[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakiÅ› warunek w testamencie dziadka, prawda?
Smoczyca miała dobre informacje. Kto jej powiedział?
- Owszem, taki był warunek. I co z tego?
- Skoro wszedł już pan legalnie w posiadanie spadku, po co
panu żona?
- To pani zdanie.
- To opinia całego miasteczka. Wynne i chłopcy stanowią, zbęd
ne obciążenie.
- Słyszałaś, elfie? - Lekceważąc dobre maniery, Jake oparł nogi
na stoliku do kawy. - Wieść gminna niesie, że zamierzam wyrzucić
cię na śmietnik.
Wynne mruknęła coś niecenzuralnego pod nosem.
- Panie Hondo, bądzmy poważni. - Kitty Marsh rozsiadła się
wygodniej. - Skoro już pański spadek jest bezpieczny, nie musi pan
udawać szczęśliwego małżonka. Wcześniej czy pózniej pozbędzie
się ich pan. Chodzi mi jedynie o to, by opłacało sią panu zrobić to
jak najszybciej.
- Ile? - spytał obcesowo. Wynne aż jęknęła, ale Jake miał
wzrok utkwiony w Kitty. Dawno temu nauczył sią, że nie można
spuszczać z oka jadowitego węża.
- A ile pan sobie życzy? - uśmiechnęła się triumfalnie pani
Marsh.
- Nie wiem. - Potarł szczękę. - Mówiąc szczerze, mam już
więcej pieniędzy, niż zdołam wydać.
- To mogę zaoferować coś innego. - Jej uśmiech stał się pro
wokujÄ…cy. - Jestem otwarta na wszelkie propozycje.
Anula43&Irena
scandalous
- Nie próbuj go uwodzić - warknęła Wynne. - Nie interesują
go mężatki.
- Co najwyżej jedna - uśmiechnął się głupkowato Jake.
- Zatem wracamy do kwestii materialnych.
- Czemu pani chce te dzieci?
- A czemu ludzie chcą mieć diamenty, futra czy nowe samo
chody? - Wzruszyła ramionami. - Macierzyństwo jest czymś pod
świadomym.
Akurat u ciebie. Nie widział jeszcze kobiety mniej nadającej się
na matkÄ™.
- Nic z tego - uciÄ…Å‚ znudzony jej grÄ….
- Ujmijmy to inaczej. - Uśmiech Kitty zmienił się w nieocze
kiwane łzy. - To wszystko, co pozostało mi po moim kochanym
bracie. A skoro nie mogę mieć własnych...
- Przestani -krzyknęła Wynne. -Nigdy nie chciałaś mieć dzie
ci. Twierdziłaś, że ciąża deformuje sylwetkę.
Azy zniknęły równie szybko, jak się pojawiły.
- Nie rozumiesz? Wszystko układa się idealnie. %7ładnej ciąży,
brudnych pieluch i płaczu po nocy. Więc ile? - zwróciła się do
Jake'a.
- Nie handluję dziećmi.
- Chyba pan nie zrozumiał - odezwała się ostrym tonem. - Zro
bię wszystko, by je dostać.
- Brad chce mieć dzieci, prawda? - domyśliła się wreszcie Wynne.
Złość wykrzywiła ładną buzię Kitty.
- Tak, po wielu latach mój mąż się zdecydował i chyba rozgląda
się za jakąś młódką, która obdarzy go potomstwem.
- Jestem wstrząśnięty pani rodzinnymi problemami, ale nic
z tego - roześmiał się Jake.
Z wściekłości pociemniały jej oczy.
- W takim razie posunÄ™ siÄ™ do grozby.
- Doprawdy? - nie przejÄ…Å‚ siÄ™ tym Jake.
Anula43&Irena
scandalous
- Jeśli nie oddacie mi dzieci, pozwę Wynne do sądu.
- Na jakiej podstawie, jeśli wolno spytać?
- Chodzi o bezpieczeństwo dzieci. Najpierw omal nie stratował
ich szalony ogier, potem zetknęły się z jadowitym wężem.
- Skąd wiesz o tym wszystkim? - przeraziła się Wynne.
- Randolf! - odgadł Jake. - Ten sk...
