[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Naprawdę przeżyłam jedno z TYCH, dzisiaj, prawda?
Wiesz, niektórym kobietom TO się nie zdarza przez całe
życie.
Z czułością pogłaskał ją po głowie.
- Zdecydowanie przeżyłaś jedno z TYCH. Muszę
przyznać, że przyszło ci to nadspodziewanie łatwo.
Zagryzła wargi. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale nie
wiedziała jak.
- Uh, Riley?
- Hm? - Wsparł głowę na jej głowie i głaskał ją po
plecach. Jeszcze jedna pieszczota.
- A... co z tobą? - wydusiła. - Czy nie powinniśmy zrobić
czegoś, żebyś i ty przeżył TO?
Przytuliła się do niego. Na samą myśl, że ona mogłaby
pieścić Rileya, dać mu to, co on dał jej, zrobiło się jej gorąco.
- Czy to niedobry pomysł?
- Nie - rzucił, niemal szorstko. - Nie sądzę, by to w ogóle
był dobry pomysł.
Kiedy znów znalezli się w apartamencie, gdy znowu miała
na sobie sukienkę, Eden odzyskała odwagę. Musiała
dowiedzieć się, dlaczego Riley uważał robienie TEGO z nią
za zły pomysł. Stała przed nim, kołysząc się delikatnie.
- Wytłumacz się - zażądała.
- Już ci powiedziałem - odrzekł twardo. - Nie chcę o tym
rozmawiać.
- Ale ja chcę! Przewrócił oczami.
- I pomyśleć, że uważałem cię za cichą i małomówną.
- Pomóż mi, Rileyu. - Przysiadła na kanapie. - Sytuacja
stała się dla mnie strasznie trudna.
Wcisnął ręce do kieszeni. Napotkał małe pudełeczko z
obrączką.
- Zatem nie mówmy o tym więcej - rzucił. Wyciągnął
pudełko i niecierpliwie obracał w palcach.
- Przecież jeszcze w ogóle nie rozmawialiśmy!
Westchnął.
- Posłuchaj, Eden. Jeśli chcesz znać prawdę, mogę
przyznać, że rzeczywiście zrobiłaś na mnie wrażenie. Jak
mało kto. Ale to nie oznacza, że natychmiast mielibyśmy iść
do łóżka.
Eden zaczerwieniła się.
- Ale... Ale... - Nie była pewna, czy powinna radować się,
czy martwić, że nie chciał kochać się z nią.
- Ale co? - Wbił wzrok w puzderko.
- Mam wrażenie, że byłam trochę... samolubna.
- Nigdy nikomu nie jesteś dłużna seksu - prawie krzyknął.
- Zapamiętaj to raz na zawsze!
- Oczywiście, nie jestem - odparła. Ale przecież pragnęła
podzielić się z nim swoim ciałem. Pragnęła wraz z nim zaznać
tych niewysłowionych rozkoszy.
- Psiakrew! Przecież właściwie nie jesteśmy razem.
Zdumiał ją gniew w jego głosie.
- Wcale nie jesteśmy razem. - Prawie wybiegł z pokoju,
trzasnąwszy drzwiami.
Patrzyła za nim, zdumiona i rozczarowana. Długo
zastanawiała się, o co mu właściwie chodziło. Wreszcie
pojęła. Czyż nie powiedział nie tak dawno, że potrzebuje
prawdziwej kobiety?
Ni to wzdychając, ni to łkając, poszła do sypialni. Nie
chciała płakać. Nie mogła przecież następnego dnia pokazać
wszystkim zapuchniętych oczu. Skoro Riley nie chciał wziąć
jej do łóżka, pozostało jej tylko robić dobrą minę do złej gry.
Drzwi do gabinetu otworzyły się i zamknęły z hukiem.
Riley warknął, nie otwierając oczu. Biurko nie było
najwygodniejszym miejscem do spania. A poza tym był
przekonany, że ledwie zasnął.
- Już dziewiąta - usłyszał głos wspólnika.
- Dziękuję, panie heroldzie.
- Szukałem cię wszędzie.
- No i znalazłeś. Czego chcesz?
- Nadine i Eric wyjeżdżają dzisiaj.
