[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewności, Jedi. Bynajmniej. %7łyłem ponad tysiąc lat, ale nadchodzi mój kres. Może
zanim przejdę na kolejny poziom rozwoju, chciałbyś jeszcze zajrzeć do mego
umysłu i przekonać się, czy mówię prawdę?
Tracę chciał coś powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle. Gałąz owinięta wokół
jego nadgarstka zacisnęła się, wbijając się w kość, i okręciła go leniwie.
Pradawne konary zaszeleściły i Tracę poczuł dobywający się z nich zapach,
znacznie gorszy od smrodu oddechu Netiego. W odorze Choroby było coś dogłębnie
złego.
- Kontynuuj - powiedział Neti. Wydawało się, że z niego żartuje. - Zajrzyj do
mojego umysłu, Jedi. Przekonaj się, co tam na ciebie czeka. Spójrz mi w twarz.
Tracę poczuł, jak jego prawą nogę oplata kolejna gałąz. Jednocześnie konar,
który pochwycił jego nadgarstek, zacisnął się i pociągnął mocniej.
Spójrz mi w twarz.
Neti powtórzył swoje słowa, całkowicie porzucając narządy mowy i wykrzykując je
bezpośrednio w umyśle Trace'a.
Spójrz mi w twarz!
Bezradny Tracę poczuł, jak pochłania go grzęzawisko myśli bibliotekarza. Nie
różniło się to wiele od włożenia dłoni w kadz wypełnioną ciepłym, czarnym mułem.
W całkowitej ciemności szukał po omacku jakiegoś punktu zaczepienia, próbując
zrozumieć przypadkowe kształty i wrażenia przepływające obok niego wewnątrz
niezwykłej pamięci Netiego.
I wreszcie ją dostrzegł.
Znalazł się w innej części biblioteki Sithów, gdzie holoksiążki i archiwa były
starannie poukładane. Tracę domyślił się, że widzi to wszystko oczami Netiego,
zanim jeszcze opanowała go Choroba, i dopiero teraz miał okazję w pełni docenić
ogrom kolekcji zgromadzonej przez bibliotekarza - nie zajmowała ona tylko
jednego pomieszczenia, ale i kilka innych sal, rozgałęziających się w kilku
kierunkach. Przez wszystkie te stulecia, gdy Neti brylował jako bibliotekarz
Akademii, gromadzono tu holoksiążki, mapy, nagrania i bardziej efemeryczne
eksponaty.
Tracę przeszukał pomieszczenie swoim wewnętrznym wzrokiem, szukając
jakichkolwiek śladów Hestizo. Szybował nad salą przemieszczając się po niej wraz
z konarami Netiego, by wreszcie skręcić za róg i, minąwszy zacienione wnęki,
pokonać ogromne wejście w kształcie podkowy. Architektura tej sali różniła się
od reszty budowli - porzucała klasztorny charakter na rzecz liczniejszych
zdobień, nasuwając skojarzenie nie z biblioteką a parapetem muru obronnego.
Wijące się, niematerialne gałęzie umysłu Netiego zaprowadziły Tracę'a jeszcze
głębiej, mijając umieszczoną we wnęce galerię, przez balustradę, zatrzymując się
tu i ówdzie w morzu nagromadzonych pism. To moja forteca, odezwał się monotonnym
głosem wewnętrzny głos, mój bastion gromadzonej przez tysiąc lat wiedzy, która
stanie się teraz Paliwem. Tracę usłyszał odbijające się echem w jego głowie,
bezmyślne wezwanie do zrozumienia: Widzisz to, Jedi? Czy rozumiesz, czym jest
paliwo?
Tracę pokiwał głową. Rozumiał. Niech Moc go wspomoże, naprawdę rozumiał. Nie
wiedział, czy naprawdę stał się Netim... ale ich świadomości połączyły się ze
sobą pozwalając doświadczyć czegoś, co wykraczało poza myśl i ekspresję.
rozległy się dziwne dzwięki, spółgłoski zwarto-wybuchowe i syczące, układające
się w skądinąd znane mu imię.
Dail'Liss.
Tracę uświadomił sobie, że tak właśnie nazywa się bibliotekarz, że tak brzmi
jego patronimik, a także, że na jego rodzimej planecie imię to oznacza
miłującego wiedzę" - idealny wybór dla...
Nagle zmieniło się światło.
Wspomnienie stało się jakby bardziej oschłe, szorstkie, surowe: pojawiła się w
nim wyrwa w podłodze prowadząca w bezdenną, szarą otchłań wypełnioną zimnym,
podziemnym powietrzem. Stojąc u jej podnóża, Tracę dostrzegł zakapturzoną postać
pośród stosów gruzów, na którą padał wypełniony drobinami kurzu snop światła.
Fragment muru zapadł się lub został oderwany, odsłaniając teraz wejście do
tajemnej komnaty - ukrytej świątyni Sithów. Okryta peleryną postać o twarzy
Strona 71
joe Schreiber - Czerwone żniwa.txt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
pewności, Jedi. Bynajmniej. %7łyłem ponad tysiąc lat, ale nadchodzi mój kres. Może
zanim przejdę na kolejny poziom rozwoju, chciałbyś jeszcze zajrzeć do mego
umysłu i przekonać się, czy mówię prawdę?
