[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nic. Miałem męczący dzień.
- Jesteś jakiś obcy.
- Naprawdę?
Spojrzała na niego.
- Cały czas mam wrażenie, że coś przed mną ukrywasz. Masz kogoś innego?
- Co? - Jake nie potrafił ukryć zaskoczenia.
- Spotykasz się z kimś? - powtórzyła sucho, jakby nie była w stanie odgadnąć jego myśli.
- Nie.
- Nie wierzę ci. - Wybijała w niego badawczy wzrok. Nie kłamał, ale bał się, że Sandra wyczuwa
jego niepokój.
- Obiecaj mi coś - poprosiła nagle. - Jeżeli zakochasz się w innej, albo tak ci się będzie wydawało,
daj mi przynajmniej szansę. Będę dla ciebie dobra, bo pasujemy do siebie. Od początku to czułam.
- Sandra, nie spodziewaj się zbyt wiele po tym związku - powiedział spokojnie.
- Nie spodziewam się. Wiem dokładnie, ile mi dałeś. Ale nie skręcaj mnie tak od razu. Tylko o to
cię proszę. - Uśmiechnęła się smutno.
Jake milczał, patrzył na nią i widział kogoś innego: uśmiech Kate i jej usta - pełne, różowe. Takie
jak dawniej, lata, całe wieki temu. Pomyślał o jej wargach i ogarnęła go fala pożądania. Od lat nie
czuł czegoś podobnego! Odetchnął głęboko i powoli wypuścił powietrze. Zaniepokoił się
zmiennością swych reakcji.
- Możesz mi to obiecać? - zapytała Sandra.
Jake nagle zrozumiał, co w stosunku do Sandry Galloway odczuwał Phillip.
- Przyrzekam, że zawsze będę z tobą szczery - odpowiedział.
Jej ciemne oczy świdrowały go bacznie.
- To znaczy, że wszystko w porządku?
Skinął głową.
Miał wrażenie, że chciała powiedzieć coś jeszcze. Jake zgarbił się. Czuł, że jego stosunek do niej
już się zmienił. Ale nie był pewien, czy z winy Katie Tindel, czy tylko jego?
Sandra porzuciła bojowy ton, uspokoiła się i uśmiechnęła do niego.
- A może przestaniemy się spierać i pójdziemy do ciebie?
Jake odmówił zdecydowanie. Miał dziwne wrażenie, że ich związek nagle przestał istnieć.
- Nie dziś. Mam masę roboty i zaległych spraw. Może kiedy indziej...
Z ekspresu płynęła cienka strużka kawy prosto do dzbanka, a urządzenie wydawało niesamowite
dzwięki. O siódmej rano cała kuchnia była rozświetlona letnim słońcem. Kate napełniła filiżankę i
zdziwiona podniosła wzrok, kiedy April stanęła w drzwiach.
- Wstajesz tak wcześnie?
- Kawa - mruknęła April i przeczesała dłonią zmierzwione włosy.
Kate uśmiechnęła się i nalała córce filiżankę. To niesprawiedliwe, że niektórzy tak ładnie wyglądają z
samego rana. Młodość jest niebezpieczna, pomyślała.
- Pojadę z tobą do biura. - April stłumiła ziewnięcie. - Przygotuję się na wtorek.
- Ale zaczynasz dopiero o trzeciej.
- Wiem, ale chcę się przygotować. Pójdziemy razem na zdjęcia Delilah.
Kate zastanowiła się przez chwilę i podniosła filiżankę do ust.
- Tylko nie rób sobie zbyt wielkich nadziei.
- Nie będę. Wiem, że jestem jedną z wielu kandydatek.
- Tylko ci przypominam.
April skrzywiła się i zamyśliła poważnie. Zamarła w bezruchu z filiżanką w ręku, ale nie piła.
Czasami prosiła Kate o kawę, ale jeszcze nie przywykła do picia jej na śniadanie.
- Co jest? - zapytała Kate.
- Nic. - April pokręciła głową i ruszyła z powrotem do swojego pokoju. - Zaraz będę gotowa.
Poczekaj na mnie.
- Przesłuchanie jest dopiero za pięć dni!
-Ale... poczekaj.
Kate westchnęła. Czuła, że szykują się kłopoty. April brała prysznic, a Kate usiadła przy
kuchennym stole i wróciła myślami do wydarzeń poprzedniego wieczoru. Nie spała całą noc. Go-
dzinami przewracała się i wierciła w łóżku i myślała o spotkaniu z Jakiem. Teraz nad ranem
przypomniała sobie wszystko raz jeszcze i zadrżała. Dlaczego nadal wywoływał w niej takie silne
emocje? Dobry Boże, minęło prawie osiemnaście lat! April pojawiła się po chwili ubrana w
wypłowiałe niebieskie dżinsy i jasnożółtą koszulkę. Złote pasma mieniły jej się we włosach.
Usiadła na krześle z drugiej strony stołu.
- Dlaczego masz minę winowajcy? - zapytała zaniepokojona Kate.
