[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Głuptasku!  rzekł całując ją  Przecie\ ci mówiłem, \e się z tobą o\enię.
 Tak, ale się jeszcze nie o\eniłeś.
 Poczekaj jeszcze rok, a wówczas z pewnością zostaniesz moją \oną. Ale tego napoju
potrzebuję koniecznie ju\ teraz. Prawda, \e mi powiesz, jak się to robi?
 Powiem ci dopiero, jak będziesz moim prawdziwym mę\em.
 Ty mnie nie kochasz  droczył się.
 W to, to ty sam nie wierzysz. Masz przecie\ niezbite dowody, \e cię kocham.
 No, ale przynajmniej gotowy napój dostanę od ciebie? Pomimo, \e mi recepty nie
powiesz?
 Mo\e.
 Jak, dlaczego mo\e?
 Muszę wiedzieć dla kogo on jest.
 Tego nie mogę powiedzieć.
 Tak, to mo\e dla ciebie?
 Nie. Ja przecie\ mam ciebie, a ty nie jesteś tak sroga, bym a\ napoju musiał u\ywać.
 Więc zapewne dla kogoś innego.
 Tak.
 Dla kogo?
 Nie mogę zdradzić nazwiska.
 To nie dostaniesz napoju.
 Jesteś okrutna  mówi ju\ gniewnie.
 To dopiero pierwsza twa prośba, której odmawiam.
 A dlaczego właśnie jej?
 Bo muszę się zastosować do praw panujących wśród Gitanów.
 Ha! A jak ci wymienię nazwisko, to nie zdradzisz go potem nikomu?
 Ale\ absolutnie nie.
 Dobrze, potrzebuję dla samego księcia.
 Dla księcia?  pytała zdziwiona.  Komu ma, być ten napój podany.
 Tego to ju\ nie wiem!
 Rzeczywiście nie wiesz?
 Niestety. Ksią\ę nie chciał mi powiedzieć, a wiesz przecie\, \e takiego wielkiego pana
nie mo\na zmusić do powiedzenia prawdy. Zarba uwierzyła w to kłamstwo, jednak namyślając
się głęboko rzekła:
 Ale ten środek nie działa na zawsze.
 Nie? A na jak długo?
 Na kilka godzin.
 Jak, go się bierze?
 To są bezbarwne krople, ale o ostrym smaku. Bierze się ich pięć do wody, kawy lub
herbaty i za godzinę poczynają działać.
 Więc wystarasz mi się o nie?
 Wystaram.
 Na jutro?
 Jutro ju\?
 Tak jutro. Potrzebuję najpózniej godzinę po zapadnięciu zmroku. Będę mógł je dostać?
 Dobrze, dostaniesz je, ale biada ci je\eli ich sam u\yjesz!
Dotrzymała słowa. Wieczorem, następnego dnia, zaraz po zapadnięciu zmroku zjawiła się w
jego mieszkaniu i wręczyła mu małą flaszeczkę.
 Tu masz!  rzekła.  Są silne i niezawodnie wywrą skutek.
 Ile kosztują?
 Nic.
 Czekaj tu na mnie, zaniosę je prędko księciu.
Wyszedł. Ksią\ę czekał ju\ na niego z największą niecierpliwością.
 Dotrzymałeś słowa?
 Tak jest. Oto napój.
 Dawaj go!
 Czy uda się, jego ksią\ęca wysokość?
 Je\eli tylko środek jest dobry, to się uda. Guwernantka właśnie siedzi teraz w pokoju
muzycznym, więc potrzebuję tylko wskoczyć do jej mieszkania i wlać do mleka, które zawsze
wieczorem pije, parę kropel. Tymczasem staniesz na korytarzu i będziesz uwa\ał, \eby mnie
nie zaskoczyła.
Ohydna zbrodnia udała się tym łotrom. Guwernantka powróciła niedługo do swego
mieszkania i otworzywszy je, nalała sobie szklankę mleka, poczym wypiwszy, poło\yła się
spać.
Ksią\ę udał się tymczasem do ogrodu, by ją podpatrywać. Jak tylko zgasiła światło,
przeczekał godzinkę, po czym podszedł do jej drzwi, otworzył drugim kluczem i zamknął na
powrót. Słyszał jak w drugim pokoju w niespokojnym śnie przewracała się guwernantka na
swoim łó\ku, wzdychając półgłosem. Po cichu wkradł się do środka.
Tymczasem Zarba bawiła ciągle u swego kochanka. Była przyzwyczajona odchodzić
dopiero przed świtem. Gdy więc ju\ poczęło szarzeć, umocowała linkę u okna, po której się
zawsze na dół spuszczała i miała właśnie zamiar go opuścić, gdy ktoś po cichu do drzwi
zapukał!
 Do diabła!  wyszeptał Kortejo.  Kto to mo\e być?
 Mo\e ksią\ę?  rzekła.
 Zapewne.
 Musisz otworzyć.
 Naturalnie, pewnie coś pilnego.
 No to idz, ja tymczasem poczekam.
Kortejo udał się do przedpokoju i po cichu otworzył drzwi i ujrzał księcia bladego jak trup.
 A ty jeszcze się nie& nie poło\yłeś?  rzekł ksią\ę.  Powiadam ci to straszne.
 Co?  spytał rządca z niepokojem.
 Okropne!  powtórzył ksią\ę rzucając się na fotel.
 Jaśnie pan mnie przestraszył, co jest okropne? Co się stało?
 Niech to wszyscy diabli wezmą, tę historię, to dopiero będzie jutro krzyk.
 Ale\ dlaczego? Co nowego?
 Kortejo, co ja zrobiłem?
 Albo ja wiem, nie mam pojęcia o co się rozchodzi. Czy środek zadziałał?
 O, a\ za dobrze, ale potem&
 Potem?
 Potem jak środek przestał działać, wstała z łó\ka i z zimną krwią wbiła sobie nó\ w
piersi.
Kortejo załamał ręce.
 Na Boga, zabiła się?
 Nie, ale pokój cały we krwi. Zemdlała tylko. Sam wyciągnąłem jej nó\ z rany, na
szczęście był to tylko damski, mały no\yk.
 Trzeba zaraz posłać po doktora, panie.
 Tak, bardzo słusznie. Wszystko zaraz by się wydało. Pomyśl o czymś rozsądniejszym.
 A! Ju\ wiem!  zawołał uradowany.
 Co wymyśliłeś?
 Ta Cyganka, która ten napój przyniosła jest jeszcze u mnie. Ona zna się na opatrywaniu
ran. Mam ją zawołać.
 Naturalnie, tylko prędko, raz dwa.
 Zarba!
Zarba, która słyszała całą rozmowę, weszła do pokoju. Ksią\ę, przygotowany na widok
starej, brzydkiej Cyganki, był niezmiernie zdziwiony, zjawieniem się młodego, ładnego
chłopca.
 Kto to& kto to jest?  pytał zmieszany.
 Cyganka  odrzekł Kortejo.
 To przecie\ chłopak  ale zaraz rzucił wzrokiem badawczym musztrując postać i poznał
swój błąd.
 Ach, czy to mo\liwe?  zawołał  To naprawdę dziewczyna. Czy to ta stara Cyganka, o
której mi mówiłeś? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.