[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrobiliby dla niej wszystko.
Waglin znów słuchał.
- Doceniam to. Ale nie słyszał pan o tym ode mnie. My, starzy, musimy trzymać się razem. Poza
tym muszę dbać o swoją posadę i reputację.
Istota na drugim końcu połączenia mówiła przez chwilę.
~ To może się udać. Powodzenia. I proszę mnie powiadomić, jak to się skończyło.
Rozdział 16
Jako znacznie młodszy człowiek Jadak sporo podróżował, jednak niewiele z jego wypraw mogło
się równać z dwudniowym lotem z Obroa-Skai na Księżyc Przemytników - przez Balmorrę i
Onderon w celu zmylenia ewentualnej pogoni. W jego oczach galaktyka bardzo się zmieniła.
Kiedyś na przykład personel portu kosmicznego na Nar Shaddaa zupełnie nie przejmował się
tym, kto przylatuje na księżyc i w jakim celu. Sześćdziesiąt dwa lata pózniej przybysze rasy
ludzkiej musieli poddawać się skanowaniu siatkówki i całego ciała.
Basic wciąż był dominującym językiem w handlu, jednak dialekty z Zewnętrznych Rubieży
można było usłyszeć równie często co wymowę z Jądra. I, być może wskutek działań Yuuzhan
Vongów podczas ich najazdu na Coruscant, częściej widywało się istoty z odległych systemów
niż ze światów położonych wzdłuż Perlemiańskiego Szlaku Handlowego. Korelian i Wookiech
było niewielu - zajmowali się odbudowywaniem swoich światów i gaszeniem pożarów. Kuata
można było spotkać tylko w pierwszej klasie. Jedi nigdy nie byli częstym widokiem, gdy było ich
dwadzieścia tysięcy. Teraz stanowili podobno t^ rzadkość jak ząb mynocka. Widywało się za to.
i to w niepokojąco dużej liczbie, członków rozmaitych armii, służb bezpieczeństwa i wszelkiej
maści droidy inwigilujące.
Widokiem, który wprawił go w największe zdumienie, był oddział Mandalorian, ubranych w
swoje charakterystyczne ciężkie zbroje, maszerujących po hali kosmoportu, jakby byli panami
świata. W czasach, kiedy Jadak pracował dla Grupy Republiki, była to społeczność niemal
mityczna.
Pod wieloma względami galaktyka wydawała się dziś równie otwarta jak w latach
poprzedzających embargo Federacji Handlowej, nałożone na maleńką planetę Naboo. Podróżnicy
rasy ludzkiej nie musieli się już zastanawiać, czy nie mają do czynienia z agentem wroga, za
każdym razem, gdy spotykali Gossama, Koorivara czy Muuna lub zauważyli grupkę Geonosjan
pędzących do jednego z ich organicznie wyglądających statków. Chociaż... nawet jeśli odległe
systemy gwiezdne były teraz bardziej dostępne, to istoty wszelkich ras wydawały się bardziej
skupione na sobie, bardziej skryte. Była jakaś celowość w ich sposobie mówienia i poruszania
się; sprawiali wrażenie zdeterminowanych. Może to było powodem wzmożonych środków
ostrożności. Obecny reżim chciał, żeby wszyscy maszerowali w jednym rytmie. Zakłóceń z
trudem wywalczonego spokoju, przypadkowych czy zamierzonych, nie tolerowano. Kamery i
skanery, które śledziły ruchy wszystkich żywych istot, zdawały się mówić: Twoje działania są
obserwowane i nie obchodzi nas, że o tym wiesz".
Jadakowi nie podobał się sposób, w jaki uciekł z Aurory. Zawdzięczał Sompie i innym
przynajmniej przedłużenie życia albo nawet ocalenie go, nie mógł jednak wybaczyć tego, jak się
z nim bawili. Wyśledzenie go zapewne nie stanowiłoby większego problemu dla kogoś znającego
się na rzeczy, ale Jadak pomyślał, że element zaskoczenia może dać mu przewagę, a przy
odrobinie szczęścia powinien utrzymać tę przewagę do czasu, kiedy zdobędzie nową tożsamość,
co dawniej na Nar Shaddaa można było załatwić w parę godzin. Nie wiedział jednak, jak jest
teraz.