- Do tego należy dodać wulgarne wyrażanie się. Lista zarzutów bę
dzie imponująca. Pozostawiam wam wybór. - Spojrzała na Wynne.
- Albo oddasz dzieci dobrowolnie i pozwolę ci je widywać, albo zmu
sisz mnie do procesu. Wtedy pożegnaj się z nimi na zawsze.
- To żaden wybór - parsknął Jake. - Tylko grozba.
- Właściwie to obietnica, której zamierzam dotrzymać. - Wzię
ła torebkę. - To kończy sprawę. Możecie to przemyśleć, ale nie ma
o czym gadać.
- Nie chce pani zobaczyć bratanków? - zadrwił Jake.
- Po co? Jeszcze siÄ™ ich naoglÄ…dam. Niech siÄ™ pan nie fatyguje,
trafię do wyjścia.
- Nie odmówię sobie tej przyjemności. - Jake zerwał się na nogi.
- Czy to grozba przemocy fizycznej?
- Skądże, jedynie obietnica.
Kitty dostrzegła złamaną rękę Jake'a.
- Skutek bójki? Moja lista wydłuża się z każdą chwilą. Tym
samym rośnie niepokój o bratanków.
Wyszła. Trzask drzwi frontowych powiedział im, że opuściła
dom.
Chłopcy weszli cichutko na schody i schowali się w pokoju.
- Mam świetny pomysł, Chick - uśmiechnął się szelmowsko
Buster. - Jak nas nie znajdzie, to nie będzie mogła nas zabrać. Więc
ukryjemy się, aż wybierze sobie inne dzieciaki.
Chick wyszeptał swoje wątpliwości.
- Tak, na pewno będą się martwić - zastanowił się Buster. - Już
Anula43&Irena
scandalous
wiem, zostawimy im wiadomość, ale nie napiszemy, gdzie się scho
waliśmy.
- I co my teraz zrobimy? - Wynne usiłowała ukryć przerażenie.
- Poczekamy. Nawet jeśli skieruje sprawę do sądu, wątpię,
żeby wygrała. Na przekór lokalnym plotkom, wciąż jesteśmy
razem.
Ale jak długo jeszcze, zastanawiała się Wynne, nie śmiała jednak
zapytać.
- A co z pozostałymi zarzutami?
Jake skrzywił się.
- Przyznaję, że chłopcy mogli mieć kilka nieszkodliwych za
drapań. Jednak, jak sama pani Marsh zauważyła, to jest Teksas.
Każdy chłopiec miał tu przygodę z koniem i natknął się chociaż raz
na grzechotnika. Mam nadzieję, że sędzia nie da się nabrać na jej
zagrywki. Chroń mnie Boże od płaczliwych kobiet.
Wynne zerknęła na dłoń bez obrączki i przygryzła wargę.
Jake podchwycił jej spojrzenie.
- Przepraszam, nie ciebie miałem na myśli. Ty miałaś prawdzi
wy powód. %7łałuję, że jej nie znalazłem.
- To nie twoja wina - szepnęła. - Powinnam dać ją do zmniej
szenia.
- Pojedziemy do miasta i kupię ci inną. To pomogłoby nawet
przekonać panią Marsh... Nie uważasz?
- To nie będzie to samo. - Powstrzymała cisnące się do oczu
łzy. - Tamta obrączka była cząstką Balu Kopciuszka. Nie umiem
tego wyjaśnić.
Jake zamknął oczy. Niczego nie musiała wyjas'niać, rozumiał to
doskonale. Wynne nie zgodzi siÄ™ na innÄ… obrÄ…czkÄ™, a on nie jest
w stanie odzyskać oryginalnej.
Starał się nie myśleć o tym przez resztę popołudnia. Pracował
razem ze swymi ludzmi, narzucajÄ…c sobie ostre tempo.
Anula43&Irena
scandalous
- Robimy fajrant - spytał pod koniec dnia Dusty - czy wymie
rzyłeś sobie za małą karę?
- Coś ci się nie podoba? - Uniósł brew Jake.
- Nie w tym rzecz. - Dusty pokazał na północ. - Każdy, kto nie
pilnuje pogody, szykuje sobie kłopoty.
