[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dyżurów, gdy Lindsay wpadła do kuchenki po kawę.
 W takie dni żałuję, że nie palę.
 Aż tak zle?
 Nie tyle zle, co nerwowo.  Lindsay wlepiła wzrok w kubek. 
Muszę być maksymalnie skoncentrowana.
 Wiem, o czym mówisz. Kiedy zaczęłam tu pracować, uznałam
Aidana za faceta na luzie. Chyba dałam się zwieść tym jego sportowym
ciuchom, łażeniu z psami i tak dalej. Ale wkrótce się przekonałam, że
jako lekarz jest perfekcjonistą.
 Zwięte słowa.  Lindsay z westchnieniem odgarnęła kosmyk
włosów, który wysunął się spod plastikowej przepaski.  Bezustannie mi
się wydaje, że on zaraz mnie skrytykuje. Na ogól tego nie robi, ale ja
mimo to wciąż jestem spięta.
 Chyba wolałabyś znalezć się pod opiekuńczymi skrzydełkami
Henry ego?
 Jeszcze jak! Z nim wiedziałabym, na czym stoję. A przy Aidanie
wciąż mam wątpliwości i boję się palnąć głupstwo.
Dopiła kawę i dopiero teraz zauważyła stojącego w drzwiach Aidana.
Do licha, pewnie usłyszał każde słowo.
Gryzła się tym przez resztę dnia, bo prawdę mówiąc, Aidan :wcale
nie musiał zająć się jej praktyką. Powiedział, że zrobił to, aby wybawić z
kłopotu Henry ego, ale przecież mógł odmówić. Aktualny układ był
bowiem korzystny tylko dla Lindsay. Ale po południu, gdy spróbowała
delikatnie poruszyć ten temat, Aidan popatrzył na nią jak na wariatkę.
 Nie wiem, o co ci chodzi  stwierdził z nieprzeniknioną miną.
 Dzisiaj rano...  mruknęła zakłopotana  kiedy wszedłeś do
kuchenki...
 Tak?  Aidan zmarszczył brwi.
 Chyba usłyszałeś, jak rozmawiałam z Judith o...
 O kim?  Niebieskie oczy znów zalśniły jak lód.
 No cóż... o tobie.
 Więc przy kawie plotkowałyście o mnie?
 Nie, to nie tak  zaprzeczyła pośpiesznie.  Ale mogłeś odnieść
wrażenie, że... że nie jestem wdzięczna...
 Za co?
 Za zajęcie się moim szkoleniem. Aleja... naprawdę się z tego
cieszę...
 To w czym problem?
 Więc nie... nic nie podsłuchałeś?
 Ani słowa.  Aidan wzruszył ramionami i pomaszerował do
recepcji, a Lindsay dopiero teraz poczuła się jak kretynka. Usiłowała
wyjaśniać i przepraszać, gdy wcale nie było to konieczne.
Lindsay lubiła Judith Havers, rzeczową walijską dziewczynę, która
akceptowała ludzi takimi, jacy byli i nie pozwalała nikomu, z Bronwen
włącznie, wejść sobie na głowę.
 Ona uważa się tutaj za królową pszczół  stwierdziła kiedyś w
rozmowie z Lindsay, gdy obie czekały w pokoju zabiegowym na
pierwszego niemowlaka.  W każdej poradni znajdzie się taka baba, ale
mnie nie będzie w kaszę dmuchać.
 Szkoda, że Gwynneth nie ma twojego podejścia. Bronwen ją
dosłownie terroryzuje.
 Biedna Gwynneth. Spotkało ją w życiu sporo złego i ma
kompleksy. A Bronwen jest agresywna i wyżywa się na niej.
 Spróbuję nieco uzdrowić tę sytuację.
 Byłoby dobrze  przyznała Judith.  Ale uważaj, bo Bronwen może
stać się jeszcze gorsza.
 Tego się obawiam, ale chętnie zajmę się Gwynneth. Nie było trudno
sprawić jej przyjemność, ponieważ dziewczyna patrzyła w Lindsay jak w
obraz i bezustannie wypytywała o jej życie w stolicy.
 Milenijnego sylwestra spędziła pani w Londynie?  spytała
pewnego wieczoru po długim, męczącym dyżurze.
 Tak.  Lindsay podniosła wzrok znad wypisywanych recept.
Bronwen właśnie wyłączała komputery, a Aidan, odwrócony do nich
plecami, czytał jakieś notatki. Henry jeszcze siedział w swoim gabinecie.
