do
bólu.
Czy mogłam powiedzieć mu  tak tam, w ciemnym korytarzu?
- Jestem za młoda - powtórzyłam i zatrzasnęłam drzwi.
A potem długo płakałam, wtulona w ciepłe palto mamy, które zsunęło się z wieszaka.
Czułam się strasznie, poświęcając serce, ulane z wosku kwadrans wcześniej, dla ksią\ki którą
las przepowiedział mi rok temu. Poświęcając miłość, mo\e jedyną, jaka spotkała mnie w
\yciu! Nie wiedziałam wtedy, \e to jeszcze nie koniec sprawy. śe za pół godziny Tomasz
ponownie zapuka do moich drzwi.
- I co? Co było dalej? - zapytała Zuzia z wypiekami na twarzy.
- Niech pani czyta! - poprosiła Julka. - To taka piękna historia.
- Dziadek nie miał na imię Tomasz - szepnęłam przera\ona. - Czy ty, babciu, miałaś
przed nim jakiegoś innego mę\a? Wzięłaś potajemny ślub jeszcze jako uczennica?
- Wiesz, śaba, to mogłoby być o tobie - powiedziała Emma. - Gdybyś nie wiedziała,
pomyślałabyś, \e to twój pamiętnik.
- Nigdy bym tak nie pomyślała, bo wiem, \e czegoś takiego nie prze\yłam i to nie
mo\e być mój pamiętnik - roześmiałam się. A potem nagle zrozumiałam, o co jej chodziło. -
Chodzi ci o to, \e gdybyś TY nie wiedziała, mogłabyś pomyśleć, \e to ja pisałam, tak? Język
trochę niedzisiejszy, ale poza tym...
- Język? - oburzyła się babcia. - O, przepraszam, moja droga, starałam się na bie\ąco
zamieniać archaiczne zwroty podczas lektury, \eby was nie konfundować. A ty mi mówisz,
\e język niedzisiejszy?!
- ...ale poza językiem faktycznie, jakby o mnie - powiedziałam zamyślona, nie
słuchając babci. - Nawet imię się zgadza, Tomek... i zakład po matce, kwiaciarnia to przecie\
jakby zakład...
- Co byś zrobiła, gdyby Tomek stanął teraz w progu i poprosił cię o rękę? - pisnęła
Julka, zapominając o tym, \e przysłuchuje się nam babcia, która nie ma pojęcia o moim
uczuciu do dryblasa z III b. Widziała co prawda bukiecik stokrotek, ale stanowczo
odmówiłam odpowiedzi na pytanie, kto mi go podarował. A teraz Julka piszczy przy niej coś
o oświadczynach w korytarzu!
- Mam trzynaście lat - odparłam z godnością, starając się nie wyobra\ać sobie
spotkania z Tomkiem twarzą w twarz. Przecie\ zaraz byłabym czerwona i wszystko by się
wydało. - Mam trzynaście lat - powtórzyłam. - I na pewno nie wybieram się za mą\.
- Twoja babcia te\ mówiła, \e jest za młoda - Emma a\ pisnęła i klasnęła w dłonie jak
głupiutka nastolatka z amerykańskiego serialu. - A potem co?
- Potem babcia Kasi powiedziała jeszcze raz, \e jest za młoda, i jeszcze raz, i jeszcze...
i powróciła do szkoły, jak na uczennicę przystało - wyjaśniła hrabianka Aaniewska z
uśmiechem. - I nigdy więcej nie spotkała tego zakochanego młodzieńca. A teraz ufa, \e jej
wnuczka w takiej sytuacji zachowałaby się równie rozsądnie. Prawda, Kasieńko?
- Oczywiście, babciu - przytuliłam się do jej kościstego ramienia. - Nigdzie nie będzie
mi tak dobrze jak w tym domu, przy tym kominku, z tobą i z moimi przyjaciółkami.
- Zaczynasz gadać jak Julka - roześmiała się Zuzia. - Robisz się chyba na starość
sentymentalna, moja droga śabko.
- W andrzejki ka\dy powinien być odrobinę sentymentalny - powiedziała babcia,
uchylając drzwi, by jej kotka Lawa, od dłu\szego czasu skrobiąca niecierpliwie o ścianę,
mogła wejść do kuchni i uło\yć się koło kominka. W końcu, mając takie imię, miała pełne
prawo lubić ogień i ciepło!
ROZDZIAA 9
HISTORIA LUBI SI POWTARZA
No to zostawiam was same, moje drogie - babcia wzięła Lawę na ręce i wyszła z
kuchni. - Bawcie się dobrze!
- Rozgrzewamy wosk? - zapytała Zuzia. I dokładnie w tym samym momencie
wszystkie uświadomiłyśmy sobie okropny fakt: nie miałyśmy wosku! Ani kawałeczka!
Wszystkie stare świeczki, które zostały nam po produkcji zniczy, były w mieszkaniu Emmy. I
właśnie ten zapas wrzucili do garnuszka jej bracia. Zwęglony garnuszek trafił do kosza na
śmieci, a wosk razem z nim. Nie miałyśmy ju\ nawet odrobinki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.