[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na stole i wyciągnęła batonika. Mam cukier to tylko niski poziom cukru we krwi, będzie z tobą
w porządku& .
Eve pchnęła krzesło na bok i uklękła z batonikiem przy boku Starej Claire. Zaczęła ją
poruszać, a kiedy to zrobiła, głowa Claire obróciła się trochę zle, całkowicie zle.
Eve zobaczyła jej otwarte oczy. Jej puste, otwarte oczy.
Zamarła. Claire?
Nowa Claire przykucnęła, na równi z Eve. Jestem tutaj, powiedziała. Nie bój się.
Eve w ogóle nie mogła jej usłyszeć, a jej wzrok pozostał zakuty w ciele Starej Claire.
Przerażona. Niedowierzająca. Claire? Wydobyło się to tym razem małe i dramatyczne, drżące z
przerażenia. Eve sprawdziła puls. Claire! Tym razem, to był krzyk, pełny i okropny krzyk.
Przestań, powiedziała Claire, ale to nie było dobre; nie była w stanie powiedzieć Eve, że było
w porządku. Nie było, naprawdę; to było jej ciało leżące tam. Umarła. Nie, została zamordowana,
cicho, bez świadka. A teraz musiała patrzeć bezradnie, kiedy Eve zdawała sobie sprawę z tego
wszystkiego.
Eve z trudem złapała oddech, biała jak kartka pod Gotyckim makijażem, a potem uspokoiła
siebie. Wyprostowała ciało Claire, otworzyła jej usta i odetchnęła w jej ciało. Claire obserwowała
jej starą klatkę piersiową nadmuchiwaną, potem wypuszczającą powietrze. Eve nieprzytomnie
policzyła żebra i położyła koniec swojej dłoni na klatce piersiowej Claire, przykryła ją swoją drugą
dłonią i zaczęła naciskać, pięć ostrych, mocnych ruchów. Potem kolejny wdech. Potem kolejnych
pięć naciśnięć. Oddech.
Przestań, powiedziała Claire. Eve, proszę! Przestań!
Nie mogła sprawić żeby Eve ją usłyszała. Nie mogła sprawić żeby zrozumiała, że to było
niepotrzebne.
- Claire! Claire, wracaj! Ty suko, wracaj! Eve teraz szlochała, drżała z wysiłku. To nie robiło
niczego dobrego, ale nadal próbowała. I próbowała.
Dobiegł turkoczący dzwięk z korytarza. Kluczy w zamku.
Claire wstała i podryfowała w tamtą stronę, bezwiednie poruszając się dookoła Eve nawet
mimo że to już dłużej naprawdę nie miało znaczenia. Dlaczego nie pójdę przez podłogę?
zastanowiła się, ale nawet kiedy poszła, to wydawało się jakby podłoga zmiękczała się pod jej
stopami, a ona zdała sobie sprawę, że mogła przejść przez podłogę, gdyby chciała. Albo sufit.
Jedyną rzeczą, która ją powstrzymywała był punkt widzenia Starej Claire.
Zamki ustąpiły a drzwi otwarły się zamaszyście, a Michael i Shane weszli do środka. Shane
zatrzasnął drzwi i zamknął je, strząsając wodę ze swojego płaszcza i zrzucając swój kaptur.
Chciała go zamrozić w ten sposób, w tym momencie, gdzie wszystko było dla niego nadal
okej. Gdzie się odrobinę uśmiechał i wołał jej imię, bo oczekiwał, że będzie tam dla niego.
Potem z salonu Eve krzyknęła, - Pomóżcie mi! Była torturowana panika w jej głosie, a
pojedynczy moment spokoju i normalnego życia roztrzaskał się, zniknął.
Michael i Shane rzucili się do przodu, przez nierealne ciało Nowej Claire. Shane nie
zatrzymał się. Michael zawahał się, w połowie obrócił, a potem dalej biegł.
Nie chciała tego oglądać. Nie chciała.