 Och, dam głowę, że było cudownie, prawda?  Gwynneth
westchnęła z rozmarzeniem.
 ^Rzeczywiście mogło się podobać  przyznała Lindsay.
 A gdzie pani była? W Millenium Dome?
 Nie, nie tam. Poszłam... z przyjaciółmi na kolację do restauracji, a
potem z okien czyjegoś mieszkania nad Tamizą oglądaliśmy sztuczne
ognie.  Lindsay nagle zdała sobie sprawę z tego, że Bronwen
nadstawiła uszu, a Aidan, chociaż nawet nie drgnął, też przysłuchuje się
rozmowie.
 Więc widziała pani  Rzekę ognia , diabelski młyn i inne atrakcje? 
Oczy Gwynneth rozszerzyły się z wrażenia.
 Owszem, widziałam.
 Och, to musiało być wspaniałe!
 Było.  Lindsay skinęła głową.  Jedyna w swoim rodzaju
historyczna chwila.
 Pieniądze wyrzucone w błoto, jeśli chcecie znać moje zdanie 
oświadczyła Bronwen.  A tyle jest potrzeb, na które można by je
wydać.
 Pewnie masz rację, Bronwen  przyznała Lindsay  ale osobiście
zgadzam się z Gwynneth. To było naprawdę epokowe wydarzenie, które
za naszego życia już się nie powtórzy.
Aidan właśnie się odwrócił, a Gwynneth zarumieniła się z
zadowolenia, bo ktoś chociaż raz miał takie samo zdanie jak ona. I na
tym skończyła się pogawędka, ponieważ do recepcji wszedł Henry i
wszyscy zajęli się obowiązkami.
Po wyjściu obu recepcjonistek i Henry ego Lindsay zamierzała iść do
siebie, gdy nieoczekiwanie odezwał się Aidan.
 To było miłe  stwierdził.
 Co?  spytała z ręką na poręczy schodów.
 To, że wzięłaś stronę Gwynneth.
 Wyraziłam tylko własne zdanie.
 Wiem, ale Bronwen zawsze ją tłamsi. Twoje wsparcie musiało
podbudować poczucie wartości Gwynneth.
 Nie lubię, kiedy ktoś wyżywa się na innych.
 Bronwen może nawet nie zdaje sobie sprawy, że to robi. Gnębienie
Gwynneth chyba weszło jej w krew.
 Bronwen chyba nie jest specjalnie szczęśliwą osobą.
 Możliwe.  Aidan wzruszył ramionami.  Nic mi o tym nie
wiadomo.  Postawił kołnierz przeciwdeszczowej kurtki, ponieważ
padało, i szybkim krokiem ruszył na parking.
Lindsay zamknęła od środka drzwi i poszła na górę. A pózniej,
przygotowując kolację, przypomniała sobie słowa Aidana. Niezmiernie
rzadko wyrażał uznanie, ona zaś wcale nie była pewna, czy komentarz
faktu, że poparła Gwynneth, można uznać aż za pochwałę. Ale
najważniejsze wydawało się coś innego: Aidan wreszcie zauważył, że
Gwynneth nie ma tutaj łatwego życia.
Lindsay od niedawna jezdziła wynajętym przez poradnię dżipem z
napędem na cztery koła. Początkowo sądziła, że będzie tęsknić za swoim
sportowym autkiem, lecz wkrótce polubiła większy pojazd, który
rzeczywiście dużo lepiej nadawał się do jazdy po miejscowych drogach.
W dni wolne od pracy zwiedzała okolicę, podziwiając wspaniałe
widoki. Zapuszczała się coraz dalej, na przykład przez przełęcz
Llanberis aż do Caenarvon oraz do Conway i Rhyl. Raz nawet
przejechała przez most w Menaii na wyspę Anglesea. Surowe piękno
krajobrazu z jego wysokimi górami, szumiącymi wodospadami, wąskimi
przełęczami i zalesionymi dolinami działało na nią jak antidotum
neutralizujące ból po stracie Andrew. Myślała o nim coraz rzadziej, a po
pewnym czasie  prawie wcale.
Pod koniec pierwszego miesiąca jej pobytu w Tregadfan rozpoczął się
wiosenny najazd turystów. Przyjeżdżali najróżniejszymi środkami
lokomocji  samochodami osobowymi i mieszkalnymi, motocyklami, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.opx.pl
  • Copyright (c) 2009 Odebrali mi wszystkie siły, kiedy nauczyli mnie, że jestem nikim. | Powered by Wordpress. Fresh News Theme by WooThemes - Premium Wordpress Themes.