[ Pobierz całość w formacie PDF ]

któregoś z moich panów? Może jestem zdolny kochać jedynie niewolników? Z pewnością
darzyłem porażającą miłością Lexiusa, kiedy chłostałem go w jego komnacie. Teraz
natomiast kochałem gorąco Jerarda. Kochałem go tym mocniej, im bardziej zawzięcie go
biłem. Może tak będzie ze mną już zawsze? Czyżby stało się regułą, że w chwilach, gdy
ulegam duszą, staję się panem?
No dobrze, a Gareth, mój przystojny stajenny i pan? W jego przypadku wszystko odbywało
się inaczej i nie potrafiłem pojąć dlaczego.
Co wieczór spędzał trochę czasu w naszej stajni, szczypał blizny po chłoście na moim ciele i
drażnił je paznokciami, chwalił mnie też za to, czego się nauczyłem lub za to, że dobrze się
spisałem, albo też przekazywał słowa pochwały od wielkodusznych klientów.
Gdy miał wrażenie, że Tristan i ja nie zostaliśmy jakiegoś dnia wychłostani jak należy - a tak
się zazwyczaj zdarzało, kiedy w zaprzęgu nie stanowiliśmy ostatniej pary - kazał nam
wychodzić na podwórze treningowe, obszerny plac naprzeciw stajni, a tam chłostał nas i inne
zaniedbywane koniki, biegnące jeden za drugim wokół niego, dopóki nie uznał, że chłosta już
odniosła zamierzony skutek.
Oporządzaniem Tristana i mnie zajmował się osobiście. Szorował nam zęby, golił nas, mył i
czesał, a także obcinał nam paznokcie, modelował zarost łonowy i wmasowywał w niego
olejek. Olejkiem smarował też sutki, aby zmiękczyć je po zdjęciu klamerek.
Kiedy po raz pierwszy wystawiono nas w dzień targowy do wyścigów, właśnie Gareth
pouczał nas, byśmy nie przejmowali się wrzaskami tłumu, on też zaprzągł nas do małych
rydwanów i przekonywał, że mamy być dumni, gdy staramy się wygrać.
Zawsze był przy nas.
Gdy mieliśmy nosić jakiś nowy rodzaj uprzęży, czasem zakładał ją nam osobiście,
objaśniając, co do czego służy.
Na przykład po upływie czterech miesięcy spędzonych w stajni przyniesiono nam wysokie
obroże, podobne do tych, jakie nosiliśmy w ogrodzie Sułtana. Były na tyle sztywne, że
musieliśmy trzymać głowy uniesione dość wysoko i nie mogliśmy nimi obracać. To właśnie
podobało się Garethowi. Uważał, że takie obroże przydają stylu i zapewniają większą
karność.
W miarę upływu czasu nosiliśmy te obroże coraz częściej. Przez ich boczne pętle
przechodziły lejce od wędzideł, co ułatwiało stangretom pociąganie nas za głowy.
Początkowo skręcanie w lewo lub prawo przychodziło nam w tych obrożach z trudem, ale
dość szybko doszliśmy do wprawy i nie byliśmy w tym gorsi od prawdziwych koni.
W upalne słoneczne dni zakładano nam na oczy klapki, które częściowo osłaniały przed
nadmiernym blaskiem, ale też nie pozwalały widzieć zbyt wiele z tego, co znajdowało się
przed nami. W pewnym sensie klapki przynosiły ulgę, jednak sprawiały, że nasz chód stawał
się bardziej niezdarny, byliśmy bowiem całkowicie zdani na polecenia stangreta.
Ozdobne uprzęże zakładano nam w dni świąteczne i targowe. W rocznicę koronacji królowej
wszystkie koniki otrzymały skórzane fartuchy z ozdobnymi sprzączkami, masywne
medaliony z brązu oraz dzwoneczki; to wszystko ciążyło nam i nie pozwalało zapomnieć, że
jesteśmy niewolnikami - tak jakbyśmy potrzebowali tego przypomnienia.
Jednak, prawdę mówiąc, nasza uprząż była na tyle jednolita, że nawet najmniejsza zmiana
mogła być uznana za rodzaj kary. Za najdrobniejszy przejaw opieszałości albo za dąsy wobec
Garetha musiałem założyć dłuższe i grubsze niż zazwyczaj wędzidło, które zniekształcało mi
usta i w ogóle oszpecało mnie. Wyjątkowo duży i ciężki fallus stosowany był przynajmniej
dwa razy w tygodniu, aby uświadamiać nam, jak wielkie spotyka nas szczęście, gdy przez
resztę dni chodzimy z mniejszymi.
Narowiste, nieobliczalne koniki okrywano często skórzanym kapturem, a w uszy wtykano im
watę. Mając odsłonięte jedynie usta i nosy - dla swobodnego oddechu - kroczyły w ciszy i
wiecznym mroku. Ta metoda zdawała się wpływać korzystnie na stan ich nerwów.
Ja jednak każdorazowo, gdy stosowano wobec mnie taką karę, uważałem ją za całkowicie
demoralizującą. Od rana do wieczora płakałem ze strachu, że nic nie widzę i nic nie słyszę,
skomlałem za najdrobniejszym dotknięciem czyjejś ręki. Myślę, że pozbawiony w ten sposób
wszelkich wrażeń słuchowych i wzrokowych bardziej wyraziście niż kiedykolwiek zdawałem
sobie sprawę z tego, jaki widok przedstawiam sobą.
Z czasem byłem karany coraz rzadziej, przeżywałem za to bardzo ciężko chwile, gdy Gareth,
nie oszczędzając mnie wcale, okazywał swoje rozczarowanie i zniecierpliwienie. Zbyt gorąco
go kochałem  i wiedziałem o tym. Kochałem jego głos, jego sposób bycia, samą cichą
obecność. To z myślą o nim starałem 'się prezentować swoją najlepszą formę, kłusować tak
pięknie, jak tylko potrafię, znosić najsurowsze kary ze szczerą skruchą, okazywać gorliwe
posłuszeństwo i uległość.
Gareth chwalił mnie często za sposób traktowania Jerarda. Nieraz przychodził na dziedziniec [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.