[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeśli zechcesz prze\yć kiedyś oryginalną chwilę, to skłoń Bazylego, aby ci powiedział, czemu
nie chce wystawić twego portretu. Mnie powiedział i było to dla mnie objawieniem. Tak, mo\e
Bazyli ma równie\ swoje tajemnice. Zapyta go i wybada.
Bazyli rzekł, podchodząc do niego blisko i patrząc mu prosto w oczy ka\dy z nas ma
swą tajemnicę. Opowiedz ty mnie swoją, a ja ci swoją opowiem Czemu wzbraniałeś się wystawić
ten obraz?
Malarz drgnął mimo woli.
Dorianie, gdybym ci to powiedział, mniej byś mnie mo\e lubił, a z pewnością śmiałbyś się
ze mnie. Dla mnie zarówno przykre byłoby jedno, jak i drugie. Jeśli nie chcesz, abym
kiedykolwiek jeszcze oglądał twój portret, zgadzam się na to. Mogę patrzeć na c i e b i e . Jeśli
chcesz, aby najlepsze moje dzieło pozostało ukryte przed światem, stanie się podług twej woli.
Przyjazń twoja dro\sza mi jest nad rozgłos i sławę.
Nie, Bazyli, ty musisz mi to powiedzieć nalegał Dorian Gray. Sądzę, \e mam prawo
o tym wiedzieć.
Trwoga jego znikła, a miejsce jej zajęła ciekawość. Był zdecydowany wykryć tajemnicę
Bazylego Hallwarda.
Usiądzmy, Dorianie rzekł malarz głęboko zatroskany. Usiądzmy. A przede
wszystkim odpowiedz mi na jedno pytanie: czy zauwa\yłeś w portrecie coś niezwykłego? Coś,
czego z początku prawdopodobnie nie dostrzegłeś, a co ci się nagle objawiło?
Bazyli! krzyknął młody człowiek, chwytając dr\ącymi rękami za poręcz krzesła i
wlepiając w malarza dzikie, przera\one spojrzenie.
Widzę, \e zauwa\yłeś. Nie mów nic. Poczekaj, a\ usłyszysz, co ci mam do powiedzenia.
Dorianie, od chwili, w której cię zobaczyłem, osobowość twoja wywierała na mnie wpływ
ogromnie dziwny. Byłem pod twoją władzą: moja dusza, mój umysł, moja siła twórcza. Ty byłeś
dla mnie widzialnym ucieleśnieniem nigdy nie widzianego ideału, którego pamięć nawiedza
iras, artystów, niby cudowny sen. Ubóstwiałem cię. Byłem zazdrosny o ka\dego człowieka, z
którym mówiłeś. Chciałem cię mieć niepodzielnie dla siebie. Wtedy tylko czułem się szczęśliwy,
gdy ty byłeś przy mnie. Gdy odchodziłeś, czułem jeszcze twą obecność w mojej sztuce.
Oczywiście, \e nigdy cię w to nie wtajemniczałem. Było to niemo\liwe. Nie byłbyś mnie
zrozumiał. Ja sam zaledwie rozumiałem siebie. Wiedziałem tylko, \e spojrzałem oko w oko
doskonałości i \e świat stał się dla mnie cudowny nazbyt mo\e cudowny, gdy\ w tak szalonym
ubóstwieniu mieści się niebezpieczeństwo; zarówno niebezpieczeństwo zachowania nadal tych
uczuć, jak te\ utracenia ich. Mijał tydzień po tygodniu, a ja coraz więcej się w tobie zatracałem.
