[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podrzucał dłonią. Należało rzucić tak, by odsłonić jak największą liczbę.
Nawet rodzice zaczęli się temu przyglądać, a w końcu ojciec nie zdzierżył i sam przyłączył
się do zabawy. Rodzina bardzo szybko się zorientowała, że chłopiec nie rozumie ich języka,
ale zdołał zająć rozkapryszone dzieci. I nawet niemowlę zasnęło, może też dzięki niemu?
Jak było, tak było, ale gdy w jakiś czas potem matka rodziny otworzyła koszyk z jedzeniem,
on także został szczodrze poczęstowany chlebem, serem i winem. Wszystkie dzieci dostały
wina. Vetle wprawdzie nie przywykł do takich napitków, ale nie odmówił.
Gdy do przedziału zajrzał konduktor, Vetle uśmiechnął się do niego promiennie, na pół
pijany, i tamten nie zareagował na obecność pośród czeredy czarnowłosych dzieciaków
jasnego blondynka. Tak więc problem biletu rozwiązał się sam, teraz należało jedynie mieć
nadzieję, że rodzina jedzie dostatecznie daleko. Bo gdyby nagle wysiedli zostawiając
Vetlego, konduktor na pewno zacząłby się zastanawiać.
49
Wszystko się jednak ułożyło jak najlepiej, rodzina zamierzała podróżować dalej niż Vetle. On
wysiadł w Avignonie, wyściskany przez wszystkie dzieci i żegnany z płaczem. Kiedy bowiem
Vetle chciał, potrafił być naprawdę ujmujący.
Szczerze mówiąc był dzieckiem ujmującym, sympatyczny i pogodny, żywy i wciąż
roześmiany, ze swymi pszenicznymi włosami i lazurowymi oczyma. Brwi i rzęsy miał ciemne,
niemal brązowe, ale najwspanialsze były jego oślepiająco wprost białe, równe zęby. Nic nie
szkodziło nawet to, że jak na czternastolatka był taki drobny.
Akurat teraz, podczas tej podróży, płynęły z tego wyłącznie korzyści.
W dziesięć dni po opuszczeniu domu Vetle dotarł do małej wioski na granicy Francji i
Hiszpanii. Po hiszpańskiej stronie. Miał bowiem tyle szczęścia, że udało mu się bez
kłopotów przekroczyć granicę.
Znajdował się stosunkowo wysoko nad poziomem morza, ale i tak potężne Pireneje
wznosiły się ponad osadą, powietrze było przyjemne i ciepłe, Vetle czuł się znakomicie. Sam
się dziwił, jak świetnie sobie radzi, nie musiał żebrać i nie głodował.
A najdziwniejsze było to, że prawie nie naruszył swego skromnego kapitału. Wszędzie
spotykał jakichś ludzi, którzy gotowi byli nakarmić, podwiezć lub przenocować tego
cudzoziemskiego chłopca. Gdy było trzeba, Vetle umiał sprawiać wrażenie wzruszająco
bezradnego. Samochodów nie spotykał wiele, bo były trudności z paliwem, ale konne wozy
jezdziły często po górskich drogach. Tyle że posuwały się zazwyczaj okropnie wolno, wolał
więc iść piechotą. Szczęście mu zresztą sprzyjało i spory kawał drogi odbył jeszcze jednym
pociągiem. Podróżował zatem w świetnym humorze.
Wszystko wskazywało na to, że przodkowie postąpili bardzo rozsądnie, wybierając do tego
zadania właśnie Vetlego. Wyglądał na mniej niż te jego czternaście lat, a dziecku nikt
przecież krzywdy nie zrobi.
Tu jednak, w tej pirenejskiej przygranicznej wiosce, przygoda o mało nie skończyła się
tragicznie. Vetle poszedł do miejscowego banku, by wymienić francuskie pieniądze na
pesety. W lokalu znajdował się jakiś drab o nieprzyjemnej powierzchowności i przyglądał się
chłopcu. Stwierdził, że jest on sam, a poza tym nie zna języka, bo położył po prostu swoje
pieniądze na ladzie i bez słowa przyjął od kasjera pesety.