Tracę chciał coś powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle. Gałąz owinięta wokół
jego nadgarstka zacisnęła się, wbijając się w kość, i okręciła go leniwie.
Pradawne konary zaszeleściły i Tracę poczuł dobywający się z nich zapach,
znacznie gorszy od smrodu oddechu Netiego. W odorze Choroby było coś dogłębnie
złego.
- Kontynuuj - powiedział Neti. Wydawało się, że z niego żartuje. - Zajrzyj do
mojego umysłu, Jedi. Przekonaj się, co tam na ciebie czeka. Spójrz mi w twarz.
Tracę poczuł, jak jego prawą nogę oplata kolejna gałąz. Jednocześnie konar,
który pochwycił jego nadgarstek, zacisnął się i pociągnął mocniej.
Spójrz mi w twarz.
Neti powtórzył swoje słowa, całkowicie porzucając narządy mowy i wykrzykując je
bezpośrednio w umyśle Trace'a.
Spójrz mi w twarz!
Bezradny Tracę poczuł, jak pochłania go grzęzawisko myśli bibliotekarza. Nie
różniło się to wiele od włożenia dłoni w kadz wypełnioną ciepłym, czarnym mułem.
W całkowitej ciemności szukał po omacku jakiegoś punktu zaczepienia, próbując
zrozumieć przypadkowe kształty i wrażenia przepływające obok niego wewnątrz
niezwykłej pamięci Netiego.
I wreszcie ją dostrzegł.
Znalazł się w innej części biblioteki Sithów, gdzie holoksiążki i archiwa były
starannie poukładane. Tracę domyślił się, że widzi to wszystko oczami Netiego,
zanim jeszcze opanowała go Choroba, i dopiero teraz miał okazję w pełni docenić
ogrom kolekcji zgromadzonej przez bibliotekarza - nie zajmowała ona tylko
jednego pomieszczenia, ale i kilka innych sal, rozgałęziających się w kilku
kierunkach. Przez wszystkie te stulecia, gdy Neti brylował jako bibliotekarz
Akademii, gromadzono tu holoksiążki, mapy, nagrania i bardziej efemeryczne
eksponaty.
Tracę przeszukał pomieszczenie swoim wewnętrznym wzrokiem, szukając
jakichkolwiek śladów Hestizo. Szybował nad salą przemieszczając się po niej wraz
z konarami Netiego, by wreszcie skręcić za róg i, minąwszy zacienione wnęki,
pokonać ogromne wejście w kształcie podkowy. Architektura tej sali różniła się
od reszty budowli - porzucała klasztorny charakter na rzecz liczniejszych
zdobień, nasuwając skojarzenie nie z biblioteką a parapetem muru obronnego.
Wijące się, niematerialne gałęzie umysłu Netiego zaprowadziły Tracę'a jeszcze
głębiej, mijając umieszczoną we wnęce galerię, przez balustradę, zatrzymując się
tu i ówdzie w morzu nagromadzonych pism. To moja forteca, odezwał się monotonnym
głosem wewnętrzny głos, mój bastion gromadzonej przez tysiąc lat wiedzy, która
stanie się teraz Paliwem. Tracę usłyszał odbijające się echem w jego głowie,
bezmyślne wezwanie do zrozumienia: Widzisz to, Jedi? Czy rozumiesz, czym jest
paliwo?
Tracę pokiwał głową. Rozumiał. Niech Moc go wspomoże, naprawdę rozumiał. Nie
wiedział, czy naprawdę stał się Netim... ale ich świadomości połączyły się ze
sobą pozwalając doświadczyć czegoś, co wykraczało poza myśl i ekspresję.
rozległy się dziwne dzwięki, spółgłoski zwarto-wybuchowe i syczące, układające
się w skądinąd znane mu imię.
Dail'Liss.
Tracę uświadomił sobie, że tak właśnie nazywa się bibliotekarz, że tak brzmi
jego patronimik, a także, że na jego rodzimej planecie imię to oznacza
miłującego wiedzę" - idealny wybór dla...
Nagle zmieniło się światło.
Wspomnienie stało się jakby bardziej oschłe, szorstkie, surowe: pojawiła się w
nim wyrwa w podłodze prowadząca w bezdenną, szarą otchłań wypełnioną zimnym,
podziemnym powietrzem. Stojąc u jej podnóża, Tracę dostrzegł zakapturzoną postać
pośród stosów gruzów, na którą padał wypełniony drobinami kurzu snop światła.
Fragment muru zapadł się lub został oderwany, odsłaniając teraz wejście do
tajemnej komnaty - ukrytej świątyni Sithów. Okryta peleryną postać o twarzy
Strona 71
joe Schreiber - Czerwone żniwa.txt [ Pobierz całość w formacie PDF ]