Jake zerknął na niebo, odłożył narzędzia i poszedł szukać Wy-
nne. Znalazł ją w bibliotece.
- Chodz, pokażę ci błękitny wiatr północny.
- Nawet nie miałam pojęcia, że jest coś takiego.
- To front atmosferyczny. - Zaprowadził ja na ganek i pokazał
c
zbierajÄ…ce siÄ™ nad horyzontem stalowoniebieskie chmury.
- Coś poważnego?
- Owszem, jeśli go zlekceważysz. Nadciąga szybko i wieje
wściekle. W ciągu paru minut potrafi obniżyć temperaturę poniżej
zera. Jeśli dodasz do tego marznącą mżawkę...
- Lepiej powiem chłopcom, żeby ubrali się cieplej.
- Dobrze, zawołaj ich i najpierw coś zjemy.
- Przecież są z tobą - zdumiała się Wynne.
- Nic podobnego.
- Mieli pomóc ci w stodole. Tak powiedział Buster przed wyjściem.
- Kiedy to było?
- Parę godzin temu. Tuż po odjezdzie pani Marsh...
Jake zaklął i popędził do domu. Przesadzając po dwa stopnie
naraz, wpadł do sypialni chłopców. Zanim znalazł lis'cik, wiedział
już, że uciekli. Otwarta szafa, ubranka rozsypane po podłodze,
a przede wszystkim brak fotografii rodziców.
Wynne weszła do sypialni. Znalazła lis'cik na poduszce Bustera
i czytając, zasłoniła ręką drżące usta.
- Znajdziemy ich - pocieszał ją Jake. - Zbiorę ludzi. Nie mogli
daleko uciec.
- Mówiłeś, że front chłodny nadciąga szybko. Ile czasu nam
zostało?
Anula43&Irena
scandalous
- Parę godzin - skłamał bez wahania.
Przeszukanie domu zajęło im pół godziny. Bezskutecznie. Jake
odciÄ…gnÄ…Å‚ na bok Dusty'ego.
- Bierz ludzi i ruszajcie. Ten front nadciąga szybciej, niż się
spodziewałem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
jakiÅ› warunek w testamencie dziadka, prawda?
Smoczyca miała dobre informacje. Kto jej powiedział?
- Owszem, taki był warunek. I co z tego?
- Skoro wszedł już pan legalnie w posiadanie spadku, po co
panu żona?
- To pani zdanie.
- To opinia całego miasteczka. Wynne i chłopcy stanowią, zbęd
ne obciążenie.
- Słyszałaś, elfie? - Lekceważąc dobre maniery, Jake oparł nogi
na stoliku do kawy. - Wieść gminna niesie, że zamierzam wyrzucić
cię na śmietnik.
Wynne mruknęła coś niecenzuralnego pod nosem.
- Panie Hondo, bądzmy poważni. - Kitty Marsh rozsiadła się
wygodniej. - Skoro już pański spadek jest bezpieczny, nie musi pan
udawać szczęśliwego małżonka. Wcześniej czy pózniej pozbędzie
się ich pan. Chodzi mi jedynie o to, by opłacało sią panu zrobić to
jak najszybciej.
- Ile? - spytał obcesowo. Wynne aż jęknęła, ale Jake miał
wzrok utkwiony w Kitty. Dawno temu nauczył sią, że nie można
spuszczać z oka jadowitego węża.
- A ile pan sobie życzy? - uśmiechnęła się triumfalnie pani
Marsh.
- Nie wiem. - Potarł szczękę. - Mówiąc szczerze, mam już
więcej pieniędzy, niż zdołam wydać.
- To mogę zaoferować coś innego. - Jej uśmiech stał się pro
wokujÄ…cy. - Jestem otwarta na wszelkie propozycje.
Anula43&Irena
scandalous
- Nie próbuj go uwodzić - warknęła Wynne. - Nie interesują
go mężatki.
- Co najwyżej jedna - uśmiechnął się głupkowato Jake.
- Zatem wracamy do kwestii materialnych.
- Czemu pani chce te dzieci?
- A czemu ludzie chcą mieć diamenty, futra czy nowe samo
chody? - Wzruszyła ramionami. - Macierzyństwo jest czymś pod
świadomym.