W porcie kosmicznym na Balmorrze, pod pretekstem chęci obejrzenia swoich nowych nóg na
monitorze, przekupił bothańskiego strażnika, żeby pozwolił mu spojrzeć na swój zeskanowany
obraz. Zwykły czip identyfikacyjny, który wszczepili mu w nadgarstek w Aurorze, był wyraznie
widoczny, ale nic poza tym na ekranie się nie pojawiło. Jeśli Księżyc Przemytników był wciąż
tym samym rajem dla przestępców, jak go zapamiętał, to powinien się także przeskanować pod
kątem czipów lokalizujących.
Jeżeli wystarczy mu kredytów.
Galaktyczna podróż pochłonęła znaczną część z dziesięciu tysięcy, które otrzymał od Core Life.
Jeśli dalej będzie wydawał w tym tempie, to będzie musiał poszukać pracy, zanim trafi na ślad
Gwiezdnego Wysłannika" - zakładając, że statek wciąż jest w jednym kawałku i służy gdzieś
pod czyimś dowództwem.
W bibliotece Aurory wyczytał, że Nar Shaddaa, podobnie jak Obroa-Skai, mocno ucierpiał w
czasie wojny z Yuuzhan Vongami, Obroa-Skai było nawet siedzibą koordynatora wojennego.
Jednak to, co zobaczył i usłyszał po przejściu przez odprawę celną, dodało mu otuchy. Za
sięgającymi od podłogi do sufitu szybami głównego terminalu wyrastały kilometrowe wieże
paliwowe oraz doki, które pamiętał sprzed lat. Smród wszechobecnych zanieczyszczeń
przekraczał możliwości filtrów powietrza w terminalu. A w dodatku Pionowe Miasto wciąż było
najgłośniejszym miejscem w galaktyce. Mieszkańcy księżyca byli tak przyzwyczajeni do
przekrzykiwania warkotu droidów konstrukcyjnych, celowo hałaśliwych ślizgaczy, ryczących [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
zrobiliby dla niej wszystko.
Waglin znów słuchał.
- Doceniam to. Ale nie słyszał pan o tym ode mnie. My, starzy, musimy trzymać się razem. Poza
tym muszę dbać o swoją posadę i reputację.
Istota na drugim końcu połączenia mówiła przez chwilę.
~ To może się udać. Powodzenia. I proszę mnie powiadomić, jak to się skończyło.
Rozdział 16
Jako znacznie młodszy człowiek Jadak sporo podróżował, jednak niewiele z jego wypraw mogło
się równać z dwudniowym lotem z Obroa-Skai na Księżyc Przemytników - przez Balmorrę i
Onderon w celu zmylenia ewentualnej pogoni. W jego oczach galaktyka bardzo się zmieniła.
Kiedyś na przykład personel portu kosmicznego na Nar Shaddaa zupełnie nie przejmował się
tym, kto przylatuje na księżyc i w jakim celu. Sześćdziesiąt dwa lata pózniej przybysze rasy
ludzkiej musieli poddawać się skanowaniu siatkówki i całego ciała.
Basic wciąż był dominującym językiem w handlu, jednak dialekty z Zewnętrznych Rubieży
można było usłyszeć równie często co wymowę z Jądra. I, być może wskutek działań Yuuzhan
Vongów podczas ich najazdu na Coruscant, częściej widywało się istoty z odległych systemów
niż ze światów położonych wzdłuż Perlemiańskiego Szlaku Handlowego. Korelian i Wookiech
było niewielu - zajmowali się odbudowywaniem swoich światów i gaszeniem pożarów. Kuata
można było spotkać tylko w pierwszej klasie. Jedi nigdy nie byli częstym widokiem, gdy było ich
dwadzieścia tysięcy. Teraz stanowili podobno t^ rzadkość jak ząb mynocka. Widywało się za to.
i to w niepokojąco dużej liczbie, członków rozmaitych armii, służb bezpieczeństwa i wszelkiej
maści droidy inwigilujące.
