[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie odzyskała przez to wzroku. Zemsta nie usunęła kalectwa. Wilczyca nie mogła już
polować wraz z nim wśród borów i prerii jak za dobrych czasów. Toteż na myśl o tej
nocy Kazan zawsze warczał i ściągał wargi ukazując długie na cal, białe kły.
Drugim dramatem było zniknięcie Joanny, jej dziecka i męża. Coś bardziej
nieomylnego niż rozum mówiło psu, że ludzie tu nie wrócą. Więc chadzał
niejednokrotnie na cypel nadbrzeżny i tęsknie spoglądał na nurt, w który skoczył, by
porzucając kobietę wrócić do Szarej Wilczycy.
I tak życie Kazana składało się obecnie z trzech zasadniczych elementów: nienawiści
do wszystkiego, co miało woń rysia, tęsknoty do Joanny i dziecka oraz miłości dla Szarej
Wilczycy. Było rzeczą naturalną, że nienawiść górowała nad innymi, gdyż na karb
fatalnej walki kładł nie tylko śmierć szczeniąt i kalectwo towarzyszki, lecz także odjazd
kobiety wraz z dzieckiem. Od tej pory też stał się zawziętym wrogiem wielkich kotów.
Ilekroć napotkał trop siwego drapieżcy, zmieniał się w ryczącego diabła, a szał ten rósł w
nim z dnia na dzień i potężniał, w miarę jak opadały więzy cywilizacji.
Kazan uznał, że Szara Wilczyca jest mu teraz niezbędniejsza niż kiedykolwiek. Był
w trzech czwartych psem i jako pies pożądał towarzystwa i przyjaźni. Nikt prócz Szarej
Wilczycy nie mógł obecnie tej potrzeby zaspokoić. Byli samotni w puszczy. Najbliższa
faktoria Kompanii Zatoki Hudsona leżała o sześćdziesiąt mil na zachód, najbliższe
miasto o dwieście. Za czasów pobytu w chacie kobiety i dziecka Szara Wilczyca nieraz
spędzała noce w samotności, próżno wzywając Kazana. Teraz Kazan nie porzucał jej
wcale, gdyż bez niej czuł się nieswojo i źle.
Będąc kaleką nie mogła polować z nim razem, lecz zwolna powstał między nimi
nowy kodeks porozumiewawczy, a jej ślepota dała im poznać wiele nowych spraw. Z
nadejściem lata Szara Wilczyca umiała już dotrzymać kroku psu, o ile nie gnał zbyt
szybko. Biegła u jego boku muskając go pyskiem lub barkiem, a on nauczył się pędzić
kłusem, zamiast cwałować w podskokach. Pojął w krótkim czasie, że winien wynajdywać
najłatwiejszy szlak dla swej ułomnej towarzyszki. Gdy docierali do miejsca, które
należało przebyć jednym susem, Kazan pocierał pysk o jej barki i skomlił, a ona stawała
wtedy nieruchomo, nasłuchując. Teraz Kazan skakał, a wilczyca rozumiała już, jaką
odległość ma przebyć. Zresztą zawsze skakała zbyt daleko, co było poważną wadą.
Z drugiej strony jednak rozwinęła w sobie zdolności, które miały im później
niejednokrotnie oddać nieocenione przysługi. Słuch i powonienie zajęły miejsce wzroku.
Z każdym dniem bardziej wydelikacała te dwa zmysły, a jednocześnie ułożyła cały
szereg porozumiewawczych znaków, za pomocą których obwieszczała psu o wykrytych
przez siebie nowinach. Wreszcie weszło w zwyczaj, że ilekroć stawali, by węchem lub
słuchem badać otoczenie, Kazan zawsze spoglądał na swą towarzyszkę.
Po odjeździe Joanny i dziecka Kazan powiódł ślepą wilczycę ku gęstej kępie drzew
szpilkowych rosnących w dole rzeki i tara pozostali aż do początku lata. Dzień w dzień
przez szereg tygodni pies odwiedzał chatę, w której ongiś mieszkała Joanna z małą Joasią
i mężem. Wałęsał się wokół niej beznadziejnie, próżno wyglądając jakichkolwiek śladów
życia. Lecz drzwi były wciąż zamknięte. W oknach nadal czerniały okiennice i mocne
zasuwy. Z glinianego komina nigdy nie bił słup dymu. Ścieżkę zaczęły porastać chwasty
i pnącze, a woń ludzi, którą pies umiał jeszcze wyczuć tu i ówdzie, rzedła z każdym
dniem.
Któregoś ranka znalazł pod oknem dziecięcy trzewiczek. Był stary, zniszczony,
zrudziały od śniegu i deszczu. Lecz Kazan położył się obok i przetrwał tak długi czas,.
podczas gdy maleńka Joasia, oddalona o tysiąc mil, zabawiała się dziwacznymi
wytworami cywilizacji. Potem pies wrócił do Szarej Wilczycy ukrytej śród cedrów i
choin.
Chata była jedynym miejscem, do którego ślepa samka nie chciała psu towarzyszyć.
Poza tym zawsze i wszędzie znajdowała się u jego boku. Teraz kiedy przyzwyczaiła się
już do swego kalectwa, biegła z Kazanem nawet i na łowy aż do chwili, gdy zwietrzył
zwierzynę i ruszał w pogoń. Wtedy oczekiwała go cierpliwie, nie ruszając się z miejsca.
Kazan polował zazwyczaj na wielkie śnieżne króliki. Lecz pewnej nocy zgonił i zabił
młodą łanię. Łup był zbyt ciężki, by go wlec, toteż pies wrócił po Szarą Wilczycę i
powiódł ją na plac uczty W miarę jak upływało lato, stawali się coraz bardziej
nierozłączni, aż wreszcie po całej kniei ślady ich łap widniały zawsze tylko razem.
Teraz nadszedł pożar.
Szara Wilczyca zwietrzyła jego woń, gdy znajdował się jeszcze o dwa dni na zachód.
Tego dnia słońce zaszło wśród mrocznych tumanów. Księżyc czerwieniał jak świeżo
rozlana posoka. Gdy pojawia się w takiej postaci, Indianie zwą go krwawym miesiącem,
a powietrze jest wtedy pełne złych wróżb.
Nazajutrz od samego rana Szara Wilczyca była ogromnie niespokojna, zaś około
południa Kazan wywęszył w powietrzu złowieszczą przestrogę, którą jego samka
zwietrzyła niemal
o dzień wcześniej. Specyficzna woń wzmagała się miarowo
i nieustannie, a pod wieczór słońce przygasło zasnute sinym welonem dymu.
Teraz powinna się była zacząć ucieczka wszystkich żywych istot zamieszkujących
widły rzek Pipestone i Cree, lecz wiatr zmienił raptem kierunek. Była to wręcz fatalna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.