Akurat u ciebie. Nie widział jeszcze kobiety mniej nadającej się
na matkÄ™.
- Nic z tego - uciÄ…Å‚ znudzony jej grÄ….
- Ujmijmy to inaczej. - Uśmiech Kitty zmienił się w nieocze
kiwane łzy. - To wszystko, co pozostało mi po moim kochanym
bracie. A skoro nie mogę mieć własnych...
- Przestani -krzyknęła Wynne. -Nigdy nie chciałaś mieć dzie
ci. Twierdziłaś, że ciąża deformuje sylwetkę.
Azy zniknęły równie szybko, jak się pojawiły.
- Nie rozumiesz? Wszystko układa się idealnie. %7ładnej ciąży,
brudnych pieluch i płaczu po nocy. Więc ile? - zwróciła się do
Jake'a.
- Nie handluję dziećmi.
- Chyba pan nie zrozumiał - odezwała się ostrym tonem. - Zro
bię wszystko, by je dostać.
- Brad chce mieć dzieci, prawda? - domyśliła się wreszcie Wynne.
Złość wykrzywiła ładną buzię Kitty.
- Tak, po wielu latach mój mąż się zdecydował i chyba rozgląda
się za jakąś młódką, która obdarzy go potomstwem.
- Jestem wstrząśnięty pani rodzinnymi problemami, ale nic
z tego - roześmiał się Jake.
Z wściekłości pociemniały jej oczy.
- W takim razie posunÄ™ siÄ™ do grozby.
- Doprawdy? - nie przejÄ…Å‚ siÄ™ tym Jake.
Anula43&Irena
scandalous
- Jeśli nie oddacie mi dzieci, pozwę Wynne do sądu.
- Na jakiej podstawie, jeśli wolno spytać?
- Chodzi o bezpieczeństwo dzieci. Najpierw omal nie stratował
ich szalony ogier, potem zetknęły się z jadowitym wężem.
- Skąd wiesz o tym wszystkim? - przeraziła się Wynne.
- Randolf! - odgadł Jake. - Ten sk...
- Do tego należy dodać wulgarne wyrażanie się. Lista zarzutów bę
dzie imponująca. Pozostawiam wam wybór. - Spojrzała na Wynne.
- Albo oddasz dzieci dobrowolnie i pozwolę ci je widywać, albo zmu
sisz mnie do procesu. Wtedy pożegnaj się z nimi na zawsze.
- To żaden wybór - parsknął Jake. - Tylko grozba.
- Właściwie to obietnica, której zamierzam dotrzymać. - Wzię
ła torebkę. - To kończy sprawę. Możecie to przemyśleć, ale nie ma
o czym gadać.
- Nie chce pani zobaczyć bratanków? - zadrwił Jake.
- Po co? Jeszcze siÄ™ ich naoglÄ…dam. Niech siÄ™ pan nie fatyguje,
trafię do wyjścia.
- Nie odmówię sobie tej przyjemności. - Jake zerwał się na nogi.
- Czy to grozba przemocy fizycznej?
- Skądże, jedynie obietnica.
Kitty dostrzegła złamaną rękę Jake'a.
- Skutek bójki? Moja lista wydłuża się z każdą chwilą. Tym
samym rośnie niepokój o bratanków.
Wyszła. Trzask drzwi frontowych powiedział im, że opuściła
dom.
Chłopcy weszli cichutko na schody i schowali się w pokoju.
- Mam świetny pomysł, Chick - uśmiechnął się szelmowsko
Buster. - Jak nas nie znajdzie, to nie będzie mogła nas zabrać. Więc
ukryjemy się, aż wybierze sobie inne dzieciaki.
Chick wyszeptał swoje wątpliwości.
- Tak, na pewno będą się martwić - zastanowił się Buster. - Już
Anula43&Irena
scandalous
wiem, zostawimy im wiadomość, ale nie napiszemy, gdzie się scho
waliśmy.
- I co my teraz zrobimy? - Wynne usiłowała ukryć przerażenie.
- Poczekamy. Nawet jeśli skieruje sprawę do sądu, wątpię,
żeby wygrała. Na przekór lokalnym plotkom, wciąż jesteśmy
razem.
