[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mecz dobiegał końca. Ze wszystkich stron dochodziło trąbienie
setek samochodowych klaksonów, a czerwono-czarne postacie
na boisku ogarnął szał radości. Mike musiał zatkać jedno ucho,
aby móc spokojnie rozmawiać.
Gdy skończył, Tessa w uniesieniu klaskała na cześć zwycięz-
ców, zupełnie jakby rozumiała już reguły gry i od lat należała do
kibiców North Bellanor. Gdy zaś przegrana drużyna wybiegała z
boiska, ku zdumieniu Mike a dziewczyna żegnała ich równie
entuzjastycznie.
Rąk już nie czuję od tych braw uśmiechnęła się, gdy stanął
obok niej. Czy musimy już iść?
Muszę pojechać do Staną Harpera odrzekł. To sześćdzie-
sięcioletni farmer, który mieszka po drugiej stronie Jancourt.
Narzeka na bóle w klatce piersiowej.
Spoważniała od razu.
To coś z sercem?
Można tak powiedzieć uśmiechnął się ze smutkiem. Pół
roku temu umarła mu żona i od tej pory raz na parę tygodni na-
rzeka na bóle w piersiach. Wpada wtedy w panikę. Zrobiłem mu
już wszystkie możliwe badania, niczego jednak nie wykazały.
Ale mimo wszystko pojedziesz do niego?
Nnno... tak potwierdził.
Mógłby właściwie prosić Staną, żeby sam przyjechał do szpita-
la, zdawał sobie jednak sprawę, czego stary farmer potrzebował
najbardziej. Potrzebna mu była obecność drugiego człowieka.
Chciał, aby Mike zajął się nim tak, jak kiedyś robiła to Cathy.
86
Pragnął usłyszeć, że nie jest sam na świecie.
Siadali zwykle razem na werandzie, z kuflem piwa w ręce, pa-
trzyli leniwie na pasące się na pastwisku krowy i wymieniali
uwagi na temat meczów, na które Stan przestał chodzić po
śmierci żony.
Pojadę, ale sam. Przepraszam dodał szybko, słysząc ostrzej-
szy ton w swoim głosie.
Jakim tonem mam mówić, gdy z nią rozmawiam? Nie potrafił
odpowiedzieć na to pytanie. Może więc powinienem ją zapytać,
jakie studia kończyła i gdzie odbywała praktykę. Musi to
wszystko wiedzieć, zanim podejmie decyzje w sprawie Jasona.
Posłuchaj zwrócił się do Tessy. Będę z powrotem około
siódmej.
Mówił powoli, układając w głowie plan wieczoru. Na balu wy-
starczy pojawić się o dziewiątej, będzie więc dosyć czasu na
rozmowę, zwłaszcza jeśli umówią się na kolację.
Mam w lodówce mięso na steki, może zjemy coś przed ba-
lem? Porozmawiamy sobie...
Cudownie! rzekła z promiennym uśmiechem. Spotkamy
się u ciebie o siódmej oznajmiła. Chyba że będziesz mnie
wcześniej potrzebował. Na razie zostanę tutaj, żeby cieszyć się z
jednymi zawodnikami i smucić z drugimi, a potem wrócę do
szpitala i posiedzę chwilę przy dziadku. Do siódmej jednak na
pewno zdążę. Nie mogę się doczekać tych steków!
Nie mógł już nic zrobić, ale w końcu może tego właśnie pra-
gnął...
Pójdę tylko zabrać Stropa odezwał się. Zostawiłem go w
namiocie z bufetem.
A gdzie indziej byś mógł go zostawić! roześmiała się. Nie
martw się, zabiorę go do domu.
Nie zapomnisz?
Pewnie, że nie. Z prawdziwą przyjemnością zaopiekuję się
87
psem pana doktora.
Mike mógłby przysiąc, że gdy odchodził, usłyszał jeszcze z da-
leka cichy głos, jakby echo dochodzące z oddali:
Z prawdziwą przyjemnością zaopiekuję się także panem, panie
doktorze.
Chyba się jednak przesłyszał.
Tak jak przypuszczał, Stanowi nic właściwie nie dolegało. Mike
zbadał go dokładnie, lecz wszystko było w normie tak jak u
zdrowego sześćdziesięciolatka. Stan przyjął diagnozę z rezy-
gnacją mogłoby się wydawać, że oczekuje na atak serca i
nalał od razu Mike owi kufel piwa. Wyszli potem na zewnątrz,
jak to mieli w zwyczaju, i usiedli na werandzie.
Szkoda, że nie było pana na meczu zaczął Mike, patrząc na
słońce zachodzące za górami. Pańska drużyna przegrała. Grają
dużo gorzej, odkąd przestał im pan kibicować.
I odkąd nie ma Cathy, która trąbiła klaksonem jak szalona
westchnął Stan. Powiem panu, panie doktorze, że nic już nie
wygląda tak samo, kiedy jej zabrakło.
Cóż można było na to powiedzieć? Mike pociągnął łyk piwa i
popatrzył w dal, na pastwiska. Przyszedł do Staną i dotrzymy-
wał mu towarzystwa. To było wszystko, co mógł dla niego zro-
bić.