April zmarszczyła nos i wyciągnęła portfel, a właściwie małą skórzaną portmonetkę.
- Chodzi o to - powiedziała i rzuciła na stół zwitek pięćdziesiątek.
- O nie - jęknęła Kate.
- Nie mogłam zostawić takiego napiwku - przyznała April. - Zabrałam te pieniądze.
Kate poczuła, jak ogarnia ją wściekłość. Skoczyła na równe nogi i zacisnęła pięści. Potem, jakby
zdając sobie sprawę, jak śmiesznie wygląda, usiadła z powrotem. April otworzyła usta ze
zdumienia.
- Mamo?
- Nie wolno ci brać tych pieniędzy!
- Oddam mu we wtorek.
- Nie! Odłóż je. Słyszysz?
April nie sprzeciwiła się, a Kate trzęsła się jak galareta. Patrzyła na Pieniądze, jakby za chwilę
miały ją poparzyć.
- Mamo? - April odezwała się przerażonym głosem.
- Wszystko w porządku. Po prostu nie chcę... nie chcę nic od tego człowieka.
- Miałam zamiar oddać mu wszystko. Chciałam je zabrać na przesłuchanie, ale mogę odnieść od
razu - powiedziała niepewnie.
- Nie! Nie ma mowy.-Kate wyciągnęła rękę. - To mu się nie spodoba. Specjalnie zostawił forsę na
stole.
- Przykro mi - powiedziała zmartwiona April.
- To nic takiego. Tylko... - Kate nabrała głęboko powietrza. Nie mogła niczego wyjaśnić córce. -
Nie ufam ludziom, którzy mają dużo pieniędzy.
- Na przykład Talbotom.
- Właśnie - przytaknęła Kate. - Jake Talbot specjalnie zostawił te pieniądze na stole. Jest bogaty i
dla niego to tylko kawałki papieru, jak konfetti. Dlatego tak beztrosko nimi rzuca.
- To nie było tak - zaprotestowała April. - Po prostu upuścił je nieświadomie. Nie wiem czemu, ale
był bardzo zmieszany.
- Nie znasz go. - Kate pokręciła przecząco głową.
- Ty też nie - odpowiedziała dziewczyna.
Miała rację. Kate nie znała Jake a. Co znaczyły dziś wspomnienia z czasów szkolnych? %7ładnego.
- Nie mówmy o tym - mruknęła Kate i odsunęła krzesło. - Możemy iść?
April bez słowa wstała. Zasmucona spojrzała jeszcze raz na banknoty na stole. Potem skierowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
- Nic. Miałem męczący dzień.
- Jesteś jakiś obcy.
- Naprawdę?
Spojrzała na niego.
- Cały czas mam wrażenie, że coś przed mną ukrywasz. Masz kogoś innego?
- Co? - Jake nie potrafił ukryć zaskoczenia.
- Spotykasz się z kimś? - powtórzyła sucho, jakby nie była w stanie odgadnąć jego myśli.
- Nie.
- Nie wierzę ci. - Wybijała w niego badawczy wzrok. Nie kłamał, ale bał się, że Sandra wyczuwa
jego niepokój.
- Obiecaj mi coś - poprosiła nagle. - Jeżeli zakochasz się w innej, albo tak ci się będzie wydawało,
daj mi przynajmniej szansę. Będę dla ciebie dobra, bo pasujemy do siebie. Od początku to czułam.
- Sandra, nie spodziewaj się zbyt wiele po tym związku - powiedział spokojnie.
- Nie spodziewam się. Wiem dokładnie, ile mi dałeś. Ale nie skręcaj mnie tak od razu. Tylko o to
cię proszę. - Uśmiechnęła się smutno.
Jake milczał, patrzył na nią i widział kogoś innego: uśmiech Kate i jej usta - pełne, różowe. Takie
jak dawniej, lata, całe wieki temu. Pomyślał o jej wargach i ogarnęła go fala pożądania. Od lat nie
czuł czegoś podobnego! Odetchnął głęboko i powoli wypuścił powietrze. Zaniepokoił się
zmiennością swych reakcji.
- Możesz mi to obiecać? - zapytała Sandra.
Jake nagle zrozumiał, co w stosunku do Sandry Galloway odczuwał Phillip.
- Przyrzekam, że zawsze będę z tobą szczery - odpowiedział.
Jej ciemne oczy świdrowały go bacznie.
- To znaczy, że wszystko w porządku?
Skinął głową.
Miał wrażenie, że chciała powiedzieć coś jeszcze. Jake zgarbił się. Czuł, że jego stosunek do niej
już się zmienił. Ale nie był pewien, czy z winy Katie Tindel, czy tylko jego?
Sandra porzuciła bojowy ton, uspokoiła się i uśmiechnęła do niego.
- A może przestaniemy się spierać i pójdziemy do ciebie?
Jake odmówił zdecydowanie. Miał dziwne wrażenie, że ich związek nagle przestał istnieć.
- Nie dziś. Mam masę roboty i zaległych spraw. Może kiedy indziej...