Hiszpanie mają na świecie opinię ludzi dumnych i honorowych, ale wyjątki zdarzają się
przecież wszędzie. A jeśli ktoś długo musi się obywać bez najpotrzebniejszych rzeczy, to
pokusa może się okazać bardzo silna.
Vetle nie zauważył, że mężczyzna wyszedł za nim z banku. Chłopiec krążył potem długo po
uliczkach, nie bardzo wiedząc, dokąd powinien się udać dalej. Z mapy wynikało, że
Hiszpania jest krajem ogromnym, a on powinien ją przebyć całą. Na skos, z północnego
wschodu na południowy zachód. Nie wyglądało to specjalnie zachęcająco.
50
Najlepszym rozwiązaniem w takich sytuacjach jest zawsze pociąg, ale tutaj nie było linii
kolejowej... Wszystko to sprawiało dość beznadziejne wrażenie, a cel zdawał się potwornie
odległy.
W tych rejonach Hiszpanii wszędzie rzucała się w oczy nędza. Była to jednak nędza innego
rodzaju niż straszne tragedie na terenach ogarniętych wojną. Tutaj niedostatek udawało się
przesłonić wspaniałymi kwiatami w skrzynkach na parapetach domów, białym wapnem na
ścianach, a poza tym uśmiechem i radością życia mimo wszystko. Hiszpania była krajem
neutralnym, ale i tu wojenne chmury rzucały grozne cienie, odczuwało się brak niemal
wszystkiego. Cóż to jednak znaczy, skoro słońce świeci, a wokół jest tak pięknie?
Dopóki na ulicach znajdowali się ludzie, Vetle mógł chodzić bezpiecznie. Ponieważ jednak w
tej wiosce nie zdołał się niczego dowiedzieć, musiał wyruszyć w dalszą drogę, zdając się
wyłącznie na intuicję. Czas naglił, Tengel Zły nie może go uprzedzić.
Ruszył zatem drogą w górę, ku Pirenejom.
Liściasty zagajnik prześwietlony słońcem stawał się coraz gęstszy, a Vetle był na drodze
sam. Szedł jak pod dachem pod skalnymi nawisami albo pomiędzy porośniętymi zielenią
górskimi ścianami. W pewnym momencie odwrócił się i z ulgą stwierdził, że podąża za nim
jakiś mężczyzna.
Zatem nie był tak zupełnie samotny.
Vetle nie lubił chodzić. Zajmowało to zbyt wiele czasu. A poza tym w ostatnich dniach odbył
wiele męczących marszów.
Czyżby ten mężczyzna zamierzał go dogonić? Jeśli pragnie towarzystwa, to będzie
zawiedziony, bo przecież Vetle nie zna jego języka.
Wyraznie słyszał kroki tamtego na żółtoczerwonej ziemi. Brzmiały jakoś... groznie? Jakby
nieznajomy przyspieszał, zdecydowanie i coraz bardziej.
Vetle odwrócił się.
A niech to! Obcy szedł wprost na niego z kamieniem w uniesionej ręce i żądzą mordu we
wzroku. Na okamgnienie lęk sparaliżował Vetlego, ale zaraz potem rzucił się w bok i dzięki
temu uniknął ciosu. Napastnik nie miał już kamienia, ale chwycił chłopca za gardło. Obaj
upadli na drogę.
W tej samej chwili Vetle usłyszał jakiś dzwięk.
Taki dzwięk tutaj? Chłopiec wierzgał nogami i krzyczał jak mógł najgłośniej, ale tamten dławił
go coraz bardziej. Starał się, żeby napastnik nie słyszał tego, co on. Ale siły go opuszczały,
tamten dusił bez litości.
51
Mamusiu, tatusiu, jęczało coś w duszy Vetlego. Teraz na waszego nieposłusznego syna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.