[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lola, Cricket też chce ci coś pokazać, ha, ha, ha! Ich śmiech i ich kroki cichną w
dali korytarza.
Cricket pospiesznie odwraca głowę i wstawia pudełko z jedzeniem do
mikrofalówki.
Dla ciebie mam coś mięsistego zapewniam, bo wstawił danie wegetariańskie.
Wzrusza ramionami z uśmiechem.
Wiem, widziałem.
Też się uśmiecham i siadam na skraju posłania.
Więc co, wy we trójkę pojedziecie do Francji, a ja tu zostanę? I to ma być
sprawiedliwość? marudzę pół żartem, pół serio.
Jedz z nami.
Jasne, moi rodzice już się zgodzą. Prycham pod nosem.
Cricket myśli intensywnie.
No wiesz, Andy uwielbia łyżwiarstwo figurowe. Gdybyś miała darmowy bilet,
może dałby się namówić.
A skąd wezmę darmowy bilet?
Siada koło mnie.
To już zostaw prapraprapradziadkowi Aleksandrowi Bellowi, najbogatszemu
oszustowi świata.
Poważnieję.
Nie mogłabym tego przyjąć.
Trąca moją kowbojkę czubkiem swego buta.
Pomyśl o tym.
Przeszywa mnie dreszcz od tego kontaktu, przez buty. Odpowiadam tym samym. On
też. Mikrofalówka się wyłącza. Cricket waha się, nie wie, czy wstać. Wyciągam rękę,
łapię go za nadgarstek, za gumki i bransoletki.
Nie jestem aż taka głodna mówię.
Patrzy na moją dłoń.
Wsuwam palec pod czerwoną bransoletkę. Muskam skórę po wewnętrznej stronie
nadgarstka. Wstrzymuje oddech. Zamyka oczy. Wplatam palec między jego bransoletki.
Też zamykam oczy. Opadamy na plecy, złączeni dłońmi, i przez kilkanaście minut
leżymy obok siebie.
Gdzie Dustin? pytam w końcu.
Zaraz wróci. Niestety.
Otwieram oczy. Patrzy na mnie. Ciekawe, od jak dawna.
Nie szkodzi zapewniam. Chciałam ci dać zaległy prezent gwiazdkowy.
Pytająco unosi brwi.
Uśmiecham się.
Nie, nie taki prezent. Wysuwam palec z jego nadgarstka, przewracam się na bok,
sięgam po torebkę leżącą na podłodze i buszuję w niej, aż znajduję drobiazg, który
wyjęłam z szuflady w komodzie. Właściwie to taki zaległy prezent urodzinowy.
Jak& jak bardzo zaległy?
Odwracam się do niego.
Daj rękę.
Robi to z uśmiechem.
Pewnie już tego nie pamiętasz, ale dawno, dawno temu było ci to potrzebne.
Kładę mu w dłoni mikroskopijny klucz francuski. Szukałyśmy go z Lindsey wszędzie,
a potem& nie mogłam ci go dać.
Poważnieje.
Lola.
Zamykam jego dłoń na prezencie.
Wyrzuciłam kapsel od ciebie, bo serce mi pękało, ilekroć na niego patrzyłam. Ale
tego nie mogłam. Czekałam dwa i pół roku, żeby ci to dać.
Nie wiem, co powiedzieć szepcze.
Już prawie skończyłam dodaję. Dziękuję, że ty też na mnie czekałeś.
===a1IzADYAMwcwBDcGZFc1UDIHZVRtXmpTYAFjUzEJOAw=
Rozdział 31
W następną sobotę wczesnym rankiem rozlega się dzwonek do drzwi. Budzi mnie,
ale zaraz znowu zasypiam i dziwię się, gdy po chwili ktoś szarpie mnie za ramię.
Musisz zejść na dół mówi Andy. Natychmiast.
Podnoszę się gwałtownie.
Norah? Znowu ją wyrzucili? Już?
Calliope. Nagła sprawa.
Zrywam się z łóżka. Nagła sprawa z Calliope oznacza tylko jedno Cricket.
Wymienialiśmy esemesy, więc wiedziałam, że miał przyjechać do domu, zanim wyjadą
na mistrzostwa kraju. Ale wczoraj w jego pokoju było ciemno i nie wiedziałam, czy
jest w domu. A jeśli coś się stało po drodze?
O Boże, Boże, Boże, Boże. Wkładam kimono i biegnę na dół. Calliope nerwowo
przechadza się po naszym saloniku. Zazwyczaj starannie uczesana, dzisiaj jest
rozczochrana, zapuchnięta, zapłakana.
Co z nim? Co się stało? Gdzie jest?
Zatrzymuje się. Przekrzywia głowę, zbita z tropu.
Ale kto?
Cricket!
Nie. Przytomnieje na moment. Nie chodzi o Cricketa, tylko o mnie. O& to.
Drżącymi rękami podaje mi brązową papierową torbę.
Tak bardzo się cieszę, że to nie on, i tak bardzo jestem przerażona faktem, że w
ogóle o tym pomyślałam, że biorę od niej paczkę nieco za szorstko. Zaglądam do
środka. Pełno w niej strzępków czerwonego tiulu.
I nagle rozumiem. Głośno nabieram tchu.
To twój kostium!
Calliope zalewa się łzami.
