[ Pobierz całość w formacie PDF ]

fonicznych.
Włożył szlafrok i wszedł do sypialni. Spojrzał na Sarę i uśmiechnął się,
czując czysto męską satysfakcję. Spała albo, co bardziej prawdopodobne, czuła
się zanadto skrępowana, by spojrzeć mu w oczy. Tak czy inaczej, była
najpiękniejszą i najbardziej namiętną kochanką, jaką kiedykolwiek miał. Była
też kobietą, która go porzuciła, uświadomił sobie i szybko ruszył do salonu.
Zamówił przez telefon kawę, a potem włączył laptop i zabrał się do
pracy. Po dziesięciu minutach skonstatował jednak, że jedynie wpatruje się
niewidzącym wzrokiem w ekran. Dręczyły go myśli o Sarze.
Przypomniał sobie, co mu niedawno powiedziała o swojej karierze
zawodowej. Nie osiągnęłaby aż tyle bez ciężkiej pracy. A jednak sama
przyznała, że roztrwoniła jego pieniądze na płoche rozrywki.
Coś tu się nie zgadzało...
No dobrze, odeszła z dwustu pięćdziesięcioma tysiącami funtów, które
dla Barberiego były bez znaczenia. Prawdę mówiąc, w ciągu tych lat wydał o
wiele więcej na liczne kochanki. Lecz wówczas uderzył go niemiło sposób,
jakim się posłużyła. Zagroziła jego rodzinie skandalem i oświadczyła, że
55
S
R
powiadomi prasę, iż to Caterina zepchnęła ją ze schodów. Jej zachowanie było
oburzające. Jednak zważywszy, że nosiła jego dziecko, a potem poroniła i w
dodatku straciła rok studiów na uniwersytecie, niewątpliwie należało się jej
nawet więcej pieniędzy, niż zażądała. Starał się zignorować poczucie winy,
jakie wzbudziła w nim ta myśl. W istocie Sara musiała wykazać się godną
podziwu siłą charakteru, by dojść do swej obecnej pozycji zawodowej.
Znów sięgnął po słuchawkę i tym razem zamówił szampan.
Zadumał się nad przeszłością. Kiedy żona go porzuciła, była młodą
dziewczyną, pozbawioną wsparcia rodziny. Nie mógł jej obwiniać o to, że
domagała się pieniędzy, aby móc rozpocząć nowe życie. Postanowił okazać
wielkoduszność, zapomnieć o tym, co było, i świętować ich nowy, dojrzały
związek, wolny od nierozsądnych nadziei i oczekiwań.
Sara powoli otworzyła oczy.
O Boże, co ja zrobiłam! - jęknęła w duchu i naciągnęła prześcieradło, by
ukryć swą nagość. Jak mogła tak łatwo ulec Guidowi? Nigdy w życiu nie czuła
się tak zawstydzona!
Kiedy przed chwilą wyszedł z łazienki, zamknęła oczy, zbyt zakłopotana,
by spojrzeć mu w twarz.
W jego ramionach zapomniała o dziesięciu latach celibatu. Na sam widok
Guida jej serce biło mocniej i nie potrafiła pohamować podniecenia. On jednak
pozostał opanowany. Kochał się z nią z godną podziwu wprawą, lecz ani na
chwilę nie stracił nad sobą kontroli. Dostał to, czego pragnął, a potem wstał z
łóżka i odszedł bez słowa.
Zamrugała gwałtownie, by powstrzymać łzy bólu i gniewu, po czym
usiadła. Nie chciała ponownie zostać jego ofiarą. Włożyła majteczki i
mocowała się z zapięciem biustonosza, jednocześnie szukając wzrokiem
porzuconej na podłodze sukienki.
56
S
R
- Pomóc ci?
Usłyszawszy głos Guida, obejrzała się szybko. Szedł ku niej
uśmiechnięty, niosąc butelkę szampana i dwa kieliszki. Miał na sobie biały
płaszcz kąpielowy sięgający zaledwie do połowy ud i odsłaniający muskularne
nogi.
Pospiesznie odwróciła wzrok.
- Nie potrzebuję twojej pomocy - burknęła.
Ujrzała w jego oczach zmysłowy błysk i oblała się rumieńcem na
wspomnienie ich nagich ciał splecionych w miłosnym uścisku. Zaparło jej
dech w piersi i daremnie usiłowała opanować rozkoszny erotyczny dreszcz.
- To niezbyt gorące powitanie po naszym zbliżeniu - rzucił żartobliwie. -
Ale potrafię temu zaradzić.
Postawił butelkę na nocnym stoliku, ujął Sarę za ramiona i zdjął z niej
koronkowy biustonosz.
- Teraz lepiej - stwierdził, wpatrując się w jej jędrne piersi. - Poprzednio
to była tylko przystawka, a obecnie mam chęć na danie główne. - Spojrzał na
jej oszołomioną, zarumienioną twarz i w jego oczach błysnęło rozbawienie. -
Wyglądasz na zaszokowaną, ale przecież wiesz, że dawniej byłem
nienasycony. Pod tym względem wcale się nie zmieniłem. Zresztą widzę, że ty
również masz na to ochotę. - Uśmiechnął się znacząco, zerkając na jej
nabrzmiałe sutki.