Ale Nowa Claire, Duch Claire, Jedyna Claire& naprawdę nie mogła jednak obrócić się od
tego plecami. Popłynęła tam do pokoju, patrząc jak Michael upadł na kolana obok Eve, z ustami
otwartymi z przerażenia.
Shane zatrzymał się, twarz stała się całkowicie nieruchoma i pusta.
Eve usiadła z tyłu, niewyraznie teraz szlochając. Michael odsunął ją z drogi i położył swoją
dłoń płasko na sercu Claire, potem dotknął jej szyi.
Potem po długiej, ciężkiej chwili sięgnął i zamknął jej puste, otwarte oczy i chwycił Eve,
kiedy próbowała znowu ruszyć do przodu. Nie, - wyszeptał. Nie. To nie jest dobre. Eve, ona
odeszła. Ona odeszła.
Eve walczyła z nim przez kilka sekund, a potem upadła w jego ramionach. Michael kołysał
nią, a potem spojrzał w górę. Były łzy spływające w dół jego policzków, a Claire nie myślała, że
kiedykolwiek zobaczy go wyglądającego tak& ludzko.
Wyciągnął rękę w kierunku Shane a żeby pomóc, powstrzymać go, Claire nie była pewna i
nie sądziła też, że Michael był.
Podryfowała bliżej Shane a. Bliżej. Nadal jestem z tobą, powiedziała. Nie odchodzę.
W ogóle się nie poruszał. To było jakby Shane się zamknął, jakby był tak martwy jak ona.
Rozejrzała się w jakiś sposób oczekując że zobaczy innego Shane a tutaj, gdzie ona była, ale to nie
było tak.
Cokolwiek umierało w Shane owi, nie przychodziło tutaj.
- Jej kark jest złamany. Powiedział to cicho, okropną, martwą monotonią. Nie upadła po
prostu. Ktoś ją zabił. Wpatrywał się w ciało Claire z taką intensywnością, ale jego oczy wydawały
się ciemne i martwe. Wiem, kto to zrobił.
Michael powoli opuścił swoją dłoń. Co?
- Wiem kto ją zabił, - powiedział Shane.
Nie mógł. Nigdy nie widział Magnusa, o ile było wiadomo Claire& Co on mógł myśleć?
Nie było dla Shane a łez. Nie było załamania się. Nie był niczym poza lodem i stalą. Nigdy
nie widziała go takim, nawet nie kiedy był najgorszy i najbardziej niepohamowany. To było&
puste, i jeszcze pełne czegoś, czego nie mogła naprawdę zrozumieć.
- Shane, co ty& - Michael pocałował czoło Eve i powoli wstał. Wytarł łzy ze swojej twarzy.
Jesteś w szoku.
- Tak, - powiedział Shane. Nadal miał tą odległą, straszną stanowczość w swoim głosie. Tak,
prawdopodobnie. To jest prawdopodobnie lepsze od tego, co nadejdzie pózniej.
- Bracie&
Shane oderwał swój wzrok od ciała Claire i spojrzał Michaelowi w oczy.
A Michael cofnął się.
- Nie wchodz mi w drogę, - powiedział. Zabiję cię. Zabiję kogokolwiek, kto wejdzie
pomiędzy mnie a niego.
Eve wstała na nogi, przylegając do ramienia Michaela. Ona jest martwa, Shane! Boże, tu nie
chodzi o&
- Miałem to na myśli, - powiedział. Nie ruszajcie jej póki nie wrócę. I nie wchodzcie mi w
drogę.
Shane, co ty robisz? krzyczała Claire. Próbowała poruszać się przez niego, ale jeśli wydawał
się lodowaty, to nie zapisywało się. Był zbyt zimny wewnątrz żeby się tym przejmować. Przestań!
Nie wychodz!
Poszedł do kuchni, otworzył drzwiczki sekretarzyka i wyjął jedną z ich czarnych, gotowych-
toreb, które Eve trzymała zaopatrzone na jakiekolwiek związane z wampirami nagłe wypadki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl chiara76.opx.pl
na stole i wyciągnęła batonika. Mam cukier to tylko niski poziom cukru we krwi, będzie z tobą
w porządku& .