Riley otworzył oczy. Był przekonany, że tamci dwoje
mieli zostać jeszcze jeden, może nawet dwa dni.
- Co powiedziałeś? - rzucił.
- Wyjeżdżają dzisiaj. Są zachwyceni materiałem, który
zebrali, i chcą szybko wracać do redakcji.
Nareszcie jakaś dobra wiadomość! To oznaczało, że i
Eden będzie mogła odjechać jeszcze tego samego dnia. Nie
będzie musiał znosić tortur jej zapachu, dotknięć i szalonych
wizji, które podsuwała mu wyobraznia.
- Eden nie wiedziała, gdzie cię szukać - powiedział
Miguel z wyrzutem. - Czy tak traktuje się żonę?
Riley złapał się za bolącą głowę.
- Przecież wiesz, że ona nie jest moją żoną. Nie mogłaby
być. I nigdy nie będzie. Wiesz, że przyrzekłem sobie już nigdy
nie związać się z nikim.
To właśnie powstrzymało go ostatniej nocy. Gdy
zorientował się, jak ochoczo zareagowała na jego pieszczoty,
jak ufnie padła mu w ramiona, zrozumiał, że nie mógł wziąć
jej do łóżka.
Pochodzili z zupełnie różnych światów. Zasługiwała na
kogoś znacznie lepszego. Na więcej, niż mógł jej ofiarować.
Sięgnął po leżące na biurku puzderko z obrączką.
Otworzył je gwałtownie. Poranne słońce zamigotało na
platynowym cacku. Jakby ktoś nadawał alfabetem Morse' a:
Dobrze postąpiłeś".
- To kiedy wyjeżdżają? - spytał Miguela. - Przyjdę
pożegnać Nadine i Erica z wszelkimi honorami.
- Gdzieś tak po południu. Po ostatniej sesji zdjęciowej. -
Miguel uśmiechnął się szelmowsko.
Zimny dreszcz przebiegł Rileyowi po plecach.
- Po jakiej sesji zdjęciowej? - spytał wolno.
- Ostatnia seria zdjęć młodej pary w podróży poślubnej. -
Miguel wyszczerzył zęby w uśmiechu. - W łóżku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
- Naprawdę przeżyłam jedno z TYCH, dzisiaj, prawda?
Wiesz, niektórym kobietom TO się nie zdarza przez całe
życie.
Z czułością pogłaskał ją po głowie.
- Zdecydowanie przeżyłaś jedno z TYCH. Muszę
przyznać, że przyszło ci to nadspodziewanie łatwo.
Zagryzła wargi. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale nie
wiedziała jak.
- Uh, Riley?
- Hm? - Wsparł głowę na jej głowie i głaskał ją po
plecach. Jeszcze jedna pieszczota.
- A... co z tobą? - wydusiła. - Czy nie powinniśmy zrobić
czegoś, żebyś i ty przeżył TO?
Przytuliła się do niego. Na samą myśl, że ona mogłaby
pieścić Rileya, dać mu to, co on dał jej, zrobiło się jej gorąco.
- Czy to niedobry pomysł?
- Nie - rzucił, niemal szorstko. - Nie sądzę, by to w ogóle
był dobry pomysł.
Kiedy znów znalezli się w apartamencie, gdy znowu miała
na sobie sukienkę, Eden odzyskała odwagę. Musiała
dowiedzieć się, dlaczego Riley uważał robienie TEGO z nią
za zły pomysł. Stała przed nim, kołysząc się delikatnie.
- Wytłumacz się - zażądała.
- Już ci powiedziałem - odrzekł twardo. - Nie chcę o tym
rozmawiać.
- Ale ja chcę! Przewrócił oczami.
- I pomyśleć, że uważałem cię za cichą i małomówną.
- Pomóż mi, Rileyu. - Przysiadła na kanapie. - Sytuacja
stała się dla mnie strasznie trudna.
Wcisnął ręce do kieszeni. Napotkał małe pudełeczko z
obrączką.
- Zatem nie mówmy o tym więcej - rzucił. Wyciągnął
pudełko i niecierpliwie obracał w palcach.
- Przecież jeszcze w ogóle nie rozmawialiśmy!
Westchnął.