Z przerażeniem uświadomiła sobie, że miał rację. Zasłoniła piersi rękami
i cofnęła się o krok.
Daremne byłoby zaprzeczać, że Guido ją podniecał, jak zawsze. Lecz nie
była już młodziutką łatwowierną idiotką... i dobrze pamiętała, dlaczego się tu
znalazła.
57
S
R
- Jestem teraz znacznie bardziej wymagająca - oznajmiła, gdy wreszcie
odzyskała głos. - I moim ideałem kochanka nie jest mężczyzna, który szan-
tażem zmusza kobietę, by poszła z nim do łóżka.
- Och, daj spokój, Saro. Sama nie wierzysz w to, co mówisz. To tylko
wymówka, abyś nie musiała przyznać, że pragniesz mnie równie mocno, jak ja
ciebie - powiedział.
Wyglądał na bardzo pewnego swego męskiego uroku. Był przekonany, że
wpadnę mu w ramiona jak dojrzała śliwka, pomyślała. No cóż, czeka go
wielkie rozczarowanie.
- Pohamuj swój entuzjazm - rzekła chłodno. - Skoro to nie był szantaż,
wobec tego ufam, że dotrzymasz umowy z Pat i Dave'em. - Zciągnęła z łóżka
prześcieradło i owinęła się nim niczym sarongiem. - Prawda, że tak zrobisz? -
spytała, sardonicznie unosząc brew.
Wielkoduszność Guida rozwiała się bez śladu, gdy uświadomił sobie, że
Sara przypatruje mu się z odrazą i wcale nie przypomina tej zaspokojonej i
wdzięcznej kobiety, którą niedawno zostawił w swym łóżku. Jeszcze przed
chwilą skłonny był wybaczyć jej przeszłość i potraktować ją jak każdą inną
kochankę, lecz teraz wszystko się zmieniło.
- Jesteś bystra i wiesz, że w interesach zawsze trzeba zapewnić sobie
przewagę nad drugą stroną - rzekł gładkim tonem. - Chcę, abyś została moją
kochanką, a z tego, co między nami zaszło, wnoszę, iż nie masz nic przeciwko
temu.
- Zmusiłeś mnie szantażem - odparła bezbarwnym tonem, lecz skrzywiła
się na wspomnienie swego bezwstydnego zachowania.
Powinna była od razu opuścić apartament Guida.  Ale wtedy nie
przeżyłabyś z nim tej cudownej rozkoszy", podszepnął zdradziecki głos.
58
S
R
- Szantaż to takie ordynarne słowo - rzekł kpiąco. - Wolę to nazwać
asekuracją.
Doskonale wiedział, że gdy tylko pocałował Sarę, natychmiast
wywietrzały jej z głowy kłopoty Pat i Dave'a.
Słuchała, napięta jak struna, a on mówił dalej:
- Tak więc proponuję, byśmy związali się ze sobą... powiedzmy na rok. -
Wzruszył ramionami. - Albo na krócej, jeśli ten układ nas znuży. W zamian
gwarantuję, że wynajmę od twoich przyjaciół jacht na dwanaście miesięcy. Co
ty na to?
Powinien cholernie dobrze wiedzieć, co ja na to, pomyślała z gniewem i
goryczą. Ale wymyślanie mu nie miało sensu, jeśli chciała pomóc Smeatonom.
Gdyby chodziło tylko o nich dwoje, może nie przejmowałaby się tak bardzo.
Byli dorośli i potrafili sami się o siebie zatroszczyć. Ale trapiła się też losem
ich jeszcze nienarodzonego dziecka.
Chętnie sama wsparłaby ich finansowo. Choć zarabiała całkiem
przyzwoicie, nie posiadała jednak oszczędności, a oni potrzebowali dużej
sumy.
Nagle uderzyła ją pewna myśl.
- Zaraz, a właściwie skąd wiedziałeś, że Peter Wells wyjechał do
Hongkongu? - zapytała podejrzliwie.
- Jego szef Mark Haniom jest moim partnerem biznesowym - wyjaśnił. -
Zasugerowałem mu, że na Dalekim Wschodzie mógłby znacznie lepiej wy-
korzystać zdolności Wellsa.
- Pozbyłeś się go! - zawołała oburzona.
- Przedstawiasz to tak, jakbym był mafijnym ojcem chrzestnym i
zlikwidował swego przeciwnika - odrzekł rozbawiony. - A ja przecież w istocie
59
S
R
wyświadczyłem temu młodemu człowiekowi przysługę, wspierając jego
karierę.
- I naturalnie działałeś z całkiem niewinnych pobudek? Wcale nie
chciałeś usunąć z drogi mojego... kochanka. - Przez ułamek sekundy zawahała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.