Eve pchnęła krzesło na bok i uklękła z batonikiem przy boku Starej Claire. Zaczęła ją
poruszać, a kiedy to zrobiła, głowa Claire obróciła się trochę zle, całkowicie zle.
Eve zobaczyła jej otwarte oczy. Jej puste, otwarte oczy.
Zamarła. Claire?
Nowa Claire przykucnęła, na równi z Eve. Jestem tutaj, powiedziała. Nie bój się.
Eve w ogóle nie mogła jej usłyszeć, a jej wzrok pozostał zakuty w ciele Starej Claire.
Przerażona. Niedowierzająca. Claire? Wydobyło się to tym razem małe i dramatyczne, drżące z
przerażenia. Eve sprawdziła puls. Claire! Tym razem, to był krzyk, pełny i okropny krzyk.
Przestań, powiedziała Claire, ale to nie było dobre; nie była w stanie powiedzieć Eve, że było
w porządku. Nie było, naprawdę; to było jej ciało leżące tam. Umarła. Nie, została zamordowana,
cicho, bez świadka. A teraz musiała patrzeć bezradnie, kiedy Eve zdawała sobie sprawę z tego
wszystkiego.
Eve z trudem złapała oddech, biała jak kartka pod Gotyckim makijażem, a potem uspokoiła
siebie. Wyprostowała ciało Claire, otworzyła jej usta i odetchnęła w jej ciało. Claire obserwowała
jej starą klatkę piersiową nadmuchiwaną, potem wypuszczającą powietrze. Eve nieprzytomnie
policzyła żebra i położyła koniec swojej dłoni na klatce piersiowej Claire, przykryła ją swoją drugą
dłonią i zaczęła naciskać, pięć ostrych, mocnych ruchów. Potem kolejny wdech. Potem kolejnych
pięć naciśnięć. Oddech.
Przestań, powiedziała Claire. Eve, proszę! Przestań!
Nie mogła sprawić żeby Eve ją usłyszała. Nie mogła sprawić żeby zrozumiała, że to było
niepotrzebne.
- Claire! Claire, wracaj! Ty suko, wracaj! Eve teraz szlochała, drżała z wysiłku. To nie robiło
niczego dobrego, ale nadal próbowała. I próbowała.
Dobiegł turkoczący dzwięk z korytarza. Kluczy w zamku.
Claire wstała i podryfowała w tamtą stronę, bezwiednie poruszając się dookoła Eve nawet
mimo że to już dłużej naprawdę nie miało znaczenia. Dlaczego nie pójdę przez podłogę?
zastanowiła się, ale nawet kiedy poszła, to wydawało się jakby podłoga zmiękczała się pod jej
stopami, a ona zdała sobie sprawę, że mogła przejść przez podłogę, gdyby chciała. Albo sufit.
Jedyną rzeczą, która ją powstrzymywała był punkt widzenia Starej Claire.
Zamki ustąpiły a drzwi otwarły się zamaszyście, a Michael i Shane weszli do środka. Shane
zatrzasnął drzwi i zamknął je, strząsając wodę ze swojego płaszcza i zrzucając swój kaptur.
Chciała go zamrozić w ten sposób, w tym momencie, gdzie wszystko było dla niego nadal
okej. Gdzie się odrobinę uśmiechał i wołał jej imię, bo oczekiwał, że będzie tam dla niego.
Potem z salonu Eve krzyknęła, - Pomóżcie mi! Była torturowana panika w jej głosie, a
pojedynczy moment spokoju i normalnego życia roztrzaskał się, zniknął.
Michael i Shane rzucili się do przodu, przez nierealne ciało Nowej Claire. Shane nie
zatrzymał się. Michael zawahał się, w połowie obrócił, a potem dalej biegł.
Nie chciała tego oglądać. Nie chciała.