- Posłuchaj, Eden. Jeśli chcesz znać prawdę, mogę
przyznać, że rzeczywiście zrobiłaś na mnie wrażenie. Jak
mało kto. Ale to nie oznacza, że natychmiast mielibyśmy iść
do łóżka.
Eden zaczerwieniła się.
- Ale... Ale... - Nie była pewna, czy powinna radować się,
czy martwić, że nie chciał kochać się z nią.
- Ale co? - Wbił wzrok w puzderko.
- Mam wrażenie, że byłam trochę... samolubna.
- Nigdy nikomu nie jesteś dłużna seksu - prawie krzyknął.
- Zapamiętaj to raz na zawsze!
- Oczywiście, nie jestem - odparła. Ale przecież pragnęła
podzielić się z nim swoim ciałem. Pragnęła wraz z nim zaznać
tych niewysłowionych rozkoszy.
- Psiakrew! Przecież właściwie nie jesteśmy razem.
Zdumiał ją gniew w jego głosie.
- Wcale nie jesteśmy razem. - Prawie wybiegł z pokoju,
trzasnąwszy drzwiami.
Patrzyła za nim, zdumiona i rozczarowana. Długo
zastanawiała się, o co mu właściwie chodziło. Wreszcie
pojęła. Czyż nie powiedział nie tak dawno, że potrzebuje
prawdziwej kobiety?
Ni to wzdychając, ni to łkając, poszła do sypialni. Nie
chciała płakać. Nie mogła przecież następnego dnia pokazać
wszystkim zapuchniętych oczu. Skoro Riley nie chciał wziąć
jej do łóżka, pozostało jej tylko robić dobrą minę do złej gry.
Drzwi do gabinetu otworzyły się i zamknęły z hukiem.
Riley warknął, nie otwierając oczu. Biurko nie było
najwygodniejszym miejscem do spania. A poza tym był
przekonany, że ledwie zasnął.
- Już dziewiąta - usłyszał głos wspólnika.
- Dziękuję, panie heroldzie.
- Szukałem cię wszędzie.
- No i znalazłeś. Czego chcesz?
- Nadine i Eric wyjeżdżają dzisiaj.
Riley otworzył oczy. Był przekonany, że tamci dwoje
mieli zostać jeszcze jeden, może nawet dwa dni.
- Co powiedziałeś? - rzucił.
- Wyjeżdżają dzisiaj. Są zachwyceni materiałem, który
zebrali, i chcą szybko wracać do redakcji.
Nareszcie jakaś dobra wiadomość! To oznaczało, że i
Eden będzie mogła odjechać jeszcze tego samego dnia. Nie
będzie musiał znosić tortur jej zapachu, dotknięć i szalonych
wizji, które podsuwała mu wyobraznia.
- Eden nie wiedziała, gdzie cię szukać - powiedział
Miguel z wyrzutem. - Czy tak traktuje się żonę?
Riley złapał się za bolącą głowę.
- Przecież wiesz, że ona nie jest moją żoną. Nie mogłaby
być. I nigdy nie będzie. Wiesz, że przyrzekłem sobie już nigdy
nie związać się z nikim.
To właśnie powstrzymało go ostatniej nocy. Gdy
zorientował się, jak ochoczo zareagowała na jego pieszczoty,
jak ufnie padła mu w ramiona, zrozumiał, że nie mógł wziąć
jej do łóżka.
Pochodzili z zupełnie różnych światów. Zasługiwała na
kogoś znacznie lepszego. Na więcej, niż mógł jej ofiarować.
Sięgnął po leżące na biurku puzderko z obrączką.
Otworzył je gwałtownie. Poranne słońce zamigotało na
platynowym cacku. Jakby ktoś nadawał alfabetem Morse' a:
Dobrze postąpiłeś".
- To kiedy wyjeżdżają? - spytał Miguela. - Przyjdę
pożegnać Nadine i Erica z wszelkimi honorami.
- Gdzieś tak po południu. Po ostatniej sesji zdjęciowej. -
Miguel uśmiechnął się szelmowsko.
Zimny dreszcz przebiegł Rileyowi po plecach.
- Po jakiej sesji zdjęciowej? - spytał wolno.
- Ostatnia seria zdjęć młodej pary w podróży poślubnej. -
Miguel wyszczerzył zęby w uśmiechu. - W łóżku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]