Dlaczego pan się jeszcze nie ożenił? zapytał Stan niespo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Mecz dobiegał końca. Ze wszystkich stron dochodziło trąbienie
setek samochodowych klaksonów, a czerwono-czarne postacie
na boisku ogarnął szał radości. Mike musiał zatkać jedno ucho,
aby móc spokojnie rozmawiać.
Gdy skończył, Tessa w uniesieniu klaskała na cześć zwycięz-
ców, zupełnie jakby rozumiała już reguły gry i od lat należała do
kibiców North Bellanor. Gdy zaś przegrana drużyna wybiegała z
boiska, ku zdumieniu Mike a dziewczyna żegnała ich równie
entuzjastycznie.
Rąk już nie czuję od tych braw uśmiechnęła się, gdy stanął
obok niej. Czy musimy już iść?
Muszę pojechać do Staną Harpera odrzekł. To sześćdzie-
sięcioletni farmer, który mieszka po drugiej stronie Jancourt.
Narzeka na bóle w klatce piersiowej.
Spoważniała od razu.
To coś z sercem?
Można tak powiedzieć uśmiechnął się ze smutkiem. Pół
roku temu umarła mu żona i od tej pory raz na parę tygodni na-
rzeka na bóle w piersiach. Wpada wtedy w panikę. Zrobiłem mu
już wszystkie możliwe badania, niczego jednak nie wykazały.
Ale mimo wszystko pojedziesz do niego?
Nnno... tak potwierdził.
Mógłby właściwie prosić Staną, żeby sam przyjechał do szpita-
la, zdawał sobie jednak sprawę, czego stary farmer potrzebował
najbardziej. Potrzebna mu była obecność drugiego człowieka.
Chciał, aby Mike zajął się nim tak, jak kiedyś robiła to Cathy.
86
Pragnął usłyszeć, że nie jest sam na świecie.
Siadali zwykle razem na werandzie, z kuflem piwa w ręce, pa-
trzyli leniwie na pasące się na pastwisku krowy i wymieniali
uwagi na temat meczów, na które Stan przestał chodzić po
śmierci żony.
Pojadę, ale sam. Przepraszam dodał szybko, słysząc ostrzej-
szy ton w swoim głosie.
Jakim tonem mam mówić, gdy z nią rozmawiam? Nie potrafił
odpowiedzieć na to pytanie. Może więc powinienem ją zapytać,
jakie studia kończyła i gdzie odbywała praktykę. Musi to
wszystko wiedzieć, zanim podejmie decyzje w sprawie Jasona.
Posłuchaj zwrócił się do Tessy. Będę z powrotem około
siódmej.
Mówił powoli, układając w głowie plan wieczoru. Na balu wy-
starczy pojawić się o dziewiątej, będzie więc dosyć czasu na
rozmowę, zwłaszcza jeśli umówią się na kolację.
Mam w lodówce mięso na steki, może zjemy coś przed ba-
lem? Porozmawiamy sobie...
Cudownie! rzekła z promiennym uśmiechem. Spotkamy
się u ciebie o siódmej oznajmiła. Chyba że będziesz mnie
wcześniej potrzebował. Na razie zostanę tutaj, żeby cieszyć się z
jednymi zawodnikami i smucić z drugimi, a potem wrócę do
szpitala i posiedzę chwilę przy dziadku. Do siódmej jednak na
pewno zdążę. Nie mogę się doczekać tych steków!
Nie mógł już nic zrobić, ale w końcu może tego właśnie pra-
gnął...
Pójdę tylko zabrać Stropa odezwał się. Zostawiłem go w
namiocie z bufetem.
A gdzie indziej byś mógł go zostawić! roześmiała się. Nie
martw się, zabiorę go do domu.
Nie zapomnisz?
Pewnie, że nie. Z prawdziwą przyjemnością zaopiekuję się
87
psem pana doktora.
Mike mógłby przysiąc, że gdy odchodził, usłyszał jeszcze z da-
leka cichy głos, jakby echo dochodzące z oddali:
Z prawdziwą przyjemnością zaopiekuję się także panem, panie
doktorze.
Chyba się jednak przesłyszał.
Tak jak przypuszczał, Stanowi nic właściwie nie dolegało. Mike
zbadał go dokładnie, lecz wszystko było w normie tak jak u
zdrowego sześćdziesięciolatka. Stan przyjął diagnozę z rezy-
gnacją mogłoby się wydawać, że oczekuje na atak serca i
nalał od razu Mike owi kufel piwa. Wyszli potem na zewnątrz,
jak to mieli w zwyczaju, i usiedli na werandzie.
Szkoda, że nie było pana na meczu zaczął Mike, patrząc na
słońce zachodzące za górami. Pańska drużyna przegrała. Grają
dużo gorzej, odkąd przestał im pan kibicować.
I odkąd nie ma Cathy, która trąbiła klaksonem jak szalona
westchnął Stan. Powiem panu, panie doktorze, że nic już nie
wygląda tak samo, kiedy jej zabrakło.
Cóż można było na to powiedzieć? Mike pociągnął łyk piwa i
popatrzył w dal, na pastwiska. Przyszedł do Staną i dotrzymy-
wał mu towarzystwa. To było wszystko, co mógł dla niego zro-
bić.
Dlaczego pan się jeszcze nie ożenił? zapytał Stan niespo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]