[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uczyłem, a może zmieni zdanie.
- Buster! - uciszała go Dani ze śmiechem.
- Z mojego polecenia powinni cię zatrudnić w ManHunters
Incorporated jako swatkę. Masz upór, którego ta praca wymaga.
- Próbuję zdobyć najlepszą partię dla wnuka, to wszystko -
zaprotestował. Raptem jego spojrzenie powędrowało do drzwi, a
twarz rozjaśnił uśmiech.
Do pokoju weszła elegancka i atrakcyjna kobieta. Miała już
sporo ponad pięćdziesiąt lat, uduchowioną twarz i spokojne
niebieskie oczy.
- Cześć, pani Wilson - powitała ją radośnie Cassie. - Przyszła
pani odwiedzić dziadka?
- Cześć! Chciałam go trochę podtrzymać na duchu. -
Pochyliła się i cmoknęła Bustera w policzek.
- Tatusiu, pani Wilson jest po prostu... Jake objął ją mocno i
dłonią zasłonił jej usta.
Potem przykucnął, by jej coś wytłumaczyć na ucho. Oczy
Cassie robiły się coraz większe. W końcu energicznie pokiwała
głową. Wtedy ją puścił, a Cassie w zamyśleniu obserwowała
nauczycielkę.
- Pani musi być tą słynną Dani Ross. - Beth uśmiechnęła się
ciepło. - Chyba paliły panią uszy przedwczoraj wieczorem.
Cassie i Buster nie mówili o niczym innym, tylko o nowej
kobiecie w życiu Jake'a.
- Miło mi panią poznać. - Dani była zmieszana.
- Jake opowiadał mi, jak pani świetnie pracuje z dziećmi. Ta
sztuka, którą wystawiacie, bardzo mnie zaciekawiła.
65
- Okazało się, że wymaga więcej pracy, niż myślałam. Może
w przyszłym roku skorzystałabym z pani pomocy. Potrzebny mi
ktoś z takim talentem do szycia kostiumów.
- Przykro mi, ale niestety muszę wracać do Toronto.
- Och, przepraszam. Myślałam, że pani i Jake... To znaczy,
dano mi do zrozumienia... Buster mówił...
- Proszę mnie nie przepraszać. Ja też całkowicie tracę
orientację, gdy jestem z tą trójką. Przyjechałam tylko na krótko.
Jestem... przyjacielem domu.
- Bardzo bliskim przyjacielem - dodał Jake, bezczelnie
puszczając do niej oczko.
- Powinniśmy chyba pójść - powiedziała stanowczo.
- Musimy już spadać? - Cassie spojrzała na Jake'a.
- Iść, nie spadać, kruszynko. Przyjdziemy jutro.
- Do widzenia, dziadku. Szkoda, że nie wracasz z nami. -
Cassie mocno objęła Bustera.
- Ja też żałuję, mileńka. - Pocałował ją w policzek.
- Słuchajcie się Dani, zrozumieliście?
Jake wziął Cassie na barana. Pisnęła z zachwytu i na chwilę
przynajmniej zapomniała o tym, że Buster musi zostać w
szpitalu. Dani ruszyła za nimi do drzwi. Pod wpływem impulsu
cofnęła się, by pocałować Bustera.
- Dbaj o siebie i nie podrywaj pielęgniarek.
- Opiekuj się moim wnukiem, póki tu jestem, dobrze?
- Przyrzekam. - Uścisnęła jego powykręcane reumatyzmem
palce. - Nie martw się o nich.
- Jesteś dobrą kobietą. - Patrzył jej prosto w oczy. - Powinnaś
się zastanowić nad tym, co mówiłem.
- Z uporem trwasz przy swoim. - Pąsowa z zażenowania, Dani
zwróciła się do Beth: - Miło mi było poznać panią. Życzę
sukcesu w dniu premiery.
- Ależ chyba obejrzy pani nasze przedstawienie?
- No, nie wiem, czy...
66
- To już w przyszłym tygodniu. Rozmawiałam z lekarzami.
Pozwolą mi wziąć Bustera na wózku inwalidzkim. Gdyby
jeszcze pani przyszła... - Uśmiech zniknął z jej twarzy. - Cassie
tęskni za matką. Inne dzieci niekiedy dokuczają jej z tego
powodu. Udaje tylko, że ją to nic nie obchodzi. Proszę mnie źle
nie zrozumieć, ale dzięki pani obecności ten wieczór na pewno
utkwiłby jej w pamięci. Niekiedy robię się nachalna. Mam
nadzieję, ze mi pani wybaczy.
- Hej, Dani! Tata ma kupić lody! Chodź szybko! - wołał
Cassie z głębi korytarza.
- Obiecuję, że się postaram. Do jutra, Buster.
- A więc, jak oceniasz sytuację? Ma do niego słabość, czy
nie? - Jake nalał sobie gorącej kawy i przyszedł z kubkiem w
ręku do kuchennego stołu.
- Czy miałbyś coś przeciwko temu, gdyby to była poważna
sprawa? - Dani uniosła głowę znad obieranych kartofli.
- Dlaczego? Oczywiście musielibyśmy wiele zmienić w
naszym życiu, ale Busterowi należy się trochę szczęścia.
- Właściwie to on cię wychował.
- Matka miała szesnaście lat, kiedy mnie urodziła. Czy Buster
powiedział ci, skąd mam takie nazwisko? - Dani pokręciła
przecząco głową. - Mój ojciec pochodził z Montany.
Występował w rodeo, które przyjechało ze Stanów tylko na
weekend. Chyba spotkała go tylko jeden raz. Potem latami
chodziłem na każde rodeo w Cariboo, mając nadzieję, że
spotkam Montanę Jacka. Bezskutecznie. I chyba dobrze się
stało. Wątpię, czy by wpadł w zachwyt, gdyby jakiś chudy
wyrostek podszedł i nazwał go tatusiem.
- A twoja matka?
- Byłem zbyt mały, żeby pamiętać szczegóły. Stosunki
miedzy Busterem i moją matką nie układały się zbyt dobrze.
- Zaśmiał się cicho.
67
- Matka była bardzo do niego podobna. Uparta, zawzięta i
dumna. Pewnego dnia, kiedy miałem już pięć lat, nie
wytrzymała i po prostu poszła sobie.
- Pisała do was?
- Po paru latach Buster dostał list z Los Angeles. Otrzymała
niewielką rólkę w filmie i miała mnie zabrać, gdy tylko coś
zarobi. Sześć miesięcy później policja zawiadomiła nas, że
zginęła w wypadku samochodowym. Buster całkowicie
poświecił się wychowywaniu mnie, jakby chciał odkupić swoje
winy wobec córki.
- Często właśnie w rodzinie sprawiamy sobie nawzajem
najwięcej bólu...
- Twoja rodzina chyba należała do normalnych...
- Tak, jeżeli w ogóle istnieje jakaś norma. Mój ojciec jest
farmerem i zapalonym działaczem politycznym. Zawsze
kandyduje do władz lokalnych. Od czasu do czasu wygrywa.
Matka bardzo interesuje się ekologią. Z dumą wspomina noc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.