Potem nastąpiła nowa faza rozwoju. Rysowałem cię jako Parysa w misternej zbroi i jako Adonisa
w szacie myśliwskiej z błyszczącym oszczepem. Uwieńczony cię\kim kwieciem lotosu siedziałeś
na dziobie łodzi Hadriana, spoglądając na zielone fale Nilu. W greckim gaju pochylałeś się nad
cichym strumieniem i w milczącym srebrze wody widziałeś cud własnego oblicza. I wszystko
było takie, jaką winna być sztuka: nieświadome, idealne i dalekie. Pewnego dnia jednak
chwilami myślę, \e był to dzień fatalny postanowiłem namalować cudowny portret,
namalować ciebie i to takim, jakim jesteś w rzeczywistości, nie w szatach z zamarłych wieków,
lecz w dzisiejszym stroju i w dzisiejszej epoce. Był\e to realizm metody czy te\ tylko czar twojej
istoty, na którą patrzyłem bezpośrednio, bez mgły i zasłony tego nie wiem. Ale wiem, \e
podczas pracy ka\da plamka barwna zdawała się odsłaniać moją tajemnicę. Lękałem się, aby inni
nie dowiedzieli się, jak cię ubóstwiam. Czułem, Dorianie, \e zbyt wiele powiedziałem, zbyt wiele
wło\yłem w ten portret z siebie samego. Wtedy postanowiłem obrazu tego nie wystawiać. Byłeś
wówczas nieco rozczarowany, ale nie mogłeś wiedzieć, jakie to dla mnie ma znaczenie.
Mówiłem o tym z Harrym wyśmiał mnie. Ale co mnie to obchodziło. Gdy portret był
skończony, a ja przed nim siedziałem sam, czułem, \e mam słuszność. A parę dni pózniej opuścił
moją pracownię. Kiedy pozbyłem się nieznośnego magicznego wpływu jego obecności, wydało
rai się niedorzecznością widzieć w nim coś więcej ni\ to, \e ty jesteś piękny, a ja umiem
malować. Jeszcze teraz mam uczucie, \e błędne jest mniemanie, jakoby namiętność ogarniająca
nas podczas tworzenia ujawniała się kiedykolwiek w dziele, które tworzymy. Sztuka jest zawsze
bardziej abstrakcyjna, ni\ sądzimy. Forma i barwa zawsze tylko wypowiadają formę i barwę
nic więcej. Często mi się wydaje, \e sztuka raczej ukrywa artystę, ni\ go objawia. Kiedy więc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
Jeśli zechcesz prze\yć kiedyś oryginalną chwilę, to skłoń Bazylego, aby ci powiedział, czemu
nie chce wystawić twego portretu. Mnie powiedział i było to dla mnie objawieniem. Tak, mo\e
Bazyli ma równie\ swoje tajemnice. Zapyta go i wybada.
Bazyli rzekł, podchodząc do niego blisko i patrząc mu prosto w oczy ka\dy z nas ma
swą tajemnicę. Opowiedz ty mnie swoją, a ja ci swoją opowiem Czemu wzbraniałeś się wystawić
ten obraz?
Malarz drgnął mimo woli.
Dorianie, gdybym ci to powiedział, mniej byś mnie mo\e lubił, a z pewnością śmiałbyś się
ze mnie. Dla mnie zarówno przykre byłoby jedno, jak i drugie. Jeśli nie chcesz, abym
kiedykolwiek jeszcze oglądał twój portret, zgadzam się na to. Mogę patrzeć na c i e b i e . Jeśli
chcesz, aby najlepsze moje dzieło pozostało ukryte przed światem, stanie się podług twej woli.
Przyjazń twoja dro\sza mi jest nad rozgłos i sławę.
Nie, Bazyli, ty musisz mi to powiedzieć nalegał Dorian Gray. Sądzę, \e mam prawo
o tym wiedzieć.
Trwoga jego znikła, a miejsce jej zajęła ciekawość. Był zdecydowany wykryć tajemnicę
Bazylego Hallwarda.
Usiądzmy, Dorianie rzekł malarz głęboko zatroskany. Usiądzmy. A przede
wszystkim odpowiedz mi na jedno pytanie: czy zauwa\yłeś w portrecie coś niezwykłego? Coś,
czego z początku prawdopodobnie nie dostrzegłeś, a co ci się nagle objawiło?
Bazyli! krzyknął młody człowiek, chwytając dr\ącymi rękami za poręcz krzesła i
wlepiając w malarza dzikie, przera\one spojrzenie.