Na program dowolny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Lola, Cricket też chce ci coś pokazać, ha, ha, ha! Ich śmiech i ich kroki cichną w
dali korytarza.
Cricket pospiesznie odwraca głowę i wstawia pudełko z jedzeniem do
mikrofalówki.
Dla ciebie mam coś mięsistego zapewniam, bo wstawił danie wegetariańskie.
Wzrusza ramionami z uśmiechem.
Wiem, widziałem.
Też się uśmiecham i siadam na skraju posłania.
Więc co, wy we trójkę pojedziecie do Francji, a ja tu zostanę? I to ma być
sprawiedliwość? marudzę pół żartem, pół serio.
Jedz z nami.
Jasne, moi rodzice już się zgodzą. Prycham pod nosem.
Cricket myśli intensywnie.
No wiesz, Andy uwielbia łyżwiarstwo figurowe. Gdybyś miała darmowy bilet,
może dałby się namówić.
A skąd wezmę darmowy bilet?
Siada koło mnie.
To już zostaw prapraprapradziadkowi Aleksandrowi Bellowi, najbogatszemu
oszustowi świata.
Poważnieję.
Nie mogłabym tego przyjąć.
Trąca moją kowbojkę czubkiem swego buta.
Pomyśl o tym.
Przeszywa mnie dreszcz od tego kontaktu, przez buty. Odpowiadam tym samym. On
też. Mikrofalówka się wyłącza. Cricket waha się, nie wie, czy wstać. Wyciągam rękę,
łapię go za nadgarstek, za gumki i bransoletki.
Nie jestem aż taka głodna mówię.
Patrzy na moją dłoń.
Wsuwam palec pod czerwoną bransoletkę. Muskam skórę po wewnętrznej stronie
nadgarstka. Wstrzymuje oddech. Zamyka oczy. Wplatam palec między jego bransoletki.
Też zamykam oczy. Opadamy na plecy, złączeni dłońmi, i przez kilkanaście minut
leżymy obok siebie.
Gdzie Dustin? pytam w końcu.
Zaraz wróci. Niestety.
Otwieram oczy. Patrzy na mnie. Ciekawe, od jak dawna.
Nie szkodzi zapewniam. Chciałam ci dać zaległy prezent gwiazdkowy.
Pytająco unosi brwi.
Uśmiecham się.
Nie, nie taki prezent. Wysuwam palec z jego nadgarstka, przewracam się na bok,
sięgam po torebkę leżącą na podłodze i buszuję w niej, aż znajduję drobiazg, który
wyjęłam z szuflady w komodzie. Właściwie to taki zaległy prezent urodzinowy.
Jak& jak bardzo zaległy?
Odwracam się do niego.
Daj rękę.
Robi to z uśmiechem.
Pewnie już tego nie pamiętasz, ale dawno, dawno temu było ci to potrzebne.
Kładę mu w dłoni mikroskopijny klucz francuski. Szukałyśmy go z Lindsey wszędzie,
a potem& nie mogłam ci go dać.
Poważnieje.
Lola.
Zamykam jego dłoń na prezencie.
Wyrzuciłam kapsel od ciebie, bo serce mi pękało, ilekroć na niego patrzyłam. Ale
tego nie mogłam. Czekałam dwa i pół roku, żeby ci to dać.
Nie wiem, co powiedzieć szepcze.
Już prawie skończyłam dodaję. Dziękuję, że ty też na mnie czekałeś.
===a1IzADYAMwcwBDcGZFc1UDIHZVRtXmpTYAFjUzEJOAw=
Rozdział 31
W następną sobotę wczesnym rankiem rozlega się dzwonek do drzwi. Budzi mnie,
ale zaraz znowu zasypiam i dziwię się, gdy po chwili ktoś szarpie mnie za ramię.
Musisz zejść na dół mówi Andy. Natychmiast.
Podnoszę się gwałtownie.
Norah? Znowu ją wyrzucili? Już?
Calliope. Nagła sprawa.
Zrywam się z łóżka. Nagła sprawa z Calliope oznacza tylko jedno Cricket.
Wymienialiśmy esemesy, więc wiedziałam, że miał przyjechać do domu, zanim wyjadą
na mistrzostwa kraju. Ale wczoraj w jego pokoju było ciemno i nie wiedziałam, czy
jest w domu. A jeśli coś się stało po drodze?
O Boże, Boże, Boże, Boże. Wkładam kimono i biegnę na dół. Calliope nerwowo
przechadza się po naszym saloniku. Zazwyczaj starannie uczesana, dzisiaj jest
rozczochrana, zapuchnięta, zapłakana.
Co z nim? Co się stało? Gdzie jest?
Zatrzymuje się. Przekrzywia głowę, zbita z tropu.
Ale kto?
Cricket!
Nie. Przytomnieje na moment. Nie chodzi o Cricketa, tylko o mnie. O& to.
Drżącymi rękami podaje mi brązową papierową torbę.
Tak bardzo się cieszę, że to nie on, i tak bardzo jestem przerażona faktem, że w
ogóle o tym pomyślałam, że biorę od niej paczkę nieco za szorstko. Zaglądam do
środka. Pełno w niej strzępków czerwonego tiulu.
I nagle rozumiem. Głośno nabieram tchu.
To twój kostium!
Calliope zalewa się łzami.
Na program dowolny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]