[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naszego dziecka.
- Och, wiem - zaśmiała się niepewnie. - Ale
kochanie, ta kanapka jest strasznie krótka!
- Nazwij mnie tak jeszcze - poprosił z zachwytem
i całując Amy raz po raz zaczął powoli
zdejmować z niej ubranie.
- Kochanie... - powtórzyła, nie dając się
zdystansować w rozbieraniu. Zręcznie rozpięła
mu koszulę i z jawnym westchnieniem zachwytu
położyła ręce na szerokiej, ciemno owłosionej
piersi mężczyzny. Teraz już i jej pieszczoty
stawały się gwałtowne. Wreszcie mogła dać upust
tak długo tłumionemu pożądaniu.
- Kochany, ja też cię chcę. Tak bardzo cię chce
Worth!
- Dam ci siebie całego, dam ci teraz, już - szeptał,
gorączkowo szarpiąc się z klamrą u paska. - Tyle
czasu cię nie miałem, Amy!
Objęła go mocno i całowała żarliwie, pozwalając
mu ułożyć się tak, by mógł wreszcie dotrzeć do
źródła rozkoszy. Ich spragnione ciała pamiętały
tamtą noc. Bez najmniejszego wahania, w
doskonałej harmonii zaczęli dążyć do
upragnionego momentu spełnienia.
Worth odchylił głowę do tyłu i roześmiał się na
cały głos, nareszcie szczęśliwy i wyzwolony od
napięcia.
- O, tak, tak, kochana... - szeptał, czując, jak ciało
Amy w ekstazie reaguje na każdy jego ruch.
Dziko, coraz szybciej, gwałtowniej...
- O, Boże, spalasz mnie...! - wykrzyknął.
Chciała powtórzyć mu to samo, ale nie zdążyła.
To stało się nagle, zbyt nagle. Potężniejąca fala
rozkoszy porwała ją i wyrzuciła wysoko, tam
gdzie mieniły się jak w kalejdoskopie wszystkie
kolory tęczy, a potem cisnęła w dół, w odmęt
palących płomieni.
Powoli, bardzo powoli wracała do rzeczywistości.
Worth leżał obok, a bezwładne ciało zdawało się
zapadać w materac. Gładziła go czule po piersi,
unoszonej ciężkim oddechem, wsłuchując się w
łomot serca.
-Worth...
Już uspokojony, uniósł głowę i wpatrzył się w jej
niebieskie, ciągle jeszcze nieprzytomne oczy.
- Och, Amy, wybacz, za bardzo się pospieszyłem.
Wszystko przez to, że tak długo czekałem. Wiesz,
uwielbiam to robić z tobą.- Nagle drgnął,
zaniepokojony. - Czy nie zaszkodziliśmy
dziecku?
- Nie - uśmiechnęła się.
Wyciągnął rękę i lekko pogładził wypukły
brzuszek.
- Ma już dwanaście tygodni, prawda? - zapytał po
chwili, szybko sprawdzając w myśli daty.
- Tak. Jeszcze półtora miesiąca i zacznie się
poruszać - wyjaśniła, z rozbawieniem patrząc na
jego osłupiałą minę.
-Jak to, nie wiedziałeś? One kopią. Na początku
są tylko lekkie tupnięcia, ale potem można nawet
wyczuć maleńkie nóżki i rączki... hej, Worth, co z
tobą? - zawołała z niepokojem, widząc, że ma
błędne spojrzenie.
Nagle wtulił twarz w jej ramię, a z gardła
wydobył mu się krótki szloch.
- Widać krew moich włoskich przodków daje
znać o sobie - mruknął wreszcie, bynajmniej nie
zawstydzony. - Ojcostwo to bardzo emocjonująca
sprawa. A jak pomyślę o maleńkich rączkach i
nóżkach... - Westchnął z zachwytem,
przymykając oczy.
- Więc naprawdę chcesz tego dziecka?
- Tak, Amy. Już kocham je jak szalony.
- Ja też. - Wzruszona przytuliła się do niego.
- Nareszcie będę miała kogo kochać i kogoś, kto
będzie mnie kochał. Rodzice dbali o mnie, ale
byli zbyt zapatrzeni w siebie, by starczyło im
uczucia dla innych.
-Tak, zauważyłem. I sam aż za dobrze wiem, jak
to jest. Jedyną bliską mi osobą była babcia, a
przecież do śmierci Jackiego byłem zawsze na
drugim planie. Westchnął ciężko.
- Była kobieta, która mówiła, że mnie kocha,
tymczasem kochała mój majątek. Tak, moja miła,
zdaje się, że oboje mamy nie najlepsze
doświadczenia z miłością.
Niepewnym ruchem pogładziła jego ciemną
głowę.
- Worth, ja... - zająknęła się, szukając słów.
W napięciu, wstrzymując oddech czekał, co
powie.
- Czy nie miałbyś mi za złe, gdybym... gdybym
pewnego dnia... zakochała się w tobie? - zapytała
wreszcie urywanym głosem.
Worth w zakłopotaniu potarł podbródek. -A
myślisz, że mogłabyś? Przecież byłem dla ciebie
tak okrutny...
-Tylko dlatego, że zraniłam twoją dumę, nawet
nie zdając sobie z tego sprawy - powiedziała
szybko. Zaczęła całować jego twarz, coraz
goręcej, zachłanniej.
- Och, Worth, gdybyś tylko pozwolił mi się
kochać! - wyszeptała.
Usta Wortha w natychmiastowym, odruchu
powędrowały ku wargom dziewczyny. Ten
ogromny mężczyzna drżał jak dziecko. Kiedy
poczuła mokre ślady łez na twarzy, nie była
pewna, czy spłynęły tylko z jej oczu.
- Ja mam ci pozwolić? Boże, ty się jeszcze
pytasz?! Czy nie wiesz, nie widzisz, co czuję? -
mówił gorączkowo, a potem uniósł głowę i
spojrzał jej w oczy tak, że już wiedziała. - Amy,
przecież ja cię kocham! Tak bardzo cię kocham!
Rzucili się sobie w objęcia, pieszcząc się i całując
w absolutnym zachwycie. Długo tłumione
marzenia stały się rzeczywistością. Znikła szara
mgła smutku. Świat odzyskał barwy. Nagle
poczuli, jak bardzo chce im się żyć.
- Teraz chcę się z tobą kochać - szepnęła Amy
łamiącym się głosem. - Teraz, Worth, weź mnie
i zapomnijmy o wszystkim, co było złe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.