Widzę, \e zauwa\yłeś. Nie mów nic. Poczekaj, a\ usłyszysz, co ci mam do powiedzenia.
Dorianie, od chwili, w której cię zobaczyłem, osobowość twoja wywierała na mnie wpływ
ogromnie dziwny. Byłem pod twoją władzą: moja dusza, mój umysł, moja siła twórcza. Ty byłeś
dla mnie widzialnym ucieleśnieniem nigdy nie widzianego ideału, którego pamięć nawiedza
iras, artystów, niby cudowny sen. Ubóstwiałem cię. Byłem zazdrosny o ka\dego człowieka, z
którym mówiłeś. Chciałem cię mieć niepodzielnie dla siebie. Wtedy tylko czułem się szczęśliwy,
gdy ty byłeś przy mnie. Gdy odchodziłeś, czułem jeszcze twą obecność w mojej sztuce.
Oczywiście, \e nigdy cię w to nie wtajemniczałem. Było to niemo\liwe. Nie byłbyś mnie
zrozumiał. Ja sam zaledwie rozumiałem siebie. Wiedziałem tylko, \e spojrzałem oko w oko
doskonałości i \e świat stał się dla mnie cudowny nazbyt mo\e cudowny, gdy\ w tak szalonym
ubóstwieniu mieści się niebezpieczeństwo; zarówno niebezpieczeństwo zachowania nadal tych
uczuć, jak te\ utracenia ich. Mijał tydzień po tygodniu, a ja coraz więcej się w tobie zatracałem.
Potem nastąpiła nowa faza rozwoju. Rysowałem cię jako Parysa w misternej zbroi i jako Adonisa
w szacie myśliwskiej z błyszczącym oszczepem. Uwieńczony cię\kim kwieciem lotosu siedziałeś
na dziobie łodzi Hadriana, spoglądając na zielone fale Nilu. W greckim gaju pochylałeś się nad
cichym strumieniem i w milczącym srebrze wody widziałeś cud własnego oblicza. I wszystko
było takie, jaką winna być sztuka: nieświadome, idealne i dalekie. Pewnego dnia jednak
chwilami myślę, \e był to dzień fatalny postanowiłem namalować cudowny portret,
namalować ciebie i to takim, jakim jesteś w rzeczywistości, nie w szatach z zamarłych wieków,
lecz w dzisiejszym stroju i w dzisiejszej epoce. Był\e to realizm metody czy te\ tylko czar twojej
istoty, na którą patrzyłem bezpośrednio, bez mgły i zasłony tego nie wiem. Ale wiem, \e
podczas pracy ka\da plamka barwna zdawała się odsłaniać moją tajemnicę. Lękałem się, aby inni
nie dowiedzieli się, jak cię ubóstwiam. Czułem, Dorianie, \e zbyt wiele powiedziałem, zbyt wiele
wło\yłem w ten portret z siebie samego. Wtedy postanowiłem obrazu tego nie wystawiać. Byłeś
wówczas nieco rozczarowany, ale nie mogłeś wiedzieć, jakie to dla mnie ma znaczenie.
Mówiłem o tym z Harrym wyśmiał mnie. Ale co mnie to obchodziło. Gdy portret był
skończony, a ja przed nim siedziałem sam, czułem, \e mam słuszność. A parę dni pózniej opuścił
moją pracownię. Kiedy pozbyłem się nieznośnego magicznego wpływu jego obecności, wydało
rai się niedorzecznością widzieć w nim coś więcej ni\ to, \e ty jesteś piękny, a ja umiem
malować. Jeszcze teraz mam uczucie, \e błędne jest mniemanie, jakoby namiętność ogarniająca
nas podczas tworzenia ujawniała się kiedykolwiek w dziele, które tworzymy. Sztuka jest zawsze
bardziej abstrakcyjna, ni\ sądzimy. Forma i barwa zawsze tylko wypowiadają formę i barwę
nic więcej. Często mi się wydaje, \e sztuka raczej ukrywa artystę, ni\ go objawia. Kiedy więc [ Pobierz całość w formacie PDF ]