Ale Nowa Claire, Duch Claire, Jedyna Claire& naprawdę nie mogła jednak obrócić się od
tego plecami. Popłynęła tam do pokoju, patrząc jak Michael upadł na kolana obok Eve, z ustami
otwartymi z przerażenia.
Shane zatrzymał się, twarz stała się całkowicie nieruchoma i pusta.
Eve usiadła z tyłu, niewyraznie teraz szlochając. Michael odsunął ją z drogi i położył swoją
dłoń płasko na sercu Claire, potem dotknął jej szyi.
Potem po długiej, ciężkiej chwili sięgnął i zamknął jej puste, otwarte oczy i chwycił Eve,
kiedy próbowała znowu ruszyć do przodu. Nie, - wyszeptał. Nie. To nie jest dobre. Eve, ona
odeszła. Ona odeszła.
Eve walczyła z nim przez kilka sekund, a potem upadła w jego ramionach. Michael kołysał
nią, a potem spojrzał w górę. Były łzy spływające w dół jego policzków, a Claire nie myślała, że
kiedykolwiek zobaczy go wyglądającego tak& ludzko.
Wyciągnął rękę w kierunku Shane a żeby pomóc, powstrzymać go, Claire nie była pewna i
nie sądziła też, że Michael był.
Podryfowała bliżej Shane a. Bliżej. Nadal jestem z tobą, powiedziała. Nie odchodzę.
W ogóle się nie poruszał. To było jakby Shane się zamknął, jakby był tak martwy jak ona.
Rozejrzała się w jakiś sposób oczekując że zobaczy innego Shane a tutaj, gdzie ona była, ale to nie
było tak.
Cokolwiek umierało w Shane owi, nie przychodziło tutaj.
- Jej kark jest złamany. Powiedział to cicho, okropną, martwą monotonią. Nie upadła po
prostu. Ktoś ją zabił. Wpatrywał się w ciało Claire z taką intensywnością, ale jego oczy wydawały
się ciemne i martwe. Wiem, kto to zrobił.
Michael powoli opuścił swoją dłoń. Co?
- Wiem kto ją zabił, - powiedział Shane.
Nie mógł. Nigdy nie widział Magnusa, o ile było wiadomo Claire& Co on mógł myśleć?
Nie było dla Shane a łez. Nie było załamania się. Nie był niczym poza lodem i stalą. Nigdy
nie widziała go takim, nawet nie kiedy był najgorszy i najbardziej niepohamowany. To było&
puste, i jeszcze pełne czegoś, czego nie mogła naprawdę zrozumieć.
- Shane, co ty& - Michael pocałował czoło Eve i powoli wstał. Wytarł łzy ze swojej twarzy.
Jesteś w szoku.
- Tak, - powiedział Shane. Nadal miał tą odległą, straszną stanowczość w swoim głosie. Tak,
prawdopodobnie. To jest prawdopodobnie lepsze od tego, co nadejdzie pózniej.
- Bracie&
Shane oderwał swój wzrok od ciała Claire i spojrzał Michaelowi w oczy.
A Michael cofnął się.
- Nie wchodz mi w drogę, - powiedział. Zabiję cię. Zabiję kogokolwiek, kto wejdzie
pomiędzy mnie a niego.
Eve wstała na nogi, przylegając do ramienia Michaela. Ona jest martwa, Shane! Boże, tu nie
chodzi o&
- Miałem to na myśli, - powiedział. Nie ruszajcie jej póki nie wrócę. I nie wchodzcie mi w
drogę.
Shane, co ty robisz? krzyczała Claire. Próbowała poruszać się przez niego, ale jeśli wydawał
się lodowaty, to nie zapisywało się. Był zbyt zimny wewnątrz żeby się tym przejmować. Przestań!
Nie wychodz!
Poszedł do kuchni, otworzył drzwiczki sekretarzyka i wyjął jedną z ich czarnych, gotowych-
toreb, które Eve trzymała zaopatrzone na jakiekolwiek związane z wampirami nagłe wypadki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]