Z ekspresu płynęła cienka strużka kawy prosto do dzbanka, a urządzenie wydawało niesamowite
dzwięki. O siódmej rano cała kuchnia była rozświetlona letnim słońcem. Kate napełniła filiżankę i
zdziwiona podniosła wzrok, kiedy April stanęła w drzwiach.
- Wstajesz tak wcześnie?
- Kawa - mruknęła April i przeczesała dłonią zmierzwione włosy.
Kate uśmiechnęła się i nalała córce filiżankę. To niesprawiedliwe, że niektórzy tak ładnie wyglądają z
samego rana. Młodość jest niebezpieczna, pomyślała.
- Pojadę z tobą do biura. - April stłumiła ziewnięcie. - Przygotuję się na wtorek.
- Ale zaczynasz dopiero o trzeciej.
- Wiem, ale chcę się przygotować. Pójdziemy razem na zdjęcia Delilah.
Kate zastanowiła się przez chwilę i podniosła filiżankę do ust.
- Tylko nie rób sobie zbyt wielkich nadziei.
- Nie będę. Wiem, że jestem jedną z wielu kandydatek.
- Tylko ci przypominam.
April skrzywiła się i zamyśliła poważnie. Zamarła w bezruchu z filiżanką w ręku, ale nie piła.
Czasami prosiła Kate o kawę, ale jeszcze nie przywykła do picia jej na śniadanie.
- Co jest? - zapytała Kate.
- Nic. - April pokręciła głową i ruszyła z powrotem do swojego pokoju. - Zaraz będę gotowa.
Poczekaj na mnie.
- Przesłuchanie jest dopiero za pięć dni!
-Ale... poczekaj.
Kate westchnęła. Czuła, że szykują się kłopoty. April brała prysznic, a Kate usiadła przy
kuchennym stole i wróciła myślami do wydarzeń poprzedniego wieczoru. Nie spała całą noc. Go-
dzinami przewracała się i wierciła w łóżku i myślała o spotkaniu z Jakiem. Teraz nad ranem
przypomniała sobie wszystko raz jeszcze i zadrżała. Dlaczego nadal wywoływał w niej takie silne
emocje? Dobry Boże, minęło prawie osiemnaście lat! April pojawiła się po chwili ubrana w
wypłowiałe niebieskie dżinsy i jasnożółtą koszulkę. Złote pasma mieniły jej się we włosach.
Usiadła na krześle z drugiej strony stołu.
- Dlaczego masz minę winowajcy? - zapytała zaniepokojona Kate.
April zmarszczyła nos i wyciągnęła portfel, a właściwie małą skórzaną portmonetkę.
- Chodzi o to - powiedziała i rzuciła na stół zwitek pięćdziesiątek.
- O nie - jęknęła Kate.
- Nie mogłam zostawić takiego napiwku - przyznała April. - Zabrałam te pieniądze.
Kate poczuła, jak ogarnia ją wściekłość. Skoczyła na równe nogi i zacisnęła pięści. Potem, jakby
zdając sobie sprawę, jak śmiesznie wygląda, usiadła z powrotem. April otworzyła usta ze
zdumienia.
- Mamo?
- Nie wolno ci brać tych pieniędzy!
- Oddam mu we wtorek.
- Nie! Odłóż je. Słyszysz?
April nie sprzeciwiła się, a Kate trzęsła się jak galareta. Patrzyła na Pieniądze, jakby za chwilę
miały ją poparzyć.
- Mamo? - April odezwała się przerażonym głosem.
- Wszystko w porządku. Po prostu nie chcę... nie chcę nic od tego człowieka.
- Miałam zamiar oddać mu wszystko. Chciałam je zabrać na przesłuchanie, ale mogę odnieść od
razu - powiedziała niepewnie.
- Nie! Nie ma mowy.-Kate wyciągnęła rękę. - To mu się nie spodoba. Specjalnie zostawił forsę na
stole.
- Przykro mi - powiedziała zmartwiona April.
- To nic takiego. Tylko... - Kate nabrała głęboko powietrza. Nie mogła niczego wyjaśnić córce. -
Nie ufam ludziom, którzy mają dużo pieniędzy.
- Na przykład Talbotom.
- Właśnie - przytaknęła Kate. - Jake Talbot specjalnie zostawił te pieniądze na stole. Jest bogaty i
dla niego to tylko kawałki papieru, jak konfetti. Dlatego tak beztrosko nimi rzuca.
- To nie było tak - zaprotestowała April. - Po prostu upuścił je nieświadomie. Nie wiem czemu, ale
był bardzo zmieszany.
- Nie znasz go. - Kate pokręciła przecząco głową.
- Ty też nie - odpowiedziała dziewczyna.
Miała rację. Kate nie znała Jake a. Co znaczyły dziś wspomnienia z czasów szkolnych? %7ładnego.
- Nie mówmy o tym - mruknęła Kate i odsunęła krzesło. - Możemy iść?
April bez słowa wstała. Zasmucona spojrzała jeszcze raz na banknoty na stole. Potem skierowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]