[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ruchome punkciki.
- Na Boga, mamy ich...
Usiadł za kierownicą i nacisnął starter. Wóz
szarpnął i ruszył. Pościg nie trwał długo.
Podrzucani do góry i ciskani na boki
pasażerowie samochodu zbliżali się szybko do
małych punkcików. Teraz widać je było
wyrazniej - wysoka postać i obok druga,
niziutka... odległość malała, po chwili zdołali
rozróżnić kobietę prowadzącą dziecko za rękę...
jeszcze bliżej... Tak, dziewczynka w zielonej
sukience w kratkę. Betty.
Z ust pani Sprot wyrwał się zduszony okrzyk.
- Wszystko w porządku, droga pani - powiedział
Bletchley, gładząc jej rękę. - Nie umknie nam.
Pędzili wciąż naprzód. Nagle kobieta obróciła
się i zobaczyła samochód.
Krzyknęła, chwyciła dziecko na ręce i zaczęła
uciekać. Ale nie pobiegła prosto przed siebie
ścieżką, tylko w bok, nad skalne urwisko.
Przejechawszy jeszcze kilka jardów, samochód
zatrzymał się. Droga była tu zbyt wyboista,
ponadto tarasowały ją duże głazy. Pasażerowie
wyskoczyli na ziemię.
Pani Sprot była pierwsza. Jak oszalała rzuciła
się w pogoń za uciekającą kobietą.
Pozostali pobiegli za nią.
Gdy zbliżyli się do uciekającej na odległość
około dwudziestu jardów, kobieta odwróciła się,
osaczona. Stała teraz nad samym brzegiem
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
przepaści. Wydawszy chrapliwy okrzyk,
mocniej przygarnęła dziecko do siebie.
- Wielki Boże, przecież ona chce rzucić małą w
przepaść... - zawołał Haydock.
Kobieta stała przed nimi, przyciskając Betty do
piersi. Dzika nienawiść wykrzywiła jej rysy. Z
ust jej padło długie, chrapliwie brzmiące zdanie,
którego żadne z nich nie zrozumiało. Trzymając
dziecko w ramionach, spoglądała od czasu do
czasu w dół urwiska, oddalonego najwyżej o
jard od jej stóp.
Najwyrazniej groziła, że zrzuci dziecko ze skały.
Stali naprzeciwko niej w osłupieniu, zdjęci
grozą, sparaliżowani lękiem, że jeden
nieopatrzny ruch przyśpieszy katastrofę.
Haydock szarpał kieszeń. Wyciągnął rewolwer
wojskowy.
- Postawić dziecko na ziemi, bo strzelam! -
wrzasnął. Cudzoziemka wybuchnęła śmiechem.
Przygarnęła Betty mocniej do piersi. Dwie
postacie złączyły się w jedną.
- Boję się - wymamrotał Haydock. - Mógłbym
trafić małą.
- Ta kobieta jest obłąkana - rzekł Tomasz. -
Jeszcze sekunda, a skoczy z dzieckiem w
przepaść.
- Boję się strzelać - powtórzył Haydock
bezradnie.
Ale w tej samej chwili huknął strzał. Kobieta
zachwiała się i upadła, nie wypuściwszy Betty z
objęć.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Mężczyzni podbiegli do niej. Pani Sprot
trzymała w ręku dymiący rewolwer. Dygotała
gwałtownie, zrenice miała rozszerzone.
Jak automat przeszła kilka kroków i stanęła.
Tomasz ukląkł przy ciałach. Obrócił je
ostrożnie. Zobaczył twarz kobiety, spostrzegł
niezwykłe, posępne piękno jej rysów. Oczy
otworzyły się, spojrzały na niego i zaszły mgłą.
Westchnąwszy cicho, kobieta umarła,
postrzelona śmiertelnie w głowę.
Mała Betty Sprot nie była raniona.
Oswobodziwszy się z uścisku zabitej, pobiegła
do matki, która stała nieruchomo jak posąg.
Dopiero wtedy pani Sprot wyrwała się z
odrętwienia. Rzuciła rewolwer, padła na kolana
i chwyciła dziecko w objęcia.
- Jest uratowana... uratowana! Betty, moja
Betty! - zawołała. Potem głos jej przeszedł w
szept zduszony grozą. - Czy... czy... ją zabiłam?
- Niech pani o tym nie myśli - powiedziała
stanowczo Tuppence. - Nie wolno. Niech pani
myśli o Betty i zapomni o wszystkim innym. -
Podeszła do mężczyzn.
- Cud, tylko cud - mruknął Haydock. - Sam nie
potrafiłbym tak strzelić. Zresztą nie
przypuszczam, żeby ta kobieta miała
kiedykolwiek rewolwer w ręku... Zwykły
instynkt. Cud, nic innego.
- Bogu dzięki! Jak niewiele brakowało... -
powiedziała Tuppence, spoglądając przez
krawędz prostopadłej skały w dół ku morzu.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Ciałem jej wstrząsnęły dreszcze.
VIII
Postępowanie śledcze w sprawie zabójstwa
cudzoziemki zakończyło się w kilka dni pózniej.
Odroczono rozprawę i w tym czasie policja
ustaliła jej tożsamość. Kobieta nazywała się
Wanda Polońska, była uciekinierką z Polski.
Po dramatycznym zdarzeniu na nadbrzeżnych
skałach odwieziono Betty i na pół omdlałą panią
Sprot do Sans Souci, gdzie bohaterce wieczoru
nie poskąpiono termoforów z gorącą wodą,
wielu filiżanek mocnej herbaty, licznych
objawów ciekawości i w końcu kieliszka whisky.
Komandor Haydock zawiadomił policję, która
pod jego przewodnictwem udała się na miejsce
tragicznego wypadku.
Gdyby nie alarmujące wiadomości wojenne,
krwawy dramat zająłby z pewnością więcej
miejsca na szpaltach gazet. Ale w tych
okolicznościach skończyło się na jednej krótkiej
wzmiance.
Zarówno Tuppence, jak i Tomasz musieli
zeznawać na rozprawie śledczej. Na wypadek,
gdyby jakiś fotoreporter zechciał zrobić zdjęcia
mniej ważnych świadków, biednemu panu
Meadowesowi wpadło coś do oka tak, że musiał
założyć czarną opaskę, bardzo zmieniającą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.