[ Pobierz całość w formacie PDF ]
migotanie świec i jedwabne prześcieradło. Tylko ich ciała i długie, powolne
odkrywanie. Była dysząca przyjemność, gdy zaspokoili ich każdą fantazję.
Dużo, dużo pózniej, Falcon leżał w poprzek łóżka, z głową na jej
kolanach, ciesząc się uczuciem chłodnego powietrza na jego ciele, sposobem w
jaki jej palce bawiły się jego włosami.
- Nie mogę się ruszyć.
Zaśmiała się miękko.
- Nie musisz się ruszać. Lubię to, gdzie jesteś. - Jej oddech zaostrzył się,
uwiązł jej w gardle, kiedy dmuchnął ciepłym powietrzem delikatnie, złośliwie,
po jej udach. Jej całe ciało zacisnęło się w reakcji, tak uwrażliwione przez ich
ciągłe kochanie się, że Sara nie myślała, że kiedykolwiek ochłonie.
- Ahh, ale muszę, moja miłość. Mam naszego wroga do upolowania. Nie
ulega wątpliwości, że jest blisko i jest bardzo niespokojny, by zakończyć pracę i
opuścić te góry. On nie może sobie pozwolić na przeczekanie tutaj swojego
czasu. - Falcon westchnął. - W tej okolicy jest zbyt wielu myśliwych. Będzie
chciał opuścić ją tak szybko, jak to możliwe. Tak długo, jak on żyje, dzieci i ty
nigdy nie będzie bezpieczni. - Odwrócił głowę lekko wirując językiem w małej
pieszczocie po wewnętrznej stronie jej uda. Jego włosy sunęły po jej skórze tak,
że zapulsowała i zapłonęła w reakcji.
- Przestań próbować mnie rozproszyć - powiedziała. Jego ramię było
wokół niej, jego dłoń pokrywała jej pośladki, masując delikatnie, natarczywie.
Było to bardzo rozpraszające, czyniąc ją prawie niezdolną do racjonalnego
myślenia.
- A cały czas myślałam, że to ty rozpraszasz mnie. - Jego głos był
melodyjny z rozbawienia. Celowo prześliznął palcem wzdłuż jej wilgotnego
rdzenia. - Jesteś niesamowicie gorąca, Saro. Czy zostałaś w moim umyśle, gdy
się kochaliśmy? Czy czułaś, jak ciasno byłaś owinięta wokół mnie? Sposób, w
jaki twoje ciało mnie odczuwa, gdy jestem otoczony przez twoje gorąco? Twój
ogień? - Wepchnął w nią dwa palce, w długim, powolnym ruchu. - Sposób, w
jaki twoje mięśnie zaciskają się wokół mnie? - Wypuścił powoli oddech. - Tak.
Właśnie tak. Nie pozostaje nic innego, jak to, w tym świecie. Kocham wszystko
- 109 -
w twoim ciele. Sposób, w jaki patrzysz. - Wycofał palce, przyniósł je do ust. -
Sposób, w jaki smakujesz.
Jej ciało zafalowało do życia, kiedy obserwowała, jak wkłada palce w
usta, jakby pożerając ją od nowa. Uśmiechnął się, wiedząc dokładnie, co jej
robi. Sara zaśmiała się miękko, szczęśliwie, dzwięk beztroski.
- Jeśli będziemy się kochać jeszcze raz, jestem pewna, że rozsypię się na
milion kawałków. A ty, szalony mężczyzno, nie przybierzesz żadnego kształtu,
aby gonić za wampirem, jeśli dotkniesz mnie jeszcze raz. Więc jeśli jesteś na to
zdecydowany, zachowuj się przyzwoicie.
Pocałował wnętrze jej uda.
- Myślałem, że zachowuję się dobrze.
Złapała garść jego włosów.
- To, co myślę to, że potrzebujesz mnie, żeby schwytać wampira.
Przyprowadzić go prosto do ciebie.
Wyprostował się, jego czarne spojrzenie raptem się wyostrzyło.
- Po prostu zostaniesz tutaj, gdzie wiem, że jesteś całkowicie bezpieczna.
- Nie jestem bezpiecznym typem Falcon, myślałam, że teraz to wiesz.
Oczekuję partnerstwa i nie jestem gotowa na mniej - powiedziała stanowczo.
Studiował jej twarz przez dłuższą chwilę, sięgnął śledząc kształt jej piersi,
wysyłając dreszcz przez jej ciało w dotyku lekkim jak piórko.
- Nie chciałbym mniej niż partnerstwo, Saro - odpowiedział szczerze. -
Ale nie rozumiesz w pełni, co się stanie, jeśli coś cię skrzywdzi.
Zaśmiała się z niego, jej oczy nagle zaiskrzyły jak klejnoty.