Ale jak długo jeszcze, zastanawiała się Wynne, nie śmiała jednak
zapytać.
- A co z pozostałymi zarzutami?
Jake skrzywił się.
- Przyznaję, że chłopcy mogli mieć kilka nieszkodliwych za
drapań. Jednak, jak sama pani Marsh zauważyła, to jest Teksas.
Każdy chłopiec miał tu przygodę z koniem i natknął się chociaż raz
na grzechotnika. Mam nadzieję, że sędzia nie da się nabrać na jej
zagrywki. Chroń mnie Boże od płaczliwych kobiet.
Wynne zerknęła na dłoń bez obrączki i przygryzła wargę.
Jake podchwycił jej spojrzenie.
- Przepraszam, nie ciebie miałem na myśli. Ty miałaś prawdzi
wy powód. %7łałuję, że jej nie znalazłem.
- To nie twoja wina - szepnęła. - Powinnam dać ją do zmniej
szenia.
- Pojedziemy do miasta i kupię ci inną. To pomogłoby nawet
przekonać panią Marsh... Nie uważasz?
- To nie będzie to samo. - Powstrzymała cisnące się do oczu
łzy. - Tamta obrączka była cząstką Balu Kopciuszka. Nie umiem
tego wyjaśnić.
Jake zamknął oczy. Niczego nie musiała wyjas'niać, rozumiał to
doskonale. Wynne nie zgodzi siÄ™ na innÄ… obrÄ…czkÄ™, a on nie jest
w stanie odzyskać oryginalnej.
Starał się nie myśleć o tym przez resztę popołudnia. Pracował
razem ze swymi ludzmi, narzucajÄ…c sobie ostre tempo.
Anula43&Irena
scandalous
- Robimy fajrant - spytał pod koniec dnia Dusty - czy wymie
rzyłeś sobie za małą karę?
- Coś ci się nie podoba? - Uniósł brew Jake.
- Nie w tym rzecz. - Dusty pokazał na północ. - Każdy, kto nie
pilnuje pogody, szykuje sobie kłopoty.
Jake zerknął na niebo, odłożył narzędzia i poszedł szukać Wy-
nne. Znalazł ją w bibliotece.
- Chodz, pokażę ci błękitny wiatr północny.
- Nawet nie miałam pojęcia, że jest coś takiego.
- To front atmosferyczny. - Zaprowadził ja na ganek i pokazał
c
zbierajÄ…ce siÄ™ nad horyzontem stalowoniebieskie chmury.
- Coś poważnego?
- Owszem, jeśli go zlekceważysz. Nadciąga szybko i wieje
wściekle. W ciągu paru minut potrafi obniżyć temperaturę poniżej
zera. Jeśli dodasz do tego marznącą mżawkę...
- Lepiej powiem chłopcom, żeby ubrali się cieplej.
- Dobrze, zawołaj ich i najpierw coś zjemy.
- Przecież są z tobą - zdumiała się Wynne.
- Nic podobnego.
- Mieli pomóc ci w stodole. Tak powiedział Buster przed wyjściem.
- Kiedy to było?
- Parę godzin temu. Tuż po odjezdzie pani Marsh...
Jake zaklął i popędził do domu. Przesadzając po dwa stopnie
naraz, wpadł do sypialni chłopców. Zanim znalazł lis'cik, wiedział
już, że uciekli. Otwarta szafa, ubranka rozsypane po podłodze,
a przede wszystkim brak fotografii rodziców.
Wynne weszła do sypialni. Znalazła lis'cik na poduszce Bustera
i czytając, zasłoniła ręką drżące usta.
- Znajdziemy ich - pocieszał ją Jake. - Zbiorę ludzi. Nie mogli
daleko uciec.
- Mówiłeś, że front chłodny nadciąga szybko. Ile czasu nam
zostało?
Anula43&Irena
scandalous
- Parę godzin - skłamał bez wahania.
Przeszukanie domu zajęło im pół godziny. Bezskutecznie. Jake
odciÄ…gnÄ…Å‚ na bok Dusty'ego.
- Bierz ludzi i ruszajcie. Ten front nadciąga szybciej, niż się
spodziewałem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]