[ Pobierz całość w formacie PDF ]
"automatami" lub zupełnie dosłownie ludzmi, którzy "stracili rozum". W takich
wypadkach, jak pisze dr Penfield:
pacjent raptem traci przytomność, ale ponieważ inne mechanizmy mózgu nadal
funkcjonują, zamienia się w automat. Czasem zaczyna bezcelowo chodzić w kółko
czy dreptać w miejscu. Innym razem nadal robi to, co jego umysł nakazał
automatycznemu mechanizmowi sensoryczno-motorycznemu w chwili, gdy rdzeń
mózgowy przestał funkcjonować. Niekiedy zdarza się, że chorzy trzymają się
stereotypów, robią to, do czego byli przyzwyczajeni. W każdym razie człowiek-
automat bardzo rzadko jest w stanie podjąć decyzję uczynienia czegoś, czego nie
robił poprzednio... Taki chory charakteryzuje się zupełną utratą pamięci. [Człowiek-
automat] jest niby przedmiot pozbawiony tej trudnej do zdefiniowania właściwości,
jaką jest np. poczucie humoru. Staje się niezdolny do radowania się pięknem
zachodu słońca, do odczuwania zadowolenia, szczęścia, miłości, współczucia. To
wszystko, jak i wszelka inna świadomość, jest funkcją umysłu.8
Dr Penfield zdawał sobie w pełni sprawę, że wśród wielu tajemnic mózgu - przy
założeniu teorii mechanistycznej, iż w nim mieści się cały umysł - nadal jedną z
najważniejszych jest to, gdzie i w jaki sposób mózg przechowuje wspomnienia.
Chociaż dobrze wiadomo, że uszkodzenie pewnych części mózgu może poważnie
osłabić lub unicestwić zdolność zapamiętywania, poszukiwanie metod
przechowywania wspomnień, świadomych lub nieświadomych, wydaje się
tropieniem niewidzialnego. Profesor psychologii Uniwersytetu Harvarda Karl
Lashley stwierdził już w 1950 roku: "Czasem, badając świadectwa dotyczące
lokalizacji zapisu pamięciowego, dochodzę do wniosku, że... uczenie się jest
niemożliwe".9 Po trzydziestu siedmiu latach nie stwierdzamy wielkiego postępu w
tej dziedzinie.
Dr Penfield jeszcze bardziej zainteresował się tym problemem, kiedy podczas
opracowywania metody leczenia epilepsji trafił na coś, co przypominało "czarną
skrzynkę" zawierającą zapisy naszych przeżyć, o wiele obszerniejsze niż te, do
jakich ma dostęp nasza świadomość. W toku leczenia epileptyków dr Penfield
otwierał im czaszki stosując tylko miejscowe znieczulenie i podczas gdy pacjent
zachowywał pełną świadomość, za pomocą urządzeń elektronicznych badał
poszczególne części jego mózgu. Okazało się, że można w ten sposób przywołać
dawno zapomniane wspomnienia, mimo że pobudzone części mózgu nie są
skonstruowane tak, by można było uznać, że to one je magazynują. Tak było w
przypadku pewnej pacjentki, Mary (pseudonim)10, operowanej 25 września 1952
roku. W momencie gdy dr Penfield podrażnił prądem o napięciu trzech woltów jej
płat skroniowy, powiedziała: "Coś słyszałam. Nie wiem, co to było".
Przy następnym podrażnieniu mówiła dalej: "Tak, wydaje mi się, że słyszałam
matkę przywołującą swojego synka. Myślę, że to było kiedyś bardzo dawno... To był
ktoś z sąsiedztwa".
Gdy dr Penfield przesunął elektrodę do sąsiedniego punktu kory mózgowej,
powiedziała: "Słyszałam głosy gdzieś nad rzeką - głos mężczyzny i kobiety... Chyba
widziałam rzekę. .."
Zapytana, o jaką rzekę chodzi, odpowiedziała: "Nie wiem. Chyba tę, nad którą
bywałam jako dziecko".
Dr Penfield ponowił bodziec w tym samym miejscu i Mary oznajmiła: "Tak, słyszę
głosy. Jest pózna noc, gdzieś w wesołym miasteczku... Jakby cyrk wędrowny...
Widziałam dużo takich wozów, jakimi przewożą zwierzęta".
Następnie dr Penfield wsunął pokrytą izolatorem elektrodę głęboko w szczelinę
mózgu zwaną szczeliną Sylviusa i ponownie włączył prąd: "Och, znowu wracają
wspomnienia! - krzyknęła Mary.- Jestem gdzieś w jakimś biurze. Widzę biurka.