Widokiem, który wprawił go w największe zdumienie, był oddział Mandalorian, ubranych w
swoje charakterystyczne ciężkie zbroje, maszerujących po hali kosmoportu, jakby byli panami
świata. W czasach, kiedy Jadak pracował dla Grupy Republiki, była to społeczność niemal
mityczna.
Pod wieloma względami galaktyka wydawała się dziś równie otwarta jak w latach
poprzedzających embargo Federacji Handlowej, nałożone na maleńką planetę Naboo. Podróżnicy
rasy ludzkiej nie musieli się już zastanawiać, czy nie mają do czynienia z agentem wroga, za
każdym razem, gdy spotykali Gossama, Koorivara czy Muuna lub zauważyli grupkę Geonosjan
pędzących do jednego z ich organicznie wyglądających statków. Chociaż... nawet jeśli odległe
systemy gwiezdne były teraz bardziej dostępne, to istoty wszelkich ras wydawały się bardziej
skupione na sobie, bardziej skryte. Była jakaś celowość w ich sposobie mówienia i poruszania
się; sprawiali wrażenie zdeterminowanych. Może to było powodem wzmożonych środków
ostrożności. Obecny reżim chciał, żeby wszyscy maszerowali w jednym rytmie. Zakłóceń z
trudem wywalczonego spokoju, przypadkowych czy zamierzonych, nie tolerowano. Kamery i
skanery, które śledziły ruchy wszystkich żywych istot, zdawały się mówić: Twoje działania są
obserwowane i nie obchodzi nas, że o tym wiesz".
Jadakowi nie podobał się sposób, w jaki uciekł z Aurory. Zawdzięczał Sompie i innym
przynajmniej przedłużenie życia albo nawet ocalenie go, nie mógł jednak wybaczyć tego, jak się
z nim bawili. Wyśledzenie go zapewne nie stanowiłoby większego problemu dla kogoś znającego
się na rzeczy, ale Jadak pomyślał, że element zaskoczenia może dać mu przewagę, a przy
odrobinie szczęścia powinien utrzymać tę przewagę do czasu, kiedy zdobędzie nową tożsamość,
co dawniej na Nar Shaddaa można było załatwić w parę godzin. Nie wiedział jednak, jak jest
teraz.
W porcie kosmicznym na Balmorrze, pod pretekstem chęci obejrzenia swoich nowych nóg na
monitorze, przekupił bothańskiego strażnika, żeby pozwolił mu spojrzeć na swój zeskanowany
obraz. Zwykły czip identyfikacyjny, który wszczepili mu w nadgarstek w Aurorze, był wyraznie
widoczny, ale nic poza tym na ekranie się nie pojawiło. Jeśli Księżyc Przemytników był wciąż
tym samym rajem dla przestępców, jak go zapamiętał, to powinien się także przeskanować pod
kątem czipów lokalizujących.
Jeżeli wystarczy mu kredytów.
Galaktyczna podróż pochłonęła znaczną część z dziesięciu tysięcy, które otrzymał od Core Life.
Jeśli dalej będzie wydawał w tym tempie, to będzie musiał poszukać pracy, zanim trafi na ślad
Gwiezdnego Wysłannika" - zakładając, że statek wciąż jest w jednym kawałku i służy gdzieś
pod czyimś dowództwem.
W bibliotece Aurory wyczytał, że Nar Shaddaa, podobnie jak Obroa-Skai, mocno ucierpiał w
czasie wojny z Yuuzhan Vongami, Obroa-Skai było nawet siedzibą koordynatora wojennego.
Jednak to, co zobaczył i usłyszał po przejściu przez odprawę celną, dodało mu otuchy. Za
sięgającymi od podłogi do sufitu szybami głównego terminalu wyrastały kilometrowe wieże
paliwowe oraz doki, które pamiętał sprzed lat. Smród wszechobecnych zanieczyszczeń
przekraczał możliwości filtrów powietrza w terminalu. A w dodatku Pionowe Miasto wciąż było
najgłośniejszym miejscem w galaktyce. Mieszkańcy księżyca byli tak przyzwyczajeni do
przekrzykiwania warkotu droidów konstrukcyjnych, celowo hałaśliwych ślizgaczy, ryczących [ Pobierz całość w formacie PDF ]