- Nie sądzę, że w pełni rozumiesz, co się stanie, jeśli coś cię skrzywdzi.
- Jestem myśliwym, Saro. Proszę zaufaj mojej opinii w tej sprawie.
- Bardziej niż czemukolwiek ufam twojej opinii, ale jest bardzo stronnicza
w tej chwili, prawda? To sprawia, że nie ma sensu wykorzystać jedynej osoby,
którą przyjdzie szukać na otwartej przestrzeni. Wiesz, że jeśli gonił mnie przez
piętnaście lat, nie ma zamiaru przestać. Falcon - położyła rękę na jego klatce
piersiowej, pochyliła się, żeby pocałować jego podbródek - pokaże się, jeśli
pomyśli, że ma poważną szansę dotarcia do mnie. Jeśli nie użyjesz mnie jako
przynęty, wszyscy nadal będą w niebezpieczeństwie. Nasze dzieci są
przestraszone i pod opieką całkowicie obcego człowieka. Ci ludzie byli dla nas
dobrzy; nie chcemy sprowadzać na nich i na mieszkańców wsi kłopotów. -
Przesunęła dłoń przez swoje krótkie, sobolowe włosy. - Wiem, że mogę
wyprowadzić go na otwartą przestrzeń. Muszę spróbować. Nie mogę być
odpowiedzialna za więcej zgonów. Za każdym razem podąża za mną do miasta i
- 110 -
czytam w prasie o seryjnym mordercy, czuję, jak gdybym go tam doprowadziła.
Pozwól mi to zrobić, Falcon. Nie patrz tak uparcie i przerażająco. Wiem, że
rozumiesz, dlaczego muszę to zrobić.
Twarde rysy Falcona złagodniały powoli. Jego doskonale wyrzezbione
usta wygięły się w uśmiechu. Obramował jej twarz między dłońmi i schylił
głowę, żeby ją pocałować.
- Sara, jesteś geniuszem. - Pocałował ją jeszcze raz. Powoli. Dokładnie. -
To jest dokładnie to, co zrobimy. Użyjemy cię jako przynęty i złapiemy w
pułapkę samego mistrza wampirów.
Podniosła brwi, nie ufając nagłemu uśmiechowi na jego twarzy.
- 111 -
ROZDZIAA 10
ROZDZIAA 10
Sara usiadła na kamieniu, zanurzyła ręce w małej sadzawce z wodą i
spojrzała w nocne niebo. Chmury były ciężkie i ciemne, zamazywały gwiazdy,
ale księżyc wciąż dzielnie próbował świecić. Białe wstęgi mgły zakręcały tu i
tam wzdłuż poszycia lasu, nadając nocy niesamowitego wyglądu. Sowa
siedziała wysoko na gałęzi drzewa po jej lewej stronie, całkowicie nieruchoma i
bardzo świadoma każdego ruchu w lesie. Kilka nietoperzy krążyło po swojej
drodze i ponad ich głowami, rzucały się do złapania nadmiaru owadów
latających w powietrzu. Gryzoń przemknął przez liście, żerując na żywność,
zwracając uwagę sowy.
Sara została przez jakiś czas, po prostu wdychając noc. Jej ulubione
perfumy zmieszały się z jej naturalnym zapachem i dryfowały przez las, tak
więc dzikie zwierzęta były bardzo świadome jej obecności. Sara powoli stanęła i
powędrowała z powrotem w stronę domu. Rzadkie nocne kwiaty zwróciły jej
uwagę i zatrzymała się, by jednego zbadać. Jej świeży zapach zmieszał się z
wonią kwiatu i poniósł się z bryzą, unosząc się przez las i wysoko w drzewach.
Lis powąchał powietrze i zadrżał, przyczajony w gęstych zaroślach w pobliżu
głazu, na którym był człowiek.
Usłyszała delikatny dzwięk w roślinach w pobliżu jej stóp. Sara zastygła
w miejscu, obserwując, jak duży szczur żerował w krzakach bardzo blisko niej.
Zbyt blisko niej. Pomiędzy nią, a domem. Cofnęła się od gryzonia, z powrotem
w kierunku wnętrza lasu. Spojrzała w stronę głazu, oceniając jego wysokość.
Wampiry były jedną rzeczą, szczury całkiem inną. Była nieco przeczulona,
jeżeli chodzi o szczury.
Kiedy Sara zawróciła, mężczyzna stał obserwując ją. Wysoki. Wychudły.
Z szarą skórą i długimi, białymi włosami. Wampir wpatrywał się w nią
zaczerwienionymi oczami. Oczami pełnymi nienawiści i wściekłości. Nie było
fałszywych pozorów przyjazni. Zaciekłą wrogość pokazywał w każdej głębokiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
migotanie świec i jedwabne prześcieradło. Tylko ich ciała i długie, powolne
odkrywanie. Była dysząca przyjemność, gdy zaspokoili ich każdą fantazję.
Dużo, dużo pózniej, Falcon leżał w poprzek łóżka, z głową na jej
kolanach, ciesząc się uczuciem chłodnego powietrza na jego ciele, sposobem w
jaki jej palce bawiły się jego włosami.
- Nie mogę się ruszyć.
Zaśmiała się miękko.
- Nie musisz się ruszać. Lubię to, gdzie jesteś. - Jej oddech zaostrzył się,
uwiązł jej w gardle, kiedy dmuchnął ciepłym powietrzem delikatnie, złośliwie,
po jej udach. Jej całe ciało zacisnęło się w reakcji, tak uwrażliwione przez ich
ciągłe kochanie się, że Sara nie myślała, że kiedykolwiek ochłonie.
- Ahh, ale muszę, moja miłość. Mam naszego wroga do upolowania. Nie
ulega wątpliwości, że jest blisko i jest bardzo niespokojny, by zakończyć pracę i
opuścić te góry. On nie może sobie pozwolić na przeczekanie tutaj swojego
czasu. - Falcon westchnął. - W tej okolicy jest zbyt wielu myśliwych. Będzie
chciał opuścić ją tak szybko, jak to możliwe. Tak długo, jak on żyje, dzieci i ty
nigdy nie będzie bezpieczni. - Odwrócił głowę lekko wirując językiem w małej
pieszczocie po wewnętrznej stronie jej uda. Jego włosy sunęły po jej skórze tak,
że zapulsowała i zapłonęła w reakcji.
- Przestań próbować mnie rozproszyć - powiedziała. Jego ramię było
wokół niej, jego dłoń pokrywała jej pośladki, masując delikatnie, natarczywie.
Było to bardzo rozpraszające, czyniąc ją prawie niezdolną do racjonalnego
myślenia.
- A cały czas myślałam, że to ty rozpraszasz mnie. - Jego głos był
melodyjny z rozbawienia. Celowo prześliznął palcem wzdłuż jej wilgotnego
rdzenia. - Jesteś niesamowicie gorąca, Saro. Czy zostałaś w moim umyśle, gdy
się kochaliśmy? Czy czułaś, jak ciasno byłaś owinięta wokół mnie? Sposób, w
jaki twoje ciało mnie odczuwa, gdy jestem otoczony przez twoje gorąco? Twój
ogień? - Wepchnął w nią dwa palce, w długim, powolnym ruchu. - Sposób, w
jaki twoje mięśnie zaciskają się wokół mnie? - Wypuścił powoli oddech. - Tak.
Właśnie tak. Nie pozostaje nic innego, jak to, w tym świecie. Kocham wszystko
- 109 -
w twoim ciele. Sposób, w jaki patrzysz. - Wycofał palce, przyniósł je do ust. -
Sposób, w jaki smakujesz.
Jej ciało zafalowało do życia, kiedy obserwowała, jak wkłada palce w
usta, jakby pożerając ją od nowa. Uśmiechnął się, wiedząc dokładnie, co jej
robi. Sara zaśmiała się miękko, szczęśliwie, dzwięk beztroski.
- Jeśli będziemy się kochać jeszcze raz, jestem pewna, że rozsypię się na
milion kawałków. A ty, szalony mężczyzno, nie przybierzesz żadnego kształtu,
aby gonić za wampirem, jeśli dotkniesz mnie jeszcze raz. Więc jeśli jesteś na to
zdecydowany, zachowuj się przyzwoicie.
Pocałował wnętrze jej uda.
- Myślałem, że zachowuję się dobrze.
Złapała garść jego włosów.
- To, co myślę to, że potrzebujesz mnie, żeby schwytać wampira.
Przyprowadzić go prosto do ciebie.
Wyprostował się, jego czarne spojrzenie raptem się wyostrzyło.
- Po prostu zostaniesz tutaj, gdzie wiem, że jesteś całkowicie bezpieczna.
- Nie jestem bezpiecznym typem Falcon, myślałam, że teraz to wiesz.
Oczekuję partnerstwa i nie jestem gotowa na mniej - powiedziała stanowczo.
Studiował jej twarz przez dłuższą chwilę, sięgnął śledząc kształt jej piersi,
wysyłając dreszcz przez jej ciało w dotyku lekkim jak piórko.
- Nie chciałbym mniej niż partnerstwo, Saro - odpowiedział szczerze. -
Ale nie rozumiesz w pełni, co się stanie, jeśli coś cię skrzywdzi.
Zaśmiała się z niego, jej oczy nagle zaiskrzyły jak klejnoty.
- Nie sądzę, że w pełni rozumiesz, co się stanie, jeśli coś cię skrzywdzi.
- Jestem myśliwym, Saro. Proszę zaufaj mojej opinii w tej sprawie.
- Bardziej niż czemukolwiek ufam twojej opinii, ale jest bardzo stronnicza
w tej chwili, prawda? To sprawia, że nie ma sensu wykorzystać jedynej osoby,
którą przyjdzie szukać na otwartej przestrzeni. Wiesz, że jeśli gonił mnie przez
piętnaście lat, nie ma zamiaru przestać. Falcon - położyła rękę na jego klatce
piersiowej, pochyliła się, żeby pocałować jego podbródek - pokaże się, jeśli
pomyśli, że ma poważną szansę dotarcia do mnie. Jeśli nie użyjesz mnie jako
przynęty, wszyscy nadal będą w niebezpieczeństwie. Nasze dzieci są
przestraszone i pod opieką całkowicie obcego człowieka. Ci ludzie byli dla nas
dobrzy; nie chcemy sprowadzać na nich i na mieszkańców wsi kłopotów. -
Przesunęła dłoń przez swoje krótkie, sobolowe włosy. - Wiem, że mogę
wyprowadzić go na otwartą przestrzeń. Muszę spróbować. Nie mogę być
odpowiedzialna za więcej zgonów. Za każdym razem podąża za mną do miasta i
- 110 -
czytam w prasie o seryjnym mordercy, czuję, jak gdybym go tam doprowadziła.
Pozwól mi to zrobić, Falcon. Nie patrz tak uparcie i przerażająco. Wiem, że
rozumiesz, dlaczego muszę to zrobić.
Twarde rysy Falcona złagodniały powoli. Jego doskonale wyrzezbione
usta wygięły się w uśmiechu. Obramował jej twarz między dłońmi i schylił
głowę, żeby ją pocałować.
- Sara, jesteś geniuszem. - Pocałował ją jeszcze raz. Powoli. Dokładnie. -
To jest dokładnie to, co zrobimy. Użyjemy cię jako przynęty i złapiemy w
pułapkę samego mistrza wampirów.
Podniosła brwi, nie ufając nagłemu uśmiechowi na jego twarzy.
- 111 -
ROZDZIAA 10
ROZDZIAA 10
Sara usiadła na kamieniu, zanurzyła ręce w małej sadzawce z wodą i
spojrzała w nocne niebo. Chmury były ciężkie i ciemne, zamazywały gwiazdy,
ale księżyc wciąż dzielnie próbował świecić. Białe wstęgi mgły zakręcały tu i
tam wzdłuż poszycia lasu, nadając nocy niesamowitego wyglądu. Sowa
siedziała wysoko na gałęzi drzewa po jej lewej stronie, całkowicie nieruchoma i
bardzo świadoma każdego ruchu w lesie. Kilka nietoperzy krążyło po swojej
drodze i ponad ich głowami, rzucały się do złapania nadmiaru owadów
latających w powietrzu. Gryzoń przemknął przez liście, żerując na żywność,
zwracając uwagę sowy.
Sara została przez jakiś czas, po prostu wdychając noc. Jej ulubione
perfumy zmieszały się z jej naturalnym zapachem i dryfowały przez las, tak
więc dzikie zwierzęta były bardzo świadome jej obecności. Sara powoli stanęła i
powędrowała z powrotem w stronę domu. Rzadkie nocne kwiaty zwróciły jej
uwagę i zatrzymała się, by jednego zbadać. Jej świeży zapach zmieszał się z
wonią kwiatu i poniósł się z bryzą, unosząc się przez las i wysoko w drzewach.
Lis powąchał powietrze i zadrżał, przyczajony w gęstych zaroślach w pobliżu
głazu, na którym był człowiek.
Usłyszała delikatny dzwięk w roślinach w pobliżu jej stóp. Sara zastygła
w miejscu, obserwując, jak duży szczur żerował w krzakach bardzo blisko niej.
Zbyt blisko niej. Pomiędzy nią, a domem. Cofnęła się od gryzonia, z powrotem
w kierunku wnętrza lasu. Spojrzała w stronę głazu, oceniając jego wysokość.
Wampiry były jedną rzeczą, szczury całkiem inną. Była nieco przeczulona,
jeżeli chodzi o szczury.
Kiedy Sara zawróciła, mężczyzna stał obserwując ją. Wysoki. Wychudły.
Z szarą skórą i długimi, białymi włosami. Wampir wpatrywał się w nią
zaczerwienionymi oczami. Oczami pełnymi nienawiści i wściekłości. Nie było
fałszywych pozorów przyjazni. Zaciekłą wrogość pokazywał w każdej głębokiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]