Byłam tam i ktoś mnie wołał. Jakiś mężczyzna z ołówkiem w ręku pochylał się nad
biurkiem".
Niekiedy pacjenci przeżywali na nowo minione zdarzenia, na przykład jeden z nich
wołał: "O, już idą, krzyczą na mnie. Zatrzymajcie ich!" Dr Penfield zwrócił
szczególną uwagę na to, że wszyscy ci pacjenci nadal zachowali choćby częściową
świadomość czasu i tego, że są na sali operacyjnej, w Montrealu; stanowiło to
wyrazną wskazówkę, że istnieje jakaś oderwana świadomość ("umysł") wyższego
rzędu, niezależna od fizycznego mózgu.
Penfielda zdumiewał fakt, że w tajemniczy sposób zakodowane zostało dosłownie
wszystko, co dana osoba przeżyła. Zdawała się na to wskazywać banalność
wspomnień: wesołe spotkania z przyjaciółmi, nadsłuchiwanie, czy dziecko śpi,
wyrywanie kija z pyska psa. Jakikolwiek fragment życia został przywołany, zawsze
zdarzenia toczyły się we właściwej kolejności, od początku do końca, nigdy
odwrotnie. Jeśli chodzi o muzykę, niezmiennie zachowane było właściwe tempo.
Pacjenci potrafili odtworzyć melodię w ściśle oryginalnym tempie, choć twierdzili, że
nie są do tego zdolni w stanie normalnej świadomości. Wszystko to potwierdza
spostrzeżenia z rozdziału 4 o przywoływaniu wspomnień z "minionego życia" za
pomocą hipnozy. Mówiliśmy tam mianowicie, że coś w nas posiada zadziwiającą
zdolność zapamiętywania absolutnie wszystkiego, mimo że nie mamy
bezpośredniego dostępu do owych wspomnień.
W jakim celu natura wyposażyła nas w tak pełny zapis wszystkich przeżyć, nie
stwarzając możliwości świadomego do nich dostępu, jeśli nie po to, by służyły nam
po śmierci, skoro nie korzystamy z nich za życia? Istnieje pogląd, że ów zapis [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
"automatami" lub zupełnie dosłownie ludzmi, którzy "stracili rozum". W takich
wypadkach, jak pisze dr Penfield:
pacjent raptem traci przytomność, ale ponieważ inne mechanizmy mózgu nadal
funkcjonują, zamienia się w automat. Czasem zaczyna bezcelowo chodzić w kółko
czy dreptać w miejscu. Innym razem nadal robi to, co jego umysł nakazał
automatycznemu mechanizmowi sensoryczno-motorycznemu w chwili, gdy rdzeń
mózgowy przestał funkcjonować. Niekiedy zdarza się, że chorzy trzymają się
stereotypów, robią to, do czego byli przyzwyczajeni. W każdym razie człowiek-
automat bardzo rzadko jest w stanie podjąć decyzję uczynienia czegoś, czego nie
robił poprzednio... Taki chory charakteryzuje się zupełną utratą pamięci. [Człowiek-
automat] jest niby przedmiot pozbawiony tej trudnej do zdefiniowania właściwości,
jaką jest np. poczucie humoru. Staje się niezdolny do radowania się pięknem
zachodu słońca, do odczuwania zadowolenia, szczęścia, miłości, współczucia. To
wszystko, jak i wszelka inna świadomość, jest funkcją umysłu.8
Dr Penfield zdawał sobie w pełni sprawę, że wśród wielu tajemnic mózgu - przy
założeniu teorii mechanistycznej, iż w nim mieści się cały umysł - nadal jedną z
najważniejszych jest to, gdzie i w jaki sposób mózg przechowuje wspomnienia.
Chociaż dobrze wiadomo, że uszkodzenie pewnych części mózgu może poważnie
osłabić lub unicestwić zdolność zapamiętywania, poszukiwanie metod
przechowywania wspomnień, świadomych lub nieświadomych, wydaje się
tropieniem niewidzialnego. Profesor psychologii Uniwersytetu Harvarda Karl
Lashley stwierdził już w 1950 roku: "Czasem, badając świadectwa dotyczące
lokalizacji zapisu pamięciowego, dochodzę do wniosku, że... uczenie się jest
niemożliwe".9 Po trzydziestu siedmiu latach nie stwierdzamy wielkiego postępu w
tej dziedzinie.
