[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gretchen posłusznie podążyła w ślad za nim. Uśmiechnęła się,
kiedy odgiął gałęzie, aby ułatwić jej przejście. Przez kilka minut
brnęli w gęstwinie.
Wreszcie przystanął i zmarszczył brwi.
RS
48
- Zabłądziliśmy? - spytała obojętnym tonem.
Przyłożył palec do ust, nakazując milczenie. Nasłuchiwał.
Wietrzyk poruszał liśćmi. Trzeszczała obumierająca gałąz.
Kiedy podmuchy ustały, rozpromienił się. Podjął marsz.
Gretchen deptała mu po piętach.
Po paru minutach znów się zatrzymał. Była pewna, że
zabłądzili.
- Słyszysz? - spytał, zanim zdążyła się odezwać.
Nadstawiła uszu. Czyżby dobiegał do niej szum strumienia?
Lekko zmarszczyła czoło. Mężczyzna uśmiechnął się. Wziął ją
za rękę i poprowadził w stronę polany.
Widok ukwieconej łączki aż zaparł dech w piersiach
Gretchen. Ujrzała kryształowo czyste jeziorko, do którego z
wysokości trzech metrów spływała woda ze strumienia, tworząc
srebrzystą kaskadę.
- Jak pięknie - szepnęła.
- Wracam tu między innymi dlatego, że istnieją takie miejsca
- wyznał jej towarzysz. Zdjął swój plecak i pomógł dziewczynie
uwolnić się od bagażu. Stanął nad brzegiem jeziorka i
wpatrywał się w błyszczącą powierzchnię niczym król robiący
przegląd swoich włości.
Nie odwracając się, rozpiął koszulę i zzuł buty. Gretchen
obserwowała go z tyłu, wiedząc, że tym razem nie zabroni mu
zdjęcia całego ubrania. Nie zachowa się jak wstydliwa panienka.
Nie tutaj. Nie na przepięknej polanie ukrytej przed cywilizacją.
W parę sekund rozebrał się do naga. Nie odwróciła wzroku, a
jej obecność zdawała się mu nie przeszkadzać. Skoczył ze skały
i zanurzył się w wodzie.
Gretchen podeszła do brzegu. Nie spuszczała oczu ze złotego
zwinnego ciała, które dopłynęło do wodospadu i wspięło się na
śliskie kamienie pod pienistą kaskadą. Z początku mężczyzna
skrzywił się nieco, czując lodowaty prysznic, lecz natychmiast
radośnie uniósł ramiona, jak gdyby poddając się pieszczocie
wody.
RS
49
Cudownie zbudowane ciało idealnie pasowało do bajkowego
krajobrazu. Gretchen zapragnęła być wolna jak jej towarzysz.
Chciała stać się częścią dzikiego świata, roztopić w nim.
Palce mimowolnie powędrowały do guzików bluzki. Cisnęła
ją na kamienie. Podobnie szorty, bieliznę i buty. Naga,
odetchnęła głęboko i zanurzyła się w wodzie. Krzyknęła,
zaskoczona. Z zimna zaszczekała zębami i dostała gęsiej skórki.
- Ruszaj się! - dodał jej odwagi mężczyzna i skoczył spod
wodospadu do głębokiej na półtora metra wody. Wypłynął tuż
kolo Gretchen. - Pływaj, to się rozgrzejesz! - zapewnił.
- Nie mogę ruszyć ręką ani nogą! Zamarzłam na kość! -
pisnęła.
Wybuchnął śmiechem. Zanurkował i chwycił ją za stopę.
Straciła równowagę i zanurzyła się pod powierzchnię. Dysząc i
parskając, szybko stanęła na nogi.
- Dosyć żartów, miłośniku natury! Ja naprawdę zamarzam.
- Rozruszaj się.
I zgodnie ze swoją radą pomknął jak burza przez jeziorko,
energicznie młócąc ramionami.
Spróbowała go naśladować i, oczywiście, zaraz zapomniała o
chłodzie. Woda zmywała z niej parudniowe zmęczenie. Mięśnie
odzyskały sprawność, ciało nabrało sprężystości. Nigdy
przedtem nie pływała nago. Była zaskoczona zmysłowością
wody, która obejmowała ją i przepływała między piersiami i
nogami. Dotarła do przeciwległego brzegu i zawróciła. Nagle
poczuła pociągnięcie za warkocz. Gumka zsunęła się z włosów.
Rzuciła się w pogoń. Mokre sploty przylgnęły jej do ramion i
pleców niczym kasztanowa peleryna. Zanim dopłynęła do
brzegu, mężczyzna już wdrapywał się na skały.
Nagle ogarnął ją wstyd. Zanurzyła się w wodzie po szyję. A
on kroczył swobodnie przez łąkę, nie skrywając niczego,
młodzieńczy i wspaniały w blasku słońca. Kiedy wszedł z
powrotem do jeziora, trzymał pęk rumianków. Poprowadził
RS
50
Gretchen w najgłębsze miejsce i stanął do niej twarzą. Po kolei
wtykał kwiaty w jej włosy.
- Co ty robisz? - spytała bez tchu.
- Koronuję cię - odparł cicho. - Jesteś królową lasu.
Kilka kwiatów wyśliznęło się i unosiło teraz na powierzchni
jeziora. Mężczyzna podał Gretchen resztę rumianków. Wzięła
bukiet i zanurzyła twarz w płatkach. Syciła się ich wonią. Czuła
się naprawdę jak leśna bogini. Podniosła wzrok. Nieznajomy
przypatrywał jej się z powagą i tęsknotą w oczach. Chciała mu
podać jeden z kwiatów, lecz chwycił ją za nadgarstek.
Pocałunek rozniecił żar w ciele Gretchen. Mężczyzna
przygarnął ją mocno do siebie. Musnął ustami czoło, nos i dotarł
do warg. Rozchyliła je bez namysłu. Gładził ją po plecach,
przytulał. Aksamitna skóra kobiecych piersi zetknęła się z
szorstkim męskim torsem. Jej brzuch wyczuł budzącą się
męskość.
Wiedziała, co się dzieje i, rzecz niebywała, pragnęła, aby to
się zdarzyło. Może to był sposób na zagłuszenie bólu przeżytego
zawodu miłosnego? Bez zobowiązań, anonimowo, tajemniczo.
Poddała się nastrojowi chwili. Otoczyła ramionami szyję
mężczyzny i odpowiedziała na pocałunek. Nieznajomy napiął
wszystkie mięśnie i westchnął.
- G.S... Kobieto pierwotna, powiedz mi, kim jesteś - szepnął.
Czuła bijące od niego ciepło. Przywarła policzkiem do
smukłej szyi.
- Nie - odrzekła nieubłaganie.
Była świadoma, że ta odmowa może sprawić, że on się
wycofa, a z drugiej strony bała się, aby najdrobniejsza
wzmianka o rzeczywistości nie zniszczyła magii chwili. Jako
Gretchen Sprague nie posunęłaby się tak daleko. Nastąpiłby
koniec wolności, spontaniczności; zaufania.
Niespiesznie gładził jej plecy.
- Skoro nie mogę mieć twojego imienia, wezmę całą resztę -
zdecydował.
RS
51
- Wiem - szepnęła drżącym głosem.
Zamknął jej usta pocałunkiem. Wziął ją na ręce i zaniósł na
kwiecistą łąkę.
RS
52
ROZDZIAA 4
Ułożył ją na ziemi delikatnie jak kruchą porcelanę. Miękki,
aksamitny mech utworzył wygodną poduszkę. Kwiaty nasączyły
swą wonią nagą skórę. Ukląkł przy niej, zasłaniając promienie
zachodzącego słońca. Nie miało to dla Gretchen znaczenia. To
on był jej słońcem, ogrzewającym i oświetlającym ich prywatną
polanę.
Badał dłońmi każdy centymetr jej ciała. Dotknął obojczyków,
powiódł palcami po żebrach, w stronę przełęczy między
pagórkami piersi.
- Czy wiesz, że jesteś piękna? - szepnął
Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Nawet nie
próbowała. Uniosła rękę i przesunęła nią po nie ogolonej
brodzie mężczyzny. Wstrzymał oddech i musnął palcami jej
piersi.
Brodawki stwardniały natychmiast. Gretchen nie spuszczała
wzroku z twarzy mężczyzny. Zanurzyła palce w gęstwinie
jasnych włosów.
Położył się przy niej. Ich usta połączyły się w pocałunku,
języki szukały się wzajemnie. Jedna dłoń nieznajomego sunęła
w dół, ku jej biodru. Poznał krągły kształt i podążył do zródła
rozkoszy. Krzyknęła i wpiła się w muskularne ramiona. Uniosła
biodra, zapraszając do pieszczot.
Sama siebie nie poznawała. Nie była już dawną Gretchen
Sprague. Tamta nigdy nie zachowałaby się w podobny sposób.
Nie wierzyła przecież, że miłość i seks mogą istnieć niezależnie
i nie znała zmysłowego ognia, trawiącego ją teraz w obecności
tego mężczyzny.
- Proszę... - głos Gretchen zabrzmiał obco dla niej samej, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.