Dr Penfield jeszcze bardziej zainteresował się tym problemem, kiedy podczas
opracowywania metody leczenia epilepsji trafił na coś, co przypominało "czarną
skrzynkę" zawierającą zapisy naszych przeżyć, o wiele obszerniejsze niż te, do
jakich ma dostęp nasza świadomość. W toku leczenia epileptyków dr Penfield
otwierał im czaszki stosując tylko miejscowe znieczulenie i podczas gdy pacjent
zachowywał pełną świadomość, za pomocą urządzeń elektronicznych badał
poszczególne części jego mózgu. Okazało się, że można w ten sposób przywołać
dawno zapomniane wspomnienia, mimo że pobudzone części mózgu nie są
skonstruowane tak, by można było uznać, że to one je magazynują. Tak było w
przypadku pewnej pacjentki, Mary (pseudonim)10, operowanej 25 września 1952
roku. W momencie gdy dr Penfield podrażnił prądem o napięciu trzech woltów jej
płat skroniowy, powiedziała: "Coś słyszałam. Nie wiem, co to było".
Przy następnym podrażnieniu mówiła dalej: "Tak, wydaje mi się, że słyszałam
matkę przywołującą swojego synka. Myślę, że to było kiedyś bardzo dawno... To był
ktoś z sąsiedztwa".
Gdy dr Penfield przesunął elektrodę do sąsiedniego punktu kory mózgowej,
powiedziała: "Słyszałam głosy gdzieś nad rzeką - głos mężczyzny i kobiety... Chyba
widziałam rzekę. .."
Zapytana, o jaką rzekę chodzi, odpowiedziała: "Nie wiem. Chyba tę, nad którą
bywałam jako dziecko".
Dr Penfield ponowił bodziec w tym samym miejscu i Mary oznajmiła: "Tak, słyszę
głosy. Jest pózna noc, gdzieś w wesołym miasteczku... Jakby cyrk wędrowny...
Widziałam dużo takich wozów, jakimi przewożą zwierzęta".
Następnie dr Penfield wsunął pokrytą izolatorem elektrodę głęboko w szczelinę
mózgu zwaną szczeliną Sylviusa i ponownie włączył prąd: "Och, znowu wracają
wspomnienia! - krzyknęła Mary.- Jestem gdzieś w jakimś biurze. Widzę biurka.
Byłam tam i ktoś mnie wołał. Jakiś mężczyzna z ołówkiem w ręku pochylał się nad
biurkiem".
Niekiedy pacjenci przeżywali na nowo minione zdarzenia, na przykład jeden z nich
wołał: "O, już idą, krzyczą na mnie. Zatrzymajcie ich!" Dr Penfield zwrócił
szczególną uwagę na to, że wszyscy ci pacjenci nadal zachowali choćby częściową
świadomość czasu i tego, że są na sali operacyjnej, w Montrealu; stanowiło to
wyrazną wskazówkę, że istnieje jakaś oderwana świadomość ("umysł") wyższego
rzędu, niezależna od fizycznego mózgu.
Penfielda zdumiewał fakt, że w tajemniczy sposób zakodowane zostało dosłownie
wszystko, co dana osoba przeżyła. Zdawała się na to wskazywać banalność
wspomnień: wesołe spotkania z przyjaciółmi, nadsłuchiwanie, czy dziecko śpi,
wyrywanie kija z pyska psa. Jakikolwiek fragment życia został przywołany, zawsze
zdarzenia toczyły się we właściwej kolejności, od początku do końca, nigdy
odwrotnie. Jeśli chodzi o muzykę, niezmiennie zachowane było właściwe tempo.
Pacjenci potrafili odtworzyć melodię w ściśle oryginalnym tempie, choć twierdzili, że
nie są do tego zdolni w stanie normalnej świadomości. Wszystko to potwierdza
spostrzeżenia z rozdziału 4 o przywoływaniu wspomnień z "minionego życia" za
pomocą hipnozy. Mówiliśmy tam mianowicie, że coś w nas posiada zadziwiającą
zdolność zapamiętywania absolutnie wszystkiego, mimo że nie mamy
bezpośredniego dostępu do owych wspomnień.
W jakim celu natura wyposażyła nas w tak pełny zapis wszystkich przeżyć, nie
stwarzając możliwości świadomego do nich dostępu, jeśli nie po to, by służyły nam
po śmierci, skoro nie korzystamy z nich za życia? Istnieje pogląd, że ów zapis [ Pobierz